Aleksandar Vuković zasługiwał na zwolnienie. Teraz zasługuje na szacunek
Do rzeczy pewnych w życiu obok śmierci i podatków trzeba dołączyć zwolnienie trenera Legii w trakcie sezonu. Niestety Aleksandar Vuković sam dostarczył argumentów kiepską taktyką i brakiem koncepcji jak wykorzystać potencjał niezłych piłkarzy.
Choć "Vuko" zaledwie kilka tygodni temu świętował zdobycie mistrzostwa i jak wielu poprzedników słyszał z ust prezesa Dariusza Mioduskiego, że jest "trenerem na lata", jego zwolnienie wydaje się zasadne.
Właściciel znalazł się w wyjątkowo trudnej roli. Pamiętając jak świetnie "Vuko" sprawdził się w roli strażaka, który przywrócił do pionu szatnię, pozbywając się zawodników bez chęci i motywacji, nie mógł zamknąć oczu na to, że drużyna pod wodzą Serba nie wykorzystuje potencjału i nie daje żadnych nadziei, że wkrótce zacznie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak się strzela w polskiej III lidzeŻe uporczywie gra prymitywny futbol, w którym jedynym pomysłem jest "laga" za skrzydeł na wysokiego napastnika. Takiego regresu nie okazują nawet drużyny z 1. i 2. rundy kwalifikacji Ligi Europy, a Legię zaraz czeka występ w 3. (i oby) 4. Widząc samochód toczący się w przepaść, Mioduski wskoczył do środka i zaciągnął ręczny hamulec.
Problem w tym, że musiał to robić po raz kolejny. Że znów obdarzył zbyt wielkim zaufaniem nie tego człowieka, co trzeba. A raczej dobrego i oddanego człowieka zbyt długo obsadzał w nieodpowiedniej dla niego roli. Znów - jak w przypadku Dejana Klafuricia - przegapił moment, kiedy trzeba było podziękować "strażakowi" za doprowadzenie do mistrzostwa Polski, odpowiednio uhonorować i pięknie się rozstać, zatrudniając doświadczonego szkoleniowca.
Jednak w przeciwieństwie do Klafuricia, jego byłego szefa Romeo Jozaka czy Sa Pinto, którzy nigdy nie powinni byli się pojawić w klubie i oby nigdy nie mieli z nim nic wspólnego, Vuković zasługuje na szacunek za to, kim był dla Legii i co dla niej zrobił.
I bardzo dobrze, że Mioduski zdobył się na piękne podziękowania, pisząc w oświadczeniu "zawsze mogliśmy na niego liczyć, szczególnie w trudnych momentach i nigdy nie bał się brać odpowiedzialności (...) Bardzo rozwinął się też jako trener, szybko się uczył i rozwijał, dlatego jestem pewien, że będzie osiągał dalsze sukcesy w swojej karierze trenerskiej. Wiem też, że jest oraz pozostanie prawdziwym Legionistą i zawsze tak będziemy go w Klubie traktować".
To łyżka - nomen omen - miodu w tej czarnej polewce jaką Vuković otrzymał od właściciela. Prawdziwe to słowa, że "szybko się uczył i rozwijał" niestety Legia nie jest miejscem na naukę fachu i uczenie na własnych błędach. Czerczesow, od którego "Vuko" na pewno nie odstawał pod względem charakteru, przyszedł już jako trener dojrzały i dlatego wspominany jest z taką nostalgią.
I właściciel i kibice mogą być wdzięczni "Vuko" za charakter wniesiony do klubu i pozbycie się zawodników bez niego. Jak słuszna to była decyzja, pokazują właśnie Michał Kucharczyk i Carlitos, szydząc w mediach społecznościowych ze zwolnienia byłego trenera. Gdyby zostali, może Legia skończyłaby sezon bez ani jednego trofeum.
Po zdobyciu mistrzostwa Polski Vuković przypomniał swoje słynne słowa sprzed roku, gdy obejmował drużynę: "Legionista, który się klepie w herb i gada, a który zap..., to dwie różne rzeczy. Proszę sobie przeanalizować, kto zap.... Zrobię tak, że zostaną w klubie nie ci, którzy są uważani za legionistów, ale ci, których ja uważam za legionistów".
I taką szatnię Vuko zostawia po sobie i za to mu się należy szacunek. Oby teraz wszedł do niej trener, który tym zawodnikom z charakterem pomoże wypracować styl i pokaże jak dzięki temu wygrywać.
Przeczytaj również pozostałe teksty Michała Pola!
Czytaj także: Kluby oparte na tradycyjnych wartościach najlepiej przejdą przez pandemię