Marcin Wachowicz: Ciężko jest się podnieść po bramce do szatni

Arka Gdynia przegrała trzeci raz z rzędu w derbach Trójmiasta. Tym razem w Gdańsku żółto-niebiescy przegrali 2:1. Jedyną bramkę dla klubu z północy Trójmiasta zdobył Marcin Wachowicz, który wypowiedział się po meczu.

Arce Gdynia nie udało się wygrać w Gdańsku. Jakie były tego przyczyny? - Nie udało nam się wywieźć trzech punktów, gdyż straciliśmy głupie bramki. To jedna, wielka przyczyna. Poza tym nie możemy sobie pozwalać na to, aby tracić bramki w 47 minucie pierwszej połowy z rzutu karnego. To podcina skrzydła - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Marcin Wachowicz, który jednak był zadowolony ze stylu, w jakim zagrały oba trójmiejskie zespoły. - Myślę, że ten mecz wyglądał całkiem nieźle. Zarówno my, jak i Lechia mieliśmy swoje założenia, swoją taktykę i realizowaliśmy je jak najlepiej potrafiliśmy. W pewnym momencie Lechia przeważała, potem my lepiej graliśmy. Mecz był wyrównany, my mogliśmy wyrównać po strzałach Labukasa, Nicińskiego, ale Bąk znakomicie to wybronił. Trzeba jednak podnieść głowy do góry, gra wyglądała nieźle i z Legią będziemy grali o trzy punkty - zapowiada Wachowicz.

Mówi się, że mecze derbowe i inauguracje sezonu, to przez długi czas badanie przeciwnika, a zarówno Arka, jak i Lechia oddały po osiem strzałów w pierwszej połowie. - Tak, to prawda. Znaliśmy swoją wartość przed tym meczem. Nie patrzyliśmy na to, że to była inauguracja sezonu, otwarcie ligi. Wiedzieliśmy na co nas stać i graliśmy swoje - odpowiedział piłkarz Arki.

Bramka do szatni bardzo mocno podcięła Arce skrzydła. Do kontrataku w 66 minucie zespół z Gdyni praktycznie nie istniał na boisku, a Lechia ciągle atakowała na połowie żółto-niebieskich... - Ciężko jest się podnieść po bramce do szatni - przyznał Wachowicz. - Dzieliły nas przecież sekundy do gwizdka kończącego pierwszą połowę. Nie wiem dlaczego tak się stało, że potrzebowaliśmy tak długiego czasu w drugiej połowie. Jesteśmy profesjonalistami i nie możemy sobie pozwalać na takie rzeczy. Myślę, że Lechia wyczuła tą słabość i zaatakowali nas od początku drugiej połowy, chcieli podwyższyć wynik i grali spokojnie. W końcówce nie mieliśmy nic do stracenia, postawiliśmy wszystko na jedną kartę, ale nie udało się nawet zremisować - dodał wychowanek Piasta Choszczno.

Drugą bramkę Arka straciła po rzucie karnym. Czy według 28-letniego piłkarza ten karny powinien zostać podyktowany? - Nikt nie protestował a propos decyzji sędziego, bo jak on gwizdnął, to nie ma po co protestować. Z mojej perspektywy, gdyż stałem z boku uważam, że karnego nie było. Było to na linii szesnastki, albo i delikatnie przed i nie wiem, czy Bednarek czasem nie dotknął zawodnika Lechii. Trzeba jednak się pogodzić, żyć dalej i walczyć z Legią o trzy punkty - powiedział pogodzony z porażką zawodnik.

Przy swojej bramce, Marcin Wachowicz zaatakował Wołąkiewicza, odbierając mu piłkę. Jak twierdzi sam piłkarz, zagranie to nie było faulem. - Po prostu Wołąkiewicz wystawił za mocno piłkę, ja "dziubnąłem" ją fałszem do Tadka, jechaliśmy 3 na 2 i zachował się on bardzo dobrze - opisał sytuację strzelec bramki, który miał sporo miejsca do strzelenia tej bramki. - Mateusz odsunął się w drugą stronę. Widziałem, że jest luka. Strzelałem lewą nogą, bo prawą nie chciałem ryzykować - przyznał Marcin Wachowicz.

Źródło artykułu: