Koronawirus. Piłkarze specjalnej troski. Wyjątkowe procedury GIS-u na wypadek zakażeń

Całe drużyny nie będą lądowały na kwarantannie po wykryciu w ich szeregach chorego na COVID-19. Główny Inspektorat Sanitarny pozwolił, by piłkarze byli traktowani inaczej niż reszta osób w kraju. Pod twardymi warunkami.

Maciej Siemiątkowski
Maciej Siemiątkowski
Luquinhas, Maciej Rosołek WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Luquinhas, Maciej Rosołek
Kroki, które podjął Główny Inspektorat Sanitarny wobec Legii Warszawa przed wtorkowym meczem eliminacji Ligi Mistrzów, okazały się rewolucyjne. Po tym jak w klubie wykryto koronawirusa u piłkarza, zrezygnowano z wysłania na kwarantannę pozostałych zawodników, z którymi miał kontakt podczas treningów. Sanepid zgodził się na odizolowanie wyłącznie chorego i pozwolił rozegrać mecz I rundy z Linfield. To zupełnie nowe w Polsce podejście, które wychodzi poza obecnie panujące w kraju normy.

Nie dotyczy piłkarzy

- Legia przestrzegała wszystkich zasad dystansowania i maseczek - tłumaczy Jarosław Pinkas, Główny Inspektor Sanitarny i dodaje: - Do tego piłkarze mają zakaz gromadzenia się w miejscach publicznych, po treningu od razu wracają do domu, żadnych bankietów, na treningach absolutny dystans. A duńskie badania pokazują, że szanse zakażenia się na boisku są wręcz znikome.

Specjalnym rygorem Pinkas tłumaczy, dlaczego na kwarantannę nie trafią też wszyscy piłkarze, którzy w ostatnich dniach trenowali z zakażonym. W większości przypadków w Polsce na dwutygodniową izolację trafiają wszystkie osoby z bliskiego otoczenia chorego na COVID-19. Dopiero w ósmym dniu kwarantanny mogą wykonać test. Jeśli okaże się negatywny, można wcześniej wyjść z domu. Zasada ta nie dotyczy w naszym kraju piłkarzy.

ZOBACZ WIDEO: Piłka nożna. Polski skaut Manchesteru City o sytuacji w klubie. "Nie spodziewam się żadnych pochopnych ruchów"

- "Zwykły" Kowalski nie ma takiego reżimu narzucanego przez swój zakład pracy jak piłkarze. Oni mają niezwykle restrykcyjne przepisy. Tego nie da się porównać - podkreśla Pinkas, który jest również kibicem piłkarskim.

Dzięki temu PZPN-owi i Ekstraklasie S.A. łatwiej było lobbować m.in. za uniknięciem kwarantanny dla całego zespołu po wykryciu zakażonego. Pisał o tym w poniedziałek na Twitterze Łukasz Wachowski, dyrektor departamentu rozgrywek PZPN.

Uniknąć falstartu

Dlatego w przychylnym podejściu GIS-u do sportowców, ludzie polskiej piłki widzą nadzieję na start nowego sezonu PKO Ekstraklasy zgodnie z planem. Pierwszą kolejkę zaplanowano na najbliższy weekend.

Przedstawiciele PZPN-u i Ekstraklasy S.A. liczą, że nie dojdzie do falstartu rodem z Superpucharu Polski. Wtedy wiadomość o zakażonym fizjoterapeucie Legii sparaliżowała organizację meczu, który PZPN ostatecznie odwołał. Kilka dni po nim Zbigniew Boniek dyskutował z Pinkasem i wiceministrem zdrowia Waldemarem Kraską o procedurach po wykryciu chorego na COVID-19 w klubie, żeby nie dopuścić do podobnych sytuacji.

Po wykryciu kolejnego zakażenia przed meczem Legii z Linfield zastosowano już nowe procedury. Gracze byli po regularnych badaniach, stosowali reżim sanitarny i na podstawie tego stwierdzono, że nie trzeba izolować nikogo więcej poza zakażonym piłkarzem. W dniu meczu GIS wydał zgodę na rozegranie meczu z Linfield.

- Kryteria epidemiologiczne są dość precyzyjnie ustalone przez powiatowe inspekcje - tłumaczy Pinkas. - Postępujemy też zgodnie ze standardami UEFA i jeżeli mamy pewność, że w klubie dochowano standardów sanitarnych, to z gry będą wykluczani tylko chorzy piłkarze. Oni są traktowani tak jak inni ludzie. W epidemiologii nie ma żadnych odstępstw - kończy Główny Inspektor Sanitarny.

Izraelski hokeista oburzył rabina transferem do Unii Oświęcim. Eliezer Szerbatow: Byłem rozczarowany
Michał Żuk - Polak z La Masii

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×