O ile werdykt UEFA wydawał się być formalnością, o tyle szokuje przewaga, z jaką Polak pokonał konkurentów. 477 punktów w głosowaniu 80 trenerów drużyn walczących w sezonie 2019/20 w fazie grupowej Ligi Mistrzów (32) i Ligi Europy (48) oraz 55 dziennikarzy, przy 90 punktach drugiego na podium Kevina De Bruyne to przepaść.
W dodatku jak rzadko w podobnych plebiscytach, nikt tu nie ma prawa czuć się pokrzywdzony wyborem Polaka. Zdarzało się, że Cristiano Ronaldo robił zawiedzioną minę podczas gali "Złotej Piłki", gdy wygrywał Leo Messi, albo odmawiał udziału w ceremonii FIFA Best, gdy nagrodę zgarniał Luka Modrić.
Poczucia niesprawiedliwego potraktowania nie krył w 2013 roku Franck Ribery, choć jak Robert Lewandowski zdobył wówczas "potrójną koronę", ale przegrał z Messim i Ronaldo w walce o "Złotą Piłkę". Czy rok później świeżo upieczony mistrz świata, Manuel Neuer. Kibice do dziś nie mogą uwierzyć, że w 2010 roku Najlepszym Piłkarzem nie został uznany Andres Iniesta, zdobywca zwycięskiego gola w finale mundialu dla Hiszpanii, ale jego kolega z Barcelony, Leo Messi, którego Argentyna skompromitowała się na turnieju w RPA, a on sam skończył go bez ani jednego gola.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piłkarski akcent podczas Fashion Week. Modelka w koszulce Interu
Na Lewandowskiego wskazywali wszyscy pytani eksperci i tylko Hansi Flick, Trener Sezonu UEFA kurtuazyjnie "nie umiał" wybrać między Polakiem a Neuerem. Dziś to napastnik Bayernu jest punktem odniesienia dla całej reszty i Antoine Griezmann może snuć marzenia, żeby "usiąść przy jednym stole z Polakiem". 55 goli w sezonie, tak trudnym, bo naznaczonym pandemią. Do tego tytuł króla strzelców każdych rozgrywek w jakich brał udział - mistrzostwo Niemiec (34 bramki w 31 meczach), Puchar Niemiec (6) oraz zwycięstwo Ligi Mistrzów (15). Jak napisała w uzasadnieniu UEFA "sezon 2019/20 był jednym z najznakomitszych w 120-letniej historii Bayernu i żaden zawodnik nie przyczynił się do tego bardziej niż Lewandowski".
Lewandowski zdobył uznanie świata nie tylko skutecznością. W końcu to Ciro Immobile z Lazio zgarnął mu sprzed nosa "Złoty But". Ale wszechstronnością oraz wyzbyciem się ego i pazerności w polowaniu na gole, jaką ciężko spotkać u jakiegokolwiek napastnika na świecie.
"Lewy" stał się wręcz synonimem ciężkiej pracy dla dobra drużyny. Harującego tak samo w ataku jak i w defensywie. Nierzucający focha, gdy nie dostał piłki w dobrej sytuacji, samemu oddając ją gdy tylko widzi, że kolega jest w znacznie lepszej. Bez wątpienia najlepszy środkowy napastnik świata, strzelający gole w meczach o każdą stawkę, w każdej fazie rozgrywek.
Tytuł Piłkarza Roku UEFA pieczętuje status Roberta Lewandowskiego jako najlepszego zawodnika w historii polskiego futbolu, o ile ktoś miał jeszcze wątpliwości, czy należy mu się on za samo wygranie Ligi Mistrzów, gdzie jest czwartym strzelcem wszech czasów. A przy tym najbardziej rozpoznawalnym polskim sportowcem, a zapewne w ogóle Polakiem na świecie. I doskonałym ambasadorem sukcesu nowoczesnej Polski.
Przykre jest jedynie to, że ten największy życiowy sukces "Lewego", o jakim każdy inny polski piłkarz w historii mógłby tylko pomarzyć, zbiega się z sądowym sporem o pieniądze z byłym agentem i współtwórcą pozycji "Lewego" w futbolu, Cezarym Kucharskim. Obaj panowie zamiast wspólne świętować wejście na absolutny piłkarski szczyt stają się bohaterami kolejnych artykułów tygodnika "Der Spiegel", zarzucających Robertowi uchylanie się od opodatkowania przed niemieckim fiskusem.
Jeśli, jak twierdzi otoczenie piłkarza, rzeczywiście nie ma on sobie nic do zarzucenia, a artykuły "Spiegla" są tylko elementem presji Kucharskiego na sąd przed rozpoczęciem procesu, to tym bardziej przykre, że rysy na nieskalanym dotąd wizerunku "Lewego" pojawiły się w tym samym czasie co największy blask. I jeśli piłkarz oczyści się kiedyś z zarzutów, to pewnie po długim, przewlekłym procesie.
Czytaj także: Robert Lewandowski ma już 21 trofeów!
Czytaj także: Robert Lewandowski inspiracją dla piłkarza Chelsea. "To najlepszy napastnik na świecie"