Bundesliga. Maciej Kmita: Lothar, szanuj Roberta Lewandowskiego! [KOMENTARZ]

Getty Images /  Alexander Hassenstein/Bongarts / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
Getty Images / Alexander Hassenstein/Bongarts / Na zdjęciu: Robert Lewandowski

Lothar Leuschen z "Westdeutsche Zeitung" postradał rozum. Bo jak inaczej nazwać to, że skrytykował Roberta Lewandowskiego za asystę w meczu z Schalke 04 Gelsenkirchen? I jeszcze zaapelował, by przez nią nie przyznawać Polakowi tytułu piłkarza roku.

Na inaugurację nowego sezonu Bundesligi Bayern Monachium zdeklasował rywala 8:0. Przerwa letnia nie wybiła mistrzów Niemiec z formy, a Robert Lewandowski potwierdził, że choć ma już 32 lata (Zbigniew Boniek na przykład w tym wieku skończył karierę), ciągle się rozwija. I do systematycznie poszerzanego, i tak już bogatego, repertuaru zagrań dodał kolejne.

Przy golu na 6:0 popisał się kapitalnym podaniem do Thomasa Muellera: obsłużył kolegę "raboną" albo mówiąc po polsku: "krzyżakiem" (zobacz TUTAJ). To sztuczka znamionująca wysoką klasę piłkarza, jego kunszt techniczny, a także dużą pewność siebie. Właściwą komuś, kto - gdyby nie wybuch pandemii - zgarnąłby Złotą Piłkę "France Football".

Dawniej w takich zagraniach lubował się Diego Maradona. I dziś można się ich spodziewać raczej po piłkarzach z południa Europy bądź Ameryki Łacińskiej, więc sztuczka "Lewego" wzbudziła tym większy podziw, że wykonał ją Polak. Bo - nie czarujmy się - mimo sukcesów Lewandowskiego nie mamy opinii piłkarskich wirtuozów.

ZOBACZ WIDEO: Były reprezentant Polski ostrzega kadrowiczów. "Zawodnicy nie są od tego, by dyskutować"

Słusznie zachwycamy się Piotrem Zielińskim, ale na bardziej cywilizowanych piłkarsko nacjach jego umiejętności nie robią wrażenia. Warto przypomnieć, że gdy zafascynowani wyszkoleniem Jacka Wilshere'a angielscy dziennikarze spytali kiedyś Pepa Guardiolę o swojego rodaka, ten odpowiedział zupełnie na poważnie: - W Barcelonie B mamy wielu takich piłkarzy.

Lewandowski zrobił jednak coś, co nie zdarza się co tydzień. I podczas gdy jego zagraniem zachwycał się bez mała cały świat, gdzieś w Wuppertal w Nadrenii Północnej-Westfalii Lothar Leuschen, zgorzkniały komentator wydawałoby się poważnej "Westdeutsche Zeitung", postanowił pójść pod prąd i zaatakował Polaka. Zarzucił mu arogancję i wystosował apel, by jednak nie przyznawać mu tytułu piłkarza roku (swój plebiscyt ma wznowić FIFA).

"Posunął się o krok za daleko. Cała radość ze spektaklu, aby przeciwnik wyglądał śmiesznie, nie ma nic wspólnego z piłką nożną. Brak wrażliwości? Arogancja? Wola zwycięstwa? Nienasycony głód celów? Bez znaczenia. (...) Jeśli przyzwoitość i szacunek odgrywają rolę w wyborach, to przez to, co zrobił, powinien stracić szansę na nagrodę dla piłkarza roku. To byłoby dobre" - napisał Leuschen. Więcej TUTAJ.

Tak, Lewandowski ma wolę zwycięstwa, panie Leuschen. I między innymi dzięki temu w minionym sezonie Bayern wygrał - jako pierwszy niemiecki klub od 7 lat - Ligę Mistrzów i sięgnął po potrójną koronę. To nie zdarza się co roku.

Tak, Lewandowski jest wiecznie nienasycony i dlatego z roku na rok jest coraz lepszy. Niebawem będzie mógł pan, panie Loeschen, opowiedzieć dzieciom i wnukom, że podziwiał pan na żywo jednego z najlepszych napastników w historii.

I chyba postradał pan rozum, panie Loeschen, jeśli za sztuczkę techniczną chciałby pan pozbawić Bundesligę pierwszego od 24 lat laureata plebiscytu na piłkarza roku. Tak, w pana kraju raptem raz na ćwierć wieku gra ktoś zasługujący na to wyróżnienie. I tym razem jest to kapitan reprezentacji Polski.

Gdy Bayern rozbił Barcelonę (8:2) w ćwierćfinale Ligi Mistrzów, nie apelował pan o litość dla Dumy Katalonii. Gdy Niemcy upokarzali Brazylię (7:1) w półfinale MŚ 2014, i to na ich terenie, też nie ciskał pan w rodaków gromami. A teraz przeszkadza panu jeden trik Lewandowskiego?

W dodatku nie była to sztuka dla sztuki, jakie często uprawia Neymar, za co rywale we francuskiej Ligue 1 urządzają na niego polowanie. To nie było wielokrotne wkręcanie rywala w ziemię czy przerzucanie nad nim piłki w narożniku boiska. Lewandowski w ten sposób zaliczył asystę, a przecież o to chodzi w piłce: żeby zdobyć bramkę.

Za to, co "Lewy" zrobił przez 10 lat gry w Niemczech, zasłużył na pomnik, a nie na nieuzasadnioną krytykę za to, że dodał odrobinę magii do mającej nadal krzywdzącą opinię siermiężnej Bundesligi. Tym jednym zagraniem Lewandowski znów zrobił świetną reklamę niemieckiej lidze. Znów, bo trzeba dużo złej woli, by nie łączyć wzrostu reputacji rozgrywek z nieprawdopodobnymi wyczynami Lewandowskim.

Od tego triku minęły już cztery dni, ale Bayern - najlepszy dziś klub w Europie - nadal chwali się popisem Polaka. "Ten gość jest nie z tej ziemi!" - napisał social media ninja mistrza Niemiec. Ale na miano większego kosmity zasłużył w tym wszystkim pan, panie Leuschen.

Źródło artykułu: