Liga Europy. Benfica - Glasgow Rangers. Remis w przedziwnych okolicznościach

Dwa gole samobójcze, czerwona kartka, bramka na remis w doliczonym czasie, prawie 80 minut gry Benfiki bez celnego strzału. Rangersi postawili się lizbończykom i zagrali z nimi niesamowite spotkanie.

Marcin Jaz
Marcin Jaz
Nicolas Otamendi (z lewej) oraz Aribo PAP/EPA / JOSE SENA GOULAO / Na zdjęciu: Nicolas Otamendi (z lewej) oraz Aribo
Pierwsza bramka padła w pierwszej akcji meczu. Rafa Silva wbiegł w pole karne, chciał zagrać na piąty metr, ale nabił nogi Connora Goldsona i futbolówka wylądowała w siatce. Wydawało się, że gol samobójczy zdobyty już na starcie całkowicie ustawi mecz pod dyktando Benfiki. Niedługo później prowadzenie mogli podwyższyć Pizzi, Haris Seferović i Everton, ale brakowało im celności.

Spotkanie wywróciło się do góry nogami, gdy czerwoną kartkę zobaczył Nicolas Otamendi. Potrącił wychodzącego do sytuacji sam na sam Ryana Kenta, więc sędzia nie miał innej możliwości i wyrzucił Argentyńczyka z boiska. Od tego momentu gospodarze stracili panowanie w środku pola i stracili dwa gole. Najpierw piłkę do własnej siatki skierował Diogo Goncalves, który źle wybijał mocne dośrodkowanie Jamesa Taverniera. Dosłownie chwilę później Glen Kamara płaskim strzałem zza pola karnego zmusił bramkarza do kapitulacji. Jego próba okazała się jedynym celnym strzałem w pierwszej połowie, bowiem do przerwy obie ekipy miały problem ze stworzeniem groźnej sytuacji.

W drugą połowę lepiej weszli Szkoci, którzy po kilku minutach od wznowienia gry podwyższyli swoje prowadzenie. Dobre zagranie Taverniera pod linię bramkową zamknął Alfredo Morelos. Benfica nie potrafiła złapać rytmu, przypominała zamroczonego boksera po mocnym prawym sierpowym. Zaskakiwał ją wysoki pressing Rangersów. Rafa Silva nie był w stanie sam ciągnąć ofensywy. Kroku dotrzymali mu wchodzący z ławki Darwin Nunez i Luca Waldschmidt. Współpraca tego tercetu pozwoliła najpierw zdobyć gola kontaktowego, a w doliczonym czasie gry wyrównać. Przy trzeciej bramce Benfiki szczególnie popisał się Nunez, który mając kilka metrów więcej do piłki niż rywale, wyprzedził ich i pokonał bramkarza w sytuacji sam na sam.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kompletnie zaskoczył bramkarza. Komentator "odleciał"

Rangersi mogli to wygrać, ale sytuacja Ryana Kenta i Morelosa nie dawały szczęścia.

Pierwsze 25 minut można uznać za kuriozalne. Nikt nie spodziewał się takiego przebiegu meczu, gdzie Rangersi faktycznie zaczną dominować, a Benfica odpali w samej końcówce. Remis sprawia, że ekipa ze stolicy Portugalii utrzymała prowadzenie w grupie D Ligi Europy.

Benfica Lizbona - Rangers FC 3:3 (1:2)
1:0 - Connor Goldson (sam.) 1'
1:1 - Diogo Goncalves (sam.) 24'
1:2 - Glen Kamara 25'
1:3 - Alfredo Morelos 51'
2:3 - Rafa Silva 77'
3:3 - Darwin Nunez 90+1'[b]

Benfica: [/b]Odisseas Vlachodimos - Diogo Goncalves (46' Gilberto), Nicolas Otamendi, Jan Vertonghen, Nuno Tavares (46' Alejandro Grimaldo) - Pizzi (21' Jardel), Julian Weigl, Adel Taarabt - Everton (67' Luca Waldschmidt), Haris Seferović (60' Darwin Nunez), Rafa Silva. Trener: Jorge Jesus.

Glasgow Rangers: Allan McGregor - James Tavernier, Connor Goldson, Filip Helander, Borna Barisić - Steven Davis, Ryan Jack, Joe Aribo (69' Scott Arfield) - Glen Kamara, Ryan Kent, Alfredo Morelos. Trener: Steven Gerrard.

Czerwona kartka: Otamendi (Benfica; bezpośrednia, za faul).

Sędzia: Jesús Gil Manzano (Hiszpania).

Czytaj też:
Zobacz tabelę grupy Lecha
Boniek kpi z sędziego

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×