Maciej Siemiątkowski, WP SportoweFakty: Jak ocenia pan wrześniowe mecze reprezentacji Polski?
Maciej Murawski, były reprezentant Polski, uczestnik MŚ 2002:
Były dobre momenty. Jednak przede wszystkim trzeba spojrzeć na te dwa spotkania przez pryzmat sytuacji, w jakiej znajduje się teraz futbol. To nie jest normalny czas. Reprezentanci przyjechali w różnej formie, niektórzy już grają ligę, inni dopiero są w okresie przygotowawczym. Było widać, że wrócili po długiej przerwie.
Najważniejsze, że udało nam się wygrać z Bośnią i Hercegowiną. Tym bardziej że początek nie był najlepszy i przegrywaliśmy 0:1 po kontrowersyjnym rzucie karnym. Udało się odwrócić losy spotkania, co w ostatnich latach wcale nie bywało tak łatwe. Po porażce w Holandii byli zmęczeni fizycznie i psychicznie. Musieli nabiegać się za rywalami, skupieni na destrukcji, a na koniec wrócili bez dobrego wyniku. Z Bośnią zareagowali dobrze, stworzyli kilka sytuacji i wygrali. Nie wszystko wyglądało dobrze, ale też nie wszyscy gracze są w optymalnej formie i w rytmie meczowym. Po tak długiej przerwie trudno o automatyzmy i zgranie.
Można coś powiedzieć o stylu, w jakim gra reprezentacja?
Więcej możemy oczekiwać od trenera i piłkarzy dopiero w październiku, kiedy piłkarze będą w rytmie meczowym. Wtedy będziemy mogli mocniej skupiać się na lepszej jakości, bo tego brakowało w Holandii. Z Bośnią i Hercegowiną też były fragmenty, kiedy gra mogła wyglądać lepiej.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak się strzela w polskiej III lidze
Którzy piłkarze zaimponowali panu podczas wrześniowych meczów?
Coraz pewniej czuje się Kamil Jóźwiak, Jacek Góralski w poniedziałek zagrał świetny mecz. Nie odpuścił żadnej piłki, dołożył od siebie kilka ciekawych akcji. Pokazał, że jeśli dostaje szansę w reprezentacji, to nie zawodzi.
Góralski powinien grać kosztem Karola Linettego?
Ale on nie wskoczył w miejsce Linettego. Przecież on od dwóch lat nie gra w podstawowym składzie, ostatni raz wyszedł dwa lata temu. Nie ma co mieć pretensji do Jacka, że Karol nie gra. Miał wiele szans i nie dawał wtedy tyle od siebie co Jacek, który czasami walczył za całą drużynę. Za Karolem stoją lepsze kluby, to przemawia do wyobraźni, ale potem trzeba to potwierdzić na boisku. Nie powinno mieć znaczenia to, w jakim zespole się gra, tylko to jak prezentujesz się w kadrze. A Jackowi trudno odmówić zaangażowania i podejmowania dobrych decyzji.
U Jerzego Brzęczka nie błyszczy także Piotr Zieliński. Jego bilans u nowego selekcjonera to jeden gol i jedna asysta.
On ma niesamowite umiejętności, to piłkarz wyjątkowy, niewielu mamy podobnych w swojej historii. Ale ma problem z pokazaniem tego w meczach kadry. Nie wiem, z czego to wynika. Jeśli tylko będzie grał na swoim optymalnym poziomie, może prowadzić grę i być kluczowym piłkarzem, ale rzadko mu się to zdarza. Tak jak Brzęczek czekam na eksplozję jego talentu, bo jest ogromny.
W reprezentacji istnieje życie bez Roberta Lewandowskiego?
Nie ma co porównywać z nim Krzysztofa Piątka i Arkadiusza Milika. Lewandowski to teraz najlepszy piłkarz na świecie, każdemu trudno z nim rywalizować. Ale Piątek i Milik to też utalentowani zawodnicy i następcy Roberta. Teraz nie są tak mocni jak on i pokazały to wrześniowe mecze, ale kto wie, może za jakiś czas będą mocniej naciskać. Teraz na Lewandowskim skupia się gra, daje więcej zespołowi. Dziś jego pozycja w drużynie jest bezdyskusyjna.
Czy selekcjoner powinien nadal eksperymentować z Bartoszem Bereszyńskim na lewej obronie?
Myślę, że dla zespołu dużo lepiej jest, żeby na lewej stronie był lewonożny piłkarz. Wariant z prawonożnym piłkarzem powinien być wykorzystywany w ostateczności. Do rywalizacji na lewej stronie z Maciejem Rybusem i Arkadiuszem Recą dorzuciłbym Tymoteusza Puchacza. Po jego meczach w Lechu Poznań i reprezentacji U-21 widać, że jest w niezłej formie i niedługo będzie gotowy do gry w dorosłej kadrze. Na prawej stronie mamy Tomasza Kędziorę i Bereszyńskiego, ale do rywalizacji z nimi niedługo może się włączyć też Robert Gumny.
W poniedziałek minęły dwa lata od pierwszego meczu Jerzego Brzęczka w roli selekcjonera Biało-Czerwonych. Jak pan ocenia ten okres?
Trener osiąga cele i to wydaje się najważniejsze. Awansował na mistrzostwa Europy. Mieliśmy mecze, kiedy zespół działał dobrze w obronie i ataku, ale zdarza się też, że kadra gra słabiej i poniżej swoich możliwości. Krytyka Brzęczka jest nieco niesprawiedliwa. Selekcjoner nie jest w stanie zrobić wszystkiego w ciągu kilku dni. Przez pryzmat meczu z Holandią, wydaje mi się, że trener dobrze ocenił ich potencjał. Założył, że oddamy im inicjatywę, będziemy się mądrze bronić i kontratakować. Tylko żeby taką taktykę zrealizować, zespół musi być doskonale przygotowany fizycznie. A w tym czasie trudno było tego oczekiwać. Do tego graliśmy na wyjeździe i bez swojego kluczowego piłkarza. Niektórzy nie wzięli pod uwagę tych czynników i Brzęczka potraktowano bardzo ostro. Czasami mam wrażenie, że niektórzy krytykują dla zasady, żeby zbierać lajki. Ja wolę szukać pozytywów i próbować zrozumieć drugą stronę. Łatwo kogoś oceniać, jeśli nie jest się w środku i nie ponosi się za to konsekwencji. A wobec selekcjonera są ogromne oczekiwania i ogromne cele.
Ktoś powie, że Holendrzy też nie byli optymalnie przygotowani, ale oni nie potrafią grać inaczej. Też chciałbym, żeby Polacy grali tak atrakcyjnie jak Holendrzy, ale gra reprezentacji to nie zawsze koncert życzeń. Czasami trzeba wspierać drużynę, która ma trudny moment, gra bez swojego najlepszego piłkarza, po długiej przerwie i z mocnym zespołem. Teraz celem reprezentacji jest utrzymanie się w najwyżej dywizji Ligi Narodów. Wygrana z Bośnią i Hercegowiną nas do tego przybliża.