Być jak Robert Lewandowski. Rywale zaczynają kopiować Polaka

PAP/EPA / Sebastian El-Saqqa / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
PAP/EPA / Sebastian El-Saqqa / Na zdjęciu: Robert Lewandowski

Robert Lewandowski we wtorek strzelił swojego 12. gola z rzutu karnego w Lidze Mistrzów. Z "wapna" w Champions League ma stuprocentową skuteczność. Nic dziwnego, że rywale zaczynają kopiować styl wykonywania "jedenastek" Polaka.

Bayern Monachium nie zagrał wybitnego meczu w Salzburgu. To gospodarze objęli prowadzenie, a jeszcze w 79. minucie utrzymywali remis 2:2. W końcówce opadli jednak z sił i bawarski walec wtłoczył im aż cztery gole.

Robert Lewandowski najpierw wyrównał z rzutu karnego na 1:1, a w końcówce podwyższył na 5:2. Choć w niemieckich mediach został oceniony bardzo wysoko - dziennik "Bild" dał mu nawet najwyższą notę 1, czyli "klasę światową". Ale zwrócono też uwagę, że Polak po raz pierwszy wyraźnie irytował trenera Hansiego Flicka egoistycznymi zachowaniami. Na przykład gdy po jednym z kontrataków uderzył wysoko nad bramką zamiast oddać piłkę do lepiej ustawionego Thomasa Muellera. Serwis sport.de wypomniał też mu, że to przez jego stratę piłki gospodarze wyprowadzili kontrę, po której zdobyli drugą bramkę.

Dzięki dwóm bramkom "Lewy" stał się jednak trzecim najskuteczniejszym strzelcem w historii europejskich pucharów, wyprzedzając legendarnego Raula - ma już 77 goli. W samej Champions League jako czwarty zawodnik przebił barierę 70 bramek. Już tylko jednej brakuje mu do przeskoczenia Hiszpana i zajęcia miejsca na podium obok Cristiano Ronaldo i Leo Messiego.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niecodzienna sytuacja w Rumunii. Bramkarz bohaterem!

Co więcej, "Lewy" wykorzystał bezbłędnie 12. kolejną "jedenastkę" w Lidze Mistrzów i pod tym względem ma w Champions League stuprocentową skuteczność. Miałby na koncie jeszcze więcej karnych, gdyby w tej edycji rozgrywek arbiter już dwukrotnie nie cofnął Polaka, ustawiającego piłkę na jedenastym metrze, po interwencji VAR. Taka sytuacja miała miejsce i w meczu z Lokomotiwem Moskwa, i we wtorkowym spotkaniu z Salzburgiem.

Statystycznie Polak jest najlepszym wykonawcą rzutów karnych w najlepszych pięciu ligach świata w XXI wieku. W opublikowanym w lipcu zestawieniu uwzględniającym zawodników, którzy wykonali co najmniej 30 karnych w latach 2000-2020, jego skuteczność wynosiła 91,1 proc. Co ciekawe, Ronaldo zajął dopiero 28. pozycję (84 proc.), a Messi 52. (77,8 proc.).

"Lewy" nie od razu był tak perfekcyjny. Jeszcze w czasach, gdy w Borussii Dortmund rzadko podchodził do karnych, nie był wyznaczany przez Juergena Kloppa do serii "jedenastek" i zdarzało mu się pudłować przy co czwartej próbie. Np. w 2012 roku nie podszedł do ani jednej. Rok później, gdy strzelił Realowi Madryt cztery gole w niezapomnianym półfinale, ostatnią bramkę zdobył właśnie z 11. metra. Ale dosłownie kilka dni później zmarnował karnego w Bundeslidze, który mógł dać Borussii wygraną z Bayernem i przewagę psychologiczną przed finałem Ligi Mistrzów na Wembley.

W tamtych czasach "Lewy" strzelał raczej na siłę. Dopiero po 2015 roku zaczął wypracowywać swój unikalny, charakterystyczny styl ze zwolnieniem rytmu w przedostatnim korku. Jeszcze na Euro 2016 w serii karnych ze Szwajcarią strzelił zwyczajnie (i był to jego ostatni taki karny), by już kilka dni później przeciwko Portugalii wykorzystać "łamańca".

Nic dziwnego, że inni piłkarze zaczynają kopiować styl Lewandowskiego. Od lat pracuje nad tym Krzysztof Piątek. Ale także rywale wzorują się na "Lewym". W niedzielnym meczu Hoffenheim z Unionem Berlin właśnie w taki sposób gola na 1:0 strzelił Max Kruse. Niemiec nigdy jeszcze nie zmarnował karnego w Bundeslidze, jego statystyka to 15 na 15, jednak i on zaczął strzelać ze zmianą tempa jak Polak.

Z kolei w sobotę w identyczny sposób, choć nie tak płynnie jak Lewandowski, wykorzystał karnego Argentyńczyk Nicolas Gonzalez, zdobywając swojego pierwszego gola w Bundeslidze i zapewniając VfB Stuttgart wyjazdowy remis z Schalke 04. Także rywalizujący z Lewandowskim o tytuł króla strzelców Bundesligi napastnik Hoffenheim Andrej Kramarić zaczął wykonywać "11" w podobnym stylu.

Tak strzelił gola w wygranym 3:2 meczu z 1.FC Koeln, choć już strzelając karnego w wygranym sensacyjnie 4:1 spotkaniu z Bayernem, nie odważył się złamać tempa przeciwko Manuelowi Neuerowi. Z kolei w wygranym w czerwcu 4:0 meczu z Borussią Dortmund, nie dość, że zmienił tempo, to jeszcze oddając strzał odwrócił głowę w kierunku swoich kolegów. Zupełnie jak Lewandowski.

W Borussii Dortmund egzekutorem "jedenastek" jest Jadon Sancho. Ale kiedy piłkę kładzie na "wapno" Erling Haaland, widać, że inspiruje się Lewandowskim, którego następcą próbuje stać się dla kibiców BVB i gonić w klasyfikacji strzelców. 20-letni Norweg egzekwuje rzuty karne dokładnie tak samo jak Polak i to już od czasów gry w Red Bull Salzburg. Tak pokonał bramkarza Napoli w poprzedniej edycji Ligi Mistrzów, a już w barwach BVB w towarzyskim meczu z Altach oraz wrześniowym pojedynku z Borussią Moenchengladbach (3:0).

Kto następny?

Źródło artykułu: