Od 2010 roku Legię Warszawa zdążyli dłużej lub krócej prowadzić Jan Urban (dwa razy), Stefan Białas, Maciej Skorża, Henning Berg, Stanisław Czerczesow, Besnik Hasi, Jacek Magiera, Romeo Jozak, Dejan Klafurić, Ricardo Sa Pinto i trzykrotnie Aleksandar Vuković. Z nich tylko Czerczesowa kibice marzyliby, żeby znów oglądać w roli szkoleniowca.
Choć "Vuko" zaledwie kilka tygodni temu świętował zdobycie mistrzostwa i jak wielu poprzedników słyszał z ust prezesa Dariusza Mioduskiego, że jest "trenerem na lata", jego zwolnienie wydaje się zasadne.
Właściciel znalazł się w wyjątkowo trudnej roli. Pamiętając jak świetnie "Vuko" sprawdził się w roli strażaka, który przywrócił do pionu szatnię, pozbywając się zawodników bez chęci i motywacji, nie mógł zamknąć oczu na to, że drużyna pod wodzą Serba nie wykorzystuje potencjału i nie daje żadnych nadziei, że wkrótce zacznie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak się strzela w polskiej III lidze
Że uporczywie gra prymitywny futbol, w którym jedynym pomysłem jest "laga" za skrzydeł na wysokiego napastnika. Takiego regresu nie okazują nawet drużyny z 1. i 2. rundy kwalifikacji Ligi Europy, a Legię zaraz czeka występ w 3. (i oby) 4. Widząc samochód toczący się w przepaść, Mioduski wskoczył do środka i zaciągnął ręczny hamulec.
Problem w tym, że musiał to robić po raz kolejny. Że znów obdarzył zbyt wielkim zaufaniem nie tego człowieka, co trzeba. A raczej dobrego i oddanego człowieka zbyt długo obsadzał w nieodpowiedniej dla niego roli. Znów - jak w przypadku Dejana Klafuricia - przegapił moment, kiedy trzeba było podziękować "strażakowi" za doprowadzenie do mistrzostwa Polski, odpowiednio uhonorować i pięknie się rozstać, zatrudniając doświadczonego szkoleniowca.
Jednak w przeciwieństwie do Klafuricia, jego byłego szefa Romeo Jozaka czy Sa Pinto, którzy nigdy nie powinni byli się pojawić w klubie i oby nigdy nie mieli z nim nic wspólnego, Vuković zasługuje na szacunek za to, kim był dla Legii i co dla niej zrobił.
I bardzo dobrze, że Mioduski zdobył się na piękne podziękowania, pisząc w oświadczeniu "zawsze mogliśmy na niego liczyć, szczególnie w trudnych momentach i nigdy nie bał się brać odpowiedzialności (...) Bardzo rozwinął się też jako trener, szybko się uczył i rozwijał, dlatego jestem pewien, że będzie osiągał dalsze sukcesy w swojej karierze trenerskiej. Wiem też, że jest oraz pozostanie prawdziwym Legionistą i zawsze tak będziemy go w Klubie traktować".
To łyżka - nomen omen - miodu w tej czarnej polewce jaką Vuković otrzymał od właściciela. Prawdziwe to słowa, że "szybko się uczył i rozwijał" niestety Legia nie jest miejscem na naukę fachu i uczenie na własnych błędach. Czerczesow, od którego "Vuko" na pewno nie odstawał pod względem charakteru, przyszedł już jako trener dojrzały i dlatego wspominany jest z taką nostalgią.
I właściciel i kibice mogą być wdzięczni "Vuko" za charakter wniesiony do klubu i pozbycie się zawodników bez niego. Jak słuszna to była decyzja, pokazują właśnie Michał Kucharczyk i Carlitos, szydząc w mediach społecznościowych ze zwolnienia byłego trenera. Gdyby zostali, może Legia skończyłaby sezon bez ani jednego trofeum.
Po zdobyciu mistrzostwa Polski Vuković przypomniał swoje słynne słowa sprzed roku, gdy obejmował drużynę: "Legionista, który się klepie w herb i gada, a który zap..., to dwie różne rzeczy. Proszę sobie przeanalizować, kto zap.... Zrobię tak, że zostaną w klubie nie ci, którzy są uważani za legionistów, ale ci, których ja uważam za legionistów".
I taką szatnię Vuko zostawia po sobie i za to mu się należy szacunek. Oby teraz wszedł do niej trener, który tym zawodnikom z charakterem pomoże wypracować styl i pokaże jak dzięki temu wygrywać.
Przeczytaj również pozostałe teksty Michała Pola!
Czytaj także: Kluby oparte na tradycyjnych wartościach najlepiej przejdą przez pandemię