Poziom, jakiego nie zna nikt - komentarze po meczu Korona Kielce - Polonia Warszawa

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Korona 4, Polonia 0. Trener Jacek Grembocki na pomeczowej konferencji prasowej zrzucił winę za ten stan rzeczy na kiepsko grającą defensywę. <i>- Życzę sobie, bym nie musiał nigdy więcej przeżywać tego, co przeżyłem przy linii patrząc na postawę bloku obronnego</i> - mówił wyraźnie poirytowany. W zdecydowanie lepszym nastroju był trener kielczan, Marek Motyka. Choć starał się studzić zapały, podkreślając, że na prawdziwą weryfikację formy jego zespołu przyjdzie jeszcze czas.

Jacek Grembocki (trener Polonii Warszawa): Nie dziwię się prezesowi, że wyszedł po czwartej bramce. Gdybym dawał taką kasę na klub, to sam wyszedłbym ze stadionu. I to nie po czwartym golu, a drugim. Ale ja trenera bym nie zwolnił. To, co pokazaliśmy w defensywie, po raz pierwszy w takim ustawieniu, było fatalne. Życzę sobie, żebym nie musiał nigdy więcej przeżywać tego, co przeżyłem dzisiaj przy linii patrząc na postawę bloku obronnego. W ofensywie był to całkiem fajny mecz. Ktoś może powiedzieć, że Korona przeważała. To prawda, kielczanie zagrali dobry mecz, ale przy tym poziomie, jaki prezentowaliśmy w defensywie... Szczerze mówiąc, nie znam takiego poziomu. Ale samobójstwa nie popełnię.

Marek Motyka (trener Korony Kielce): Przed meczem mówiłem, że nie wiem w jakim miejscu jesteśmy. Dzisiaj widzę, że w dobrym. Ten wynik to zapłata za zaufanie dla kibiców, działaczy i całego środowiska piłkarskiego w Kielcach. Piłkarze wykazali się ogromną mądrością w grze. Chciałem im za to pogratulować. Szyki pokrzyżowały nam kontuzje zawodników, chcieliśmy wzmocnić siłę ofensywną, ale musieliśmy nieco skorygować skład. Cieszę się, że piłkarze przy wyniku 3:0 czy 4:0 cały czas atakowali i próbowali zdobyć kolejne bramki. Nie był to jednostronny mecz, bo Polonia atakowała. Ale nie potrafiła sobie poradzić z naszym blokiem obronnym, który grał nienagannie. Wygraliśmy, chyba nikt nie spodziewał się takiej postawy Korony. Zawodnicy wykazali się mądrością i sprytem. Obrona zagrała dobry mecz, ale świetnie między słupkami spisywał się Radek Cierzniak. On nam wybronił fantastycznie spotkanie, był doskonały. To dzięki niemu Korona nie straciła ani jednego gola. Nie zapominamy jednak, że jesteśmy beniaminkiem. Będziemy twardo stąpać po ziemi. W poniedziałek zawodnicy mogą chodzić z wysoko podniesionymi głowami, ale już od wtorku zabieramy się do pracy. Nie podniecam się tym meczem, bo dzisiaj wszyscy chwalą i biją brawo, a za dwa tygodnie może być zupełnie inaczej. Trzeba zachować pokorę. Za tydzień przyjeżdża do Kielc silny Lech. Będzie to prawdziwy sprawdzian naszych możliwości.

Radosław Cierzniak (zawodnik Korony Kielce): Zagraliśmy bardzo dobre zawody. Nie chcę przypisywać sobie zasług. Miałem przed sobą znakomicie ustawiony zespół. Czułem się z tego powodu bardzo pewnie. Polonia miała kilka groźniejszych sytuacji, ale my wykazaliśmy się dużą skutecznością. Może z uśmiechem wrócić do domu, do swojej żony. Myślę, że małżonka również będzie zadowolona z mojego powrotu.

Tomasz Nowak (zawodnik Korony Kielce): Nikt z nas nie spodziewał się tego wyniku, ale my od początku wierzyliśmy, że to spotkanie można wygrać. Spodziewaliśmy się wyniku 1:0, może 2:1. Jesteśmy silnym zespołem i pewnie namieszamy jeszcze w Ekstraklasie. Na boisku pojawiłem się w drugiej części spotkania, mogę troszkę żałować, że nie zdobyłem gola. Ale cieszę się, że trafienie zaliczył Czarek Wilk. On, Jacek Kiełb i ja chyba wnieśliśmy trochę świeżości do zespołu, kiedy trener Motyka wpuścił nas na plac gry po zmianie stron.

Łukasz Nawotczyński (zawodnik Korony Kielce): Marzyliśmy o takim wyniku. Trener Motyka powtarzał nam, że priorytetem jest dobra gra w obronie. Że jeśli uda się nie stracić bramki, to na pewno uda się ją strzelić. Polonia miała w tym spotkaniu swoje sytuacje. Mogła trafić do siatki. Ale tylko nasza dobra postawa sprawiła, że mecz zakończył się tak znakomitym rezultatem.

Michał Chałbiński (zawodnik Polonii Warszawa): Czy Korona nas zaskoczyła? Nie, to raczej my sami siebie zaskoczyliśmy. Co tu dużo opowiadać. Wszyscy, którzy byli na stadionie widzieli co się stało. Ciężko mi coś mądrego wymyślić, sami jesteśmy zdziwieni tym, co się wydarzyło. Nie zlekceważyliśmy przeciwnika, mieliśmy go dobrze rozpracowanego. Mecz jednak ułożył się tak, a nie inaczej. Na pewno jednak nie możemy tłumaczyć się tym, że w czwartek graliśmy pucharowym mecz z Bredą. Nie możemy się tłumaczyć zmęczeniem po tym spotkaniu.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (0)