Serie A. Benevento - Napoli. Arkadiusz Milik definitywnie skreślony. "Jego powrót do zespołu nic nie znaczy"

Twitter / Manuel Guardasole/calcionapoli24.it / Arkadiusz Milik wrócił do treningów z SSC Napoli
Twitter / Manuel Guardasole/calcionapoli24.it / Arkadiusz Milik wrócił do treningów z SSC Napoli

- Klub musi zezwolić mu na treningi z drużyną do końca kontraktu. To jest przyczyna jego powrotu do zajęć - tłumaczy nam Manuel Guardasole. I dodaje, że relacje Arkadiusza Milika z Napoli są nie do odbudowania. To koniec przygody Polaka z Napoli.

W tym artykule dowiesz się o:

Latem polscy kibice żyli sagą transferową pod tytułem: "Co dalej z Arkadiuszem Milikiem?". Ostatecznie, choć łączony był z licznymi klubami, Polak pozostał w Neapolu. W Neapolu, w którym stał się persona non grata.

Zirytowane całą sytuacją władze klubu zadecydowały bowiem, by nie zgłaszać napastnika do żadnych rozgrywek - czy to ligowych, czy europejskich pucharów. Tym samym, przynajmniej do zimy, 26-latek pozostaje wyłączony z gry.

Nieco nadziei w serca polskich fanów wlały ostatnie doniesienia z Włoch. Milik pojawił się bowiem na treningu zespołu. Czy to oznacza, że może to być pierwszy krok do jego powrotu do gry?

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: dwulatek zachwyca. Może być w przyszłości nowym Messim

- Napoli mogło go usunąć z listy zgłoszeń do Serie A i Ligi Europy, ale jednocześnie klub musi zezwolić mu na treningi z drużyną do końca kontraktu. To jest przyczyna jego powrotu do zajęć - tłumaczy nam Manuel Guardasole, dziennikarz serwisu CalcioNapoli24. - Arek może być w dobrej kondycji fizycznej, nawet jeżeli nie będzie rozgrywał meczów - zaznacza.

- To jednak nie oznacza, że wraca do składu. Milik nie będzie ponownie brany pod uwagę po tym, jak odmówił przedłużenia kontraktu - tłumaczy nasz rozmówca. Jego zdaniem nie ma jakichkolwiek szans na odbudowanie relacji na linii klub - piłkarz. - Jestem pewien, że znajdzie nowy klub w styczniu. Taki, w którym będzie mógł regularnie grać przed przyszłorocznymi mistrzostwami Europy - kontynuuje Guardasole.

W Neapolu nikt za Milikiem specjalnie nie tęskni. Jego miejsce zajął sprowadzony przed sezonem za gigantyczne pieniądze Victor Osimhen. Nigeryjczyk od początku pokazuje wysokie umiejętności. Wielu ekspertów jest zdania, że nawet gdyby Milik nie poróżnił się z klubem, to i tak miałby znikome szanse na grę przy tak silnej konkurencji.

- Napoli wydało 70 milionów na Osimhena i 17 milionów na Petagnę tak więc... myślę, że Napoli będzie chciało grać właśnie nimi - komentuje włoski dziennikarz.

Sam Milik w ekskluzywnej rozmowie z WP SportoweFakty stwierdził, że sam zrobił wszystko, by zmienić klub. - Żeby transfer doszedł do skutku, do porozumienia muszą dojść: zawodnik i oba kluby. Z mojej strony było zielone światło. Nie dogadały się kluby. I zostałem w Neapolu (CAŁOŚĆ TUTAJ).

Nieco inaczej sprawę widzi jednak Guardasole, którego zdaniem wina leży nieco bardziej po środku.

- W tym okienku nie było łatwo o sprzedaż piłkarza za 20-25 milionów. Na pewno Napoli również ponosi za to winę, ale także Milik odrzucał oferty. Napoli nie chciało go sprzedawać do Juve czy Romy z powodu wewnątrzkrajowej rywalizacji - mówi nasz rozmówca.

Wygląda zatem na to, że nie ma żadnych szans, by Arkadiusz Milik wystąpił jeszcze w barwach klubu z Neapolu. Po raz ostatni w meczu o stawkę Polak zagrał 8 sierpnia, w spotkaniu rewanżowym 1/8 finału Ligi Mistrzów z Barceloną.  W tym sezonie opuścił już pięć pierwszych meczów, a przed nim jeszcze najprawdopodobniej 15 kolejnych do końca roku.

Pozostaje mieć jedynie nadzieję, że w styczniu zarówno sam piłkarz, jak i klub będą konkretniejsze w swoich działaniach i uda się doprowadzić do transferu. W przeciwnym razie 26-latka mogą ominąć przyszłoroczne mistrzostwa Europy. Trudno bowiem oczekiwać, by na turniej jechał piłkarz po roku bez gry.

W niedzielę, oczywiście bez Milika, Napoli zagra w 5. kolejce Serie A z Benevento. Początek meczu o godz. 15:00.

Czytaj także:
Jose Mourinho zniszczył niemieckiego mistrza świata. "Zmiażdżył moją pewność siebie"
Koronawirus. Roberto Mancini wywołał aferę. Teraz przeprasza

Źródło artykułu: