Urodził się w 1922 roku. W wieku 13 lat rozpoczął treningi w HCP Poznań. Początek piłkarskiej kariery przerwała wojna. Nie widział innej opcji - chciał walczyć o wolność. Działał w strukturach Związku Walki Zbrojnej, a potem Armii Krajowej. Odwaga, inteligencja i spryt sprawiły, że podczas Powstania Warszawskiego dowodził oddziałem szturmowym.
Na czas Powstania dostał pseudonim "Mirski" i walczył głównie w Śródmieściu. Brał udział m.in. w ataku na komendę policji przy Krakowskim Przedmieściu. Za poświęcenie osobiście wyróżnił go naczelny wódz gen. Bór-Komorowski przyznając Krzyż Srebrny Orderu Virtuti Militari. Otrzymał też m.in. Krzyż Zasługi z Mieczami, Krzyż Partyzancki, Warszawski Krzyż Powstańczy, Krzyż Armii Krajowej, a dwukrotnie także Krzyż Walecznych.
Trafił do niewoli. Warszawę opuszczał jako jeden z ostatnich. Uwolnili go dopiero Brytyjczycy w 1945 r.
ZOBACZ WIDEO: Liga Mistrzów. Jacek Gmoch pod wrażeniem Roberta Lewandowskiego. "Przeszedł do historii"
Po wojnie zapragnął normalnego życia na obczyźnie. Rozpoczął studia ekonomiczne w Antwerpii, ale miłość do ojczyzny i sportu zwyciężyła. Wrócił do Polski, został piłkarzem Warty Poznań. Jako kapitan wywalczył z klubem wicemistrzostwo i mistrzostwo kraju.
Przeszedł do Lecha. Jako napastnik był częścią słynnego tercetu "ABC", który tworzył razem z Teodorem Aniołą i Edmundem Białasem. Dostał pseudonim "Ciapa", ale jednocześnie uchodził za jednego z najlepszych zawodników klubu pod względem technicznym.
Po zakończeniu kariery piłkarskiej został trenerem. Pracował w wielu polskich klubach, m.in. Olimpii Poznań, Lechii Zielona Góra czy Warmii Olsztyn. Trenował też Lecha, z którym w 1961 r. wywalczył awans do najwyższej klasy rozgrywkowej.
- Bagatelizowałem to, choć nie da się ukryć, że mieliśmy rozpoznawalne nazwisko. Wiele osób się nam kłaniało, gdy gdzieś się pojawialiśmy. Jak szedł tłum, to każdy z niego podchodził i witał się z dziadkiem. Na hasło "Czapczyk" otwierało się wiele drzwi. Fajnie, że do dzisiaj w pamięci Wielkopolan wciąż funkcjonuje Tercet "ABC" - mówił trzy lata temu dla lechpoznan.pl Dominik Czapczyk, dyrektor zarządzający Lech Poznań Football Academy, wnuk Henryka.
Henryk Czapczyk zmarł 30 sierpnia 2010 r. w Poznaniu. Miał 88 lat.
- Był nie tylko znakomitym piłkarzem, ale i trenerem, dziennikarzem, działaczem. Sam często korzystałem z podpowiedzi i rad pana Henryka. Niestety już nie będziemy mogli liczyć na jego pomoc, radę i pasję. Pan Bóg zdecydował powołać go do swojej niebieskiej drużyny. Żegnają pana kibice i cała rodzina Kolejorza. Dziękujemy za wszystko - mówił 10 lat temu podczas pogrzebu wiceprezes Lecha Andrzej Kasprzak.
- Pamięć jest żywa i wiele osób, z którymi mam styczność, znało dziadka i bardzo wiele ciepłych rzeczy opowiadają o nim. Można powiedzieć, że jestem bardziej pazerny na te informacje na temat dziadka od osób spoza rodziny, bo oni też wiele mogą mi przekazać. Staram się też te informacje przekazywać mojej córeczce oraz synowi, aby byli świadomi, kim był ich dziadek - podkreśla Dominik Czapczyk.