Pierwszy krok na drodze ku ekstraklasie - relacja z meczu Górnik Łęczna - Widzew Łódź

Niedzielny pojedynek dostarczył emocji godnych czołowych drużyn I ligi. Wiele działo się nie tylko na boisku, ale i na trybunach. Faworyzowani goście wywiązali się ze swojej roli i wyjechali z Łęcznej z tarczą.

Już przed pierwszym gwizdkiem sędziego wiele emocji wśród kibiców wywołała wyjściowa jedenastka Górnika. Trener Wojciech Stawowy postawił m.in. na Dawida Sołdeckiego i Piotra Rafalskiego, 24-letniego obrońcę, który zadebiutował w I lidze.

Od początku obie drużyny grały bardzo ambitnie, Górnik nie odstawał od faworyzowanego Widzewa. Już w 4. minucie błąd Macieja Mielcarza mógł gości bardzo drogo kosztować. Wybił on piłkę pod nogi Piotra Bazlera, który szybko zdecydował się na strzał, lecz golkiper nie dał się zaskoczyć.

Po kilku minutach sporo emocji na trybunach wzbudziły nie wydarzenia boiskowe, a szarża kibiców, którzy sfrustrowani długim oczekiwaniem w kolejce postanowili sforsować bramkę i wejść na stadion. Ochrona interweniowała niezbyt skutecznie.

Pierwszą groźną sytuację podbramkową Widzew stworzył w 17. minucie po stałym fragmencie gry. Adrian Budka dośrodkował z rzutu rożnego wprost na głowę Mindaugasa Panki, który trafił w poprzeczkę.

Gdy obie drużyny tworzyły ciekawe widowisko sędzia postanowił wkroczyć do akcji. W 21. minucie lewą stroną boiska szarżował Łukasz Broź, bez trudu wymanewrował Pawła Głowackiego i wślizgiem zatrzymał go Veljko Nikitović. Kibice byli przekonani, że faul był przed linią pola karnego, lecz arbiter miał inne zdanie na ten temat. - To był ewidentny faul. Trudno jednak powiedzieć czy przed polem karnym czy w nim - mówi kapitan Widzewa, Jarosław Bieniuk. - To było przed, jest jeszcze ślad na murawie w tamtym miejscu - przekonuje Paweł Głowacki.

Do piłki ustawionej na 11. metrze podszedł Marcin Robak i technicznym strzałem pokonał Jakuba Wierzchowskiego. Górnik dążył do odrobienia strat, przeprowadzał sporo akcji, jednak pewnie spisywał się blok defensywny rywali. Najlepszą okazję gospodarze mieli w doliczonym czasie gry I połowy, kiedy po uderzeniu Dawida Sołdeckiego piłkę wybił Adrian Budka.

Łodzianie nie zamierzali spocząć na laurach i wykorzystywali słabą dyspozycję Radwańskiego, raz po raz atakując tą stroną boiska. W przeciągu 60 sekund dwie niezłe sytuacje podbramkowe zmarnował Panka. Najpierw był zupełnie niepilnowany, a mimo to głową nie trafił w bramkę, a po chwili znów miał przed sobą tylko Wierzchowskiego i ponownie posłał futbolówkę obok słupka.

Górnik często próbował długich podań w kierunku napastników, jednak przy wysokich obrońcach Widzewa nie zdawało to egzaminu. W 64. minucie na boisko wszedł Janusz Surdykowski, który wzrostem dorównywał rywalom, lecz nie zdziałał zbyt wiele.

Łodzianie robili wszystko, by podwyższyć prowadzenie. W 67. minucie Budka przymierzył zza szesnastki, Wierzchowski wypuścił piłkę z rąk i przeciwników ubiegł Rafalski. 4 minuty później w ogromnym zamieszaniu Piotr Grzelczak nie trafił w pustą bramkę. Chwilę później Robak przymierzył pod poprzeczkę i znów doświadczony golkiper nie dał się zaskoczyć.

Widzew dopiął swego na 9 minut przed końcem regulaminowego czasu gry. Piłkę stracił Bazler, przejął ją Robak i podał do Piotra Kuklisa, któremu nie pozostało nic innego jak podwyższyć na 2:0.

Gospodarze starali się odpowiedzieć choć jedną bramką, lecz w 87. minucie strzał głową Prejuce'a Nakoulmy zdołał obronić Mielcarz.

Górnik Łęczna - Widzew Łódź 0:2 (0:1)

0:1 - Robak (k.) 23'

0:2 - Kuklis 83'

Składy:

Górnik Łęczna: Wierzchowski - Radwański (75' Tomczyk), Nikitović, Rafalski, Głowacki - Bartoszewicz, Bazler, Sołdecki (75' Wójcik) - Nazaruk (64' Surdykowski), Nakoulma, Niedziela.

Widzew Łódź: Mielcarz - Szymanek, Bieniuk, Ukah, Broź - Grzelczak (90' Grzeszczyk), Panka, Durić (63' Oziębała), Kuklis, Budka (88' Sernas) - Robak.

Żółte kartki: Bartoszewicz, Nikitović (Górnik) oraz Szymanek (Widzew).

Sędzia: Grzegorz Stęchły (Jarosław).

Widzów: 4500.

Najlepszy piłkarz Górnika: Prejuce Nakoulma.

Najlepszy piłkarz Widzewa: Piotr Kuklis.

Piłkarz meczu: Piotr Kuklis.

Komentarze (0)