Wieści z Włoch były niepokojące, tym bardziej, że nie przynosiły żadnych konkretnych informacji. Po incydencie podczas treningu, po tygodniu Patryk Dziczek wyszedł ze szpitala. Później jeszcze miał tydzień wolnego. Dopiero później wrócił do gry, ale i tak opuścił zgrupowanie młodzieżowej reprezentacji Polski.
W rozmowie z Izą Koprowiak w "Przeglądzie Sportowym" wyjawił, jak dokładnie wyglądały jego problemy ze zdrowiem. - Była mniej więcej godzina 16, mieliśmy zajęcia. Rozgrzewka, trochę taktyki, ćwiczyliśmy podania, a na koniec gierka sześć razy po sześć minut. Zaczynaliśmy czwartą serię. Podałem piłkę do kolegi, zrobiłem krok do przodu i padłem. Całkowicie straciłem przytomność - mówił Dziczek.
- Nasz doktor musiał szybko interweniować, bo nie mogłem oddychać. Musiał wyciągnąć mi język z ust, bo ten zawinął się w gardle. To nie było proste, bo zaciskałem szczękę, ale na szczęście nasz lekarz wiedział, co robić, bardzo szybko zareagował i mi pomógł. Kiedy wyciągnął mi język, ocknąłem się. Trudno mi się oddychało, ale byłem już świadomy - kontynuował.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: cudowna bramka w Copa Libertadores. Z 25 metrów idealnie pod poprzeczkę!
Trafił do szpitala, ale ostatecznie nie znaleziono przyczyny omdlenia zawodnika na treningu. - Szczegółowo mnie diagnozowano, dwukrotnie miałem rezonans głowy, EKG serca, regularnie pobierali mi krew. Myślę, że przez tydzień przeszedłem więcej badań niż przez całe dotychczasowe życie. Sprawdzili mój stan zdrowia bardzo dokładnie, ostatecznie nie znaleźli żadnej przyczyny omdlenia. Usłyszałem, że być może zjadłem za wcześnie posiłek, serce zaczęło szybciej pompować krew w organizmie - wyjaśnił.
Patryk Dziczek trafił do Włoch w lecie zeszłego roku. Lazio Rzym kupiło defensywnego pomocnika za 2,15 mln euro i od razu wypożyczyło piłkarza na 2 lata do US Salernitana 1919.
Czytaj też:
Klubowe Mistrzostwa Świata przełożone. Wiadomo, kiedy Robert Lewandowski powalczy o kolejne trofeum
Trwa fatalna seria Schalke 04 Gelsenkirchen. Rzut karny dał remis VfB Stuttgart