Piłkarz, który 56 razy występował na boiskach ekstraklasy, doznał ciężkiej kontuzji trzy lata temu, kiedy to był wypożyczony z krakowskiej Wisły do Jagiellonii Białystok. Adam Piekutowski niefortunnie upadł przy interwencji, w efekcie czego doznał fatalnej kontuzji, po której musiał zakończyć piłkarską karierę.
Piłkarz, który wraz z Białą Gwiazdą sięgał dwukrotnie po mistrzostwo Polski oraz rywalizował o awans do Ligi Mistrzów z Anderlechtem Bruksela, miał niemal doszczętnie roztrzaskane kolano. Doznał urazu wszystkich więzadeł, jakie znajdują się w kolanie, zaś łękotka nadawała się jedynie do usunięcia. Pojawiła się groźba, że Piekutowski może mieć problemy z chodzeniem o własnych siłach.
- W moim kolanie nic nie zostało. Więzadła przednie, tylne i poboczne były zerwane, łękotka do usunięcia, podobnie jak pół rzepki. Do tego chrząstki zostały poruszone. Zostały tylko gołe kości - wylicza były bramkarz dwunastokrotnych mistrzów Polski.
35-letni piłkarz od roku jest na rencie inwalidzkiej. Piekutowski w perspektywie ma sztuczny staw kolanowy. Jego żywotność jest jednak niewielka i wystarczy byłemu golkiperowi jedynie na ok. 15 lat, choć sam Piekutowski przyznaje, że w jego przypadku najprawdopodobniej nawet na krócej.
- Przy mojej posturze będzie niszczyła się szybciej. Przeciągam więc ten czas bez mechanicznego stawu jak najdłużej, a endoprotezę zamierzam wstawić za 15 lat. Bo kiedy się zużyje, to zostanie mi już tylko wózek inwalidzki - tłumaczy Piekutowski.
Haniebnie zachowały się oba kluby, w których Piekutowski dotychczas grał. Jagiellonia rzecz jasna z zawodnika zrezygnowała. Wisła natomiast, kiedy było wiadomo, że Piekutowski już nigdy nie zagra, nalegała na przedwczesne rozwiązanie obowiązującego kontraktu. Wcześniej krakowianie chcieli przeprowadzić jak najtańszym kosztem operację.
- Jeszcze przed operacją usłyszałem, że kontuzji doznałem jako piłkarz Jagiellonii i teraz oni muszą się o mnie martwić. Szkoda, bo parę meczów w Wiśle zagrałem, kilka sezonów tam spędziłem. Szybko o tym zapomnieli - żali się były golkiper krakowskiego klubu.
- Najważniejsza jest zdrowa osoba, potrzebna w danej chwili. Inni stają się bezużyteczni, skreśleni. Pożegnanie z Wisłą odbyło się w nieprzyjemnej atmosferze, nie pozwalano mi trenować z pierwszą i drugą drużyną. Szefowie klubu powiedzieli, że jestem już niepotrzebny - dodaje zażenowany Piekutowski.