Podopieczni Jacka Zielińskiego przyjechali do Gliwic z zamiarem zgarnięcia pełnej puli. Kolejorz do meczu z Piastem podszedł jednak ostrożnie. W głowach zawodników z Poznania cały czas tkwiło starcie z poprzednich rozgrywek. - Wiedzieliśmy, że czeka nas ciężkie spotkanie. Pamiętaliśmy mecz z poprzedniego sezonu, kiedy wymęczyliśmy tutaj zwycięstwo w ostatnich sekundach. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, co nas czeka. Tym bardziej, że jesteśmy po kilku meczach i to zmęczenie trochę się nam udzieliło. W dodatku taka pogoda. Na szczęście udało się sięgnąć po trzy punkty - mówił po meczu Sławomir Peszko.
Piłkarze Lecha odczuwali jeszcze skutki pucharowego starcia z Fredrikstad FK. - W czwartek graliśmy w pucharze i same te podróże nas zmęczyły, co zresztą było w tym meczu widać. Na pewno jednak nie możemy sobie pozwolić na taką dekoncentrację nawet prowadząc z przeciwnikiem 3:0. Popełniliśmy błędy. Musimy w przyszłości unikać pewnych sytuacji, bo inny rywal może je wykorzystać - ostrzegał piłkarz.
Dla Peszki bramka zdobyta w niedzielnym meczu z Piastem była pierwszym trafieniem w ekstraklasie w barwach Lecha. - W końcu zdobyłem bramkę w lidze. Aczkolwiek nie jestem do końca zadowolony ze swojej postawy. Brakowało mi trochę sił. Moja forma pozostawiała wiele do życzenia. Mam nadzieję, że w kolejnych spotkaniach będzie lepiej - powiedział.
Zawodnik wierzy, że zwycięstwo 3:1 nad Piastem dobrze wróży. - Poprzedni sezon zainaugurowaliśmy porażką, teraz zwycięstwem. Oby był to dobry prognostyk.
Za tydzień Kolejorz powalczy o ligowe punkty z Koroną Kielce. Wcześniej, bo w czwartek w rewanżowym meczu 3. rundy eliminacji Ligi Europejskiej zmierzy się z norweskim Fredrikstad. Po pierwszym starciu, wygranym 6:1 może już chyba jednak spać spokojnie. - Mamy taką zaliczkę, że już jej raczej nie roztrwonimy. Zagramy naturalnie o zwycięstwo, jak w każdym meczu, ale głównie zależy nam na awansie - zakończył Peszko.