Liga Narodów. W reprezentacji nie ma alternatywy dla niegrającego Milika

ONS.pl / Pawel Kibitlewski / Na zdjęciu: Arkadiusz Milik
ONS.pl / Pawel Kibitlewski / Na zdjęciu: Arkadiusz Milik

Choć Kamil Grosicki i Arkadiusz Milik nie grają w klubach, a ten drugi nie został nawet zgłoszony do rozgrywek, selekcjoner Jerzy Brzęczek ma pełne prawo powoływać obu zawodników do kadry. To kwestia przydatności, a nie dawnych zasług.

Po tym jak po tradycyjnych, długich perturbacjach transferowych Kamilowi Grosickiemu nie udało się zamienić West Bromwich Albion na Nottingham Forest, czyli Premier League na Championship, gdzie miałby możliwość regularnych występów, skrzydłowy reprezentacji Polski dzielnie oznajmił, że Jerzy Brzęczek "wręcz nie ma prawa powoływać zawodników, którzy nie grają". Choć wiadomo jak bardzo zależy "Grosikowi" na kadrze, której zawsze oddawał serce bez względu na liczbę minut w sezonie.

Ich choć jest to zasada słuszna, selekcjonerzy nie tylko reprezentacji Polski wielokrotnie robili o niej odstępstwa, kierując się czy to sympatiami czy brakiem alternatywy.

Pierwotnie pominięty, Grosicki został ostatecznie dopisany do kadry WBA zgłoszonej do ligowych rozgrywek. Do stycznia na pewno nie wystąpi w ligowym meczu o stawkę Arkadiusz Milik, którego stosunki z Napoli nadal są lodowate. Na dziś nie wiadomo, czy właściciel klubu Aurelio De Laurentiis pozwoli mu odejść w styczniu do innego klubu, by regularną grą mógł zapracować na powołanie do kadry na Euro 2021.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niecodzienna sytuacja w Rumunii. Bramkarz bohaterem!

Po ostatnich negocjacjach z agentem Polaka, który odrzucił propozycję przedłużenia kontraktu o rok, Napoli utrzymuje, że pozwoli mu odejść w styczniu za 20 mln euro. To cena zaporowa. Nikt nie zapłaci tyle za zawodnika, który w letnim oknie transferowym będzie od wzięcia za darmo.

Kwota, za jaką mógłby odejść Milik (5-10 mln euro), może zniechęcić de Laurentisa, który zdaniem włoskich dziennikarzy działa na tyle niekonwencjonalnie, że może woleć uziemić Polaka do końca kontraktu, by w ten sposób wysłać sygnał wszystkim swoim obecnym i przyszłym zawodnikom, którym strzeliłoby do głowy iść w ślady Milika.

Z drugiej strony specyfika pandemicznego sezonu, w trakcie którego kadry klubów co rusz osłabia kwarantanna zawodników, a spiętrzenie meczów przyczynia się do przemęczenia piłkarzy i kontuzji, pozwala żywić nadzieję, że Milik będzie w styczniu łakomym kąskiem dla wielu czołowych europejskich klubów z aspiracjami na tytuł czy miejsce w Lidze Mistrzów.

Już dziś "Tuttosport" czy "La Gazzetta dello Sport" piszą o potencjalnym zainteresowaniu Polakiem Interu Mediolan, AC Milan, Evertonu czy Tottenhamu. Może nie jako rywal i potencjalny następca czołowych napastników jak Romelu Lukaku, Zlatan Ibrahimović czy Harry Kane, ale doskonałe uzupełnienie. Zwłaszcza, że pierwszego z nich już dopadły problemy z mięśniami, przez które musiał opuścić kilka spotkań, w tym kluczowy mecz Ligi Mistrzów z Realem Madryt.

O ile jednak reprezentację Polski można sobie wyobrazić bez Kamila Grosickiego (mimo świetnych statystyk w kadrze), któremu wyrosła na skrzydle spora konkurencja w postaci Kamila Jóźwiaka, Sebastiana Szymańskiego, Damiana Kądziora, a lada moment szansę dostanie rewelacyjny 18-latek z Lecha Poznań Jakub Kamiński. W dodatku Brzęczek zawsze może próbować ustawiać na bokach Karola Linettego i Piotra Zielińskiego, którym zdarzało się grać tak w klubach.

O tyle selekcjoner nie znalazł (ani nawet nie szukał) alternatywy w ataku. Wiadomo, że w przypadku gry jednym napastnikiem pozycja Roberta Lewandowskiego jest niepodważalna. Jednak pod względem umiejętności drugi w hierarchii jest Milik, który dzięki swej wszechstronności doskonale uzupełnia się z "Lewym", gdy obaj znajdują się na boisku, a podczas przyszłorocznych eliminacji MŚ 2022 i mistrzostw Europy może zajść konieczność gry dwoma napastnikami.

Świetnie, że Krzysztof Piątek dał w sobotę dobra zmianę w przerwie meczu Herthy Berlin z Augsburgiem (3:0) - wchodząc z ławki zdobył gola i praktycznie zanotował asystę przy bramce Dodiego Lukebakio. Klub czeka na werdykt w sprawie Jhona Cordoby, który zszedł z kontuzją, a wcześniej wygryzł Polaka z pierwszego składu. W ostatnich trzech meczach Bundesligi Piątek rozegrał 8 minut z Wolfsburgiem, 6 z RB Lipsk i 12 z VfB Stuttgart.

W kadrze będzie on jednak w razie konieczności raczej zmiennikiem Lewandowskiego niż boiskowym partnerem, jak Milik, z którym współpraca z napastnikiem Bayernu Monachium doskonale funkcjonowała za czasów Adama Nawałki, szczególnie w eliminacjach Euro 2016 i na samym turnieju.

Póki co powoływanie go, to nie rzucanie mu "koła ratunkowego" przez kadrę by łapał minuty i przekonał do siebie ewentualnego nowego pracodawcę. Wszyscy wiedzą co reprezentuje sobą Milik, że to najlepszy strzelec Napoli w dwóch ostatnich sezonach, gdy nie trapiły go kontuzje. To konieczność wynikająca z braku alternatywy.

Dlatego nawet jeśli nie będzie występował do marcowych meczów eliminacji, Jerzy Brzęczek powinien mieć prawo powołać go do kadry i przynajmniej na podstawie wspólnych treningów podjąć decyzję co do jego przydatności w meczu. Zwłaszcza w wymiarze wsparcia Lewandowskiego w kluczowych końcowych minutach.

Zobacz takżeArkadiusz Milik dostał zaskakującą propozycję od Napoli. Polak podjął już decyzję

Zobacz takżeArkadiusz Milik relaksuje się z pupilem. Kibice SSC Napoli nie szczędzą mu komentarzy

Komentarze (2)
avatar
Katon el Gordo
9.11.2020
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Co Milik w sobie ma, że ciągle o nim piszą ? Nieważne, dobrze czy źle ale bez przerwy. Mamy w Polsce sportowców, którzy osiągają sukcesy, to trzeba pisać o tych co nawet nie są rezerwowymi ?