Andre Schurrle to mistrz świata z reprezentacją Niemiec z 2014 roku (w finale zaliczył asystę przy decydującym golu Mario Goetze), który "zawiesił buty na kołku" w wieku zaledwie 29 lat.
Jego dobrze rozwijająca się kariera zawróciła, gdy spotkał na swojej drodze Jose Mourinho. - To brutalny gość - stwierdził Schurrle w rozmowie z Joko Winterscheidt.
Niemiecki napastnik w 2013 roku dołączył do Chelsea Londyn. Pomimo wielkiego talentu i ogromnych ambicji w stolicy Anglii nie zdołał sobie poradzić, a kluczową rolę odegrał właśnie portugalski menedżer.
ZOBACZ WIDEO: PKO Ekstraklasa. Mecze mogłyby odbywać się z kibicami? Prezes ligi odpowiada
- Zawsze zastanawiałem się co on w ogóle robi? Dlaczego tak mnie traktuje? Dlaczego robi to ludziom? Z perspektywy czasu zdaję sobie sprawę, czego chciał. W tamtym czasie nie mogłem sobie jednak z tym poradzić. Budował ekstremalną presję - stwierdził.
Niemiec przyznał, że poczuł "moc" Mourinho jeszcze przed przejściem na Stamford Bridge. Tak było w meczu pożegnalnym Michaela Ballacka, gdzie zaproszono Portugalczyka na ławkę trenerską. - Powiedział mi wtedy, że jeżeli nie strzelę dwóch goli to wypożyczy mnie do Southampton. Nie wiedziałem czy żartuje, czy nie - wspomina Schurlle.
Potem, już w barwach Chelsea, Niemiec gasł w oczach. Tak samo upadała jego pewność siebie. - Zaczynałem mecze od początku, a w połowie zostawałem zmieniany. W kolejnym spotkaniu lądowałem na trybunach. Nie mogłem tego zrozumieć. Straciłem poczucie własnej wartości. Moje ego zostało zranione - wyjaśnia.
"The Blues" Schurlle opuścił po półtora roku - w lutym 2015 roku wrócił do Niemiec, do VfL Wolfsburg. Potem była jeszcze m.in. Borussia Dortmund czy Fulham FC, ale nigdzie nie zdołał już się odbudować. W lipcu 2020 ostatecznie zdecydował się zakończyć karierę.
Zobacz także:
Jose Mourinho zadowolony z nowego napastnika Tottenhamu
Rośnie nowa gwiazda, Darwin Nunez pobije kolejny rekord klubu z Lizbony