Der Klassiker to najważniejszy mecz w Bundeslidze, a Robert Lewandowski jest dla niego tym, kim Lionel Messi jest dla El Clasico - największą gwiazdą. Wystąpił w nim 35 razy i zdobył 23 bramki - jest najlepszym strzelcem w historii rywalizacji Bayernu z Borussią. Nie bez przyczyny Niemcy nazywają go "Mr. Klassiker".
Nawet legendarny Gerd Mueller, który w wielu kategoriach wydaje się być poza zasięgiem "Lewego", nie był tak skuteczny w klasyku. Z rekordem "Bombera" (15) Polak rozprawiał się już trzy lata temu.
A w przeciwieństwie do Muellera, Lewandowski brylował w Der Klassikerze w barwach obu klubów. Jako gracz BVB ucierał nosa Bayernowi (5), a teraz sam jest katem Borussii (18). W 7 ostatnich ligowych klasykach zdobył aż 12 bramek. Trafiał w 5 z nich - pusty przebieg miał jedynie w ostatnim, pierwszym po przerwie spowodowanej wybuchem pandemii.
Narodziny gwiazdy
Lewandowski jest zmorą, z jaką klub z Dortmundu nigdy wcześniej się nie zetknął. Następne pokolenia kibiców BVB będą straszyć swoje dzieci opowieściami o nim. Ale najpierw Polak był przecież bohaterem Signal Iduna Park. W klasyku strzelał gole przełomowe, historyczne, spektakularne. Stawiał w nim kroki milowe swojej kariery.
Jak 11 kwietnia 2012 roku. Po 30 kolejkach liderem Bundesligi była broniąca mistrzostwa Borussia, ale nad drugim w tabeli Bayernem miała tylko 3 punkty przewagi. Faworytem bezpośredniego meczu byli rozpędzeni Bawarczycy, ale Borussia odparła szturm rywala. Zwycięstwo 1:0 po golu "Lewego" w zasadzie przesądziło o mistrzostwie dla BVB. 7 lat później Polak przyznał "Kickerowi", że to jego najważniejszy gol w karierze.
Lewandowski zalazł tym Bayernowi za skórę, a miesiąc później sprawił, że Uli Hoeness i Karl-Heinz Rummenigge zapragnęli go ściągnąć na Saebener Strasse. Kto wie, gdzie byłby dziś "Lewy", gdyby nie jego show w klasyku z 12 maja 2012 roku. W finale Pucharu Niemiec Borussia rozbiła Bayern 5:2, a on skompletował hat-trick. To właśnie wtedy Hoeness i Rummenigge "zachorowali" na Polaka.
Bez litości
Borussia nie chciała jednak sprzedawać swojego asa największemu rywalowi. Lewandowski trafił do Bayernu dwa lata później, jako wolny zawodnik. Do dziś to jeden z najbardziej spektakularnych "wolnych transferów" w świecie futbolu. W Monachium szybko przekonali się, że warto było czekać na Polaka, który po danym Bayernowi słowu odrzucił nawet ofertę Realu Madryt.
They don't call him Mr. Klassiker for nothing@lewy_official pic.twitter.com/7Gj0DFOL6w
— Bundesliga English (@Bundesliga_EN) May 26, 2020
Do gry przeciwko Borussii Lewandowski podszedł bez sentymentu i ukłuł BVB już przy pierwszej okazji. 1 listopada 2014 roku Borussia prowadziła w Monachium po golu Marco Reus. Goście długo, bo do 72. minuty, opierali się gospodarzom, ale w końcu żółtą ścianę skruszył "Lewy", a chwilę później zwycięską bramkę zdobył Arjen Robben.
Po trafieniu Polaka na 1:1 Allianz Arena eksplodowała z radości, ale strzelec stłumił radość. Zrobił to z szacunku dla poprzedniego klubu i jego kibiców. Litości Borussii jednak nie okazywał. Gdy w kolejnych klasykach Bayern deklasował BVB 5:1, 4:1 i 6:0, Lewandowski zdobył 7 z 15 bramek.
A 3 golami strzelonymi 31 marca 2018 roku przeszedł do historii - został pierwszym piłkarzem, który skompletował w Der Klassikerze hat-trick zarówno jako piłkarz Borussii, jak i Bayernu.
Zobacz hat-tricka Roberta Lewandowskiego w meczu z Borussią:
Ale Lewandowski sprawdza się nie tylko, gdy wszystko jest dopięte na ostatni guzik. W sezonie 2018/19 Borussia była blisko przerwania hegemonii Bayernu. BVB długo był liderem, ale jego przewaga topniała z kolejki na kolejkę. O tytule miał zadecydować zaplanowany na 28. serię klasyk. Bayern pokazał Borussii miejsce w szeregu i przywrócił stary ład. Rozbił pretendenta 5:0, a bohaterem hitu był oczywiście Lewandowski, który ustrzelił dublet. Bayern zepchnął Borussię z fotela lidera i obronił tytuł.
Król i następca tronu
Lewandowski od lat jest najważniejszym aktorem hitu niemieckiej ekstraklasy, ale w sobotę nie wszystkie światła będą skierowane na niego. "Lewy" jest królem Bundesligi, ale w Borussii występuje typowany na następce tronu Erling Haaland. Nie ma w tym krzty przesady - pojedynek Polaka z Norwegiem będzie rywalizacją dwóch najskuteczniejszych piłkarzy 2020 roku i sezonu 2020/21.
Lewandowski w tym roku kalendarzowym zdobył 39 bramek, a licznik trafień Haalanda wskazuje 33 (tyle samo co Cristiano Ronaldo). A po letniej przerwie górą jest napastnik BVB. 20-latek strzelił 16 goli dla klubu i reprezentacji, podczas gdy "Lewy" ma na koncie 14 bramek dla Bayernu i Polski. Nic dziwnego, że przed meczem niemieckie media żyją głównie rywalizacją Lewandowskiego i Haalanda. "Bild" wybiegł w przyszłość i zadał wybitnym piłkarzom pytanie: "Czy Norweg będzie lepszy od Polaka?".
Robert Lewandowski and his #1 challenger, Erling Haaland
— Bundesliga English (@Bundesliga_EN) November 7, 2020
The race so far pic.twitter.com/HInHmMeAUF
- Haaland może być jeszcze lepszy od Lewandowskiego. Jest aktualnie dużo lepszym piłkarzem, niż Polak był w jego wieku - odpowiedział Pierre Littbarski. W podobnym tonie wypowiedział się Dieter Mueller: - Haaland ma wszystko, by stać się lepszym zawodnikiem od Lewandowskiego, który jest piłkarzem doskonałym. Świetnie operuje obiema nogami, ma wielką pewność siebie.
Znaleźli się też jednak tacy, którzy mają inne zdanie. - Dla mnie Lewandowski jest obecnie miarą wszystkiego na pozycji środkowego napastnika. Nie sądzę, by Haaland kiedykolwiek był od niego lepszy - stwierdził Uwe Seeler. Klaus Fischer: - Osobiście nie sądzę, że Haaland będzie lepszy, ponieważ nie gra tak dobrze głową i nie ma tak dobrej prawej nogi jak Lewandowski.
Hit 7. kolejki Bundesligi Borussia Dortmund - Bayern Monachium w sobotę o godz. 18:30.