W ostatnich dniach gorąco zrobiło się w środowisku piłkarskim, po tym jak wywiadu WP SportoweFakty udzielił Dariusz Mioduski. Szef Legii Warszawa skrytykował działania Bogusława Leśnodorskiego, z którym kiedyś współpracował w warszawskim klubie.
- Dla mnie Bogusław Leśnodorski jest jak huba. Przyczepia się do drzewa, na początku wygląda to nawet ładnie, ale potem zaczyna się drenaż i po jakimś czasie takie drzewo obumiera - powiedział Mioduski.
Po tych słowach zawrzało. Odniósł się do nich sam Leśnodorski, a także inni ludzie ze świata piłki nożnej. W tym gronie jest także Michał Listkiewicz. Były szef PZPN w felietonie dla "Super Expressu" skrytykował metody działania Mioduskiego w Legii Warszawa.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zwariowana akcja na wagę 3 pkt.! Najpierw trafił kolegę w pośladki, a potem...
"Dla właściciela Legii Dariusza Mioduskiego jego były wspólnik Bogusław Leśnodorski jest jak huba, która najpierw zdobi drzewo, by je na końcu zniszczyć. A przecież huba to także wesoły taneczny rytm. Stosunek charyzmatycznego działacza Szopenem zwanego do legijnych legend jest oryginalny" - napisał.
Listkiewicz zarzucił Mioduskiemu także to, że nie umie skorzystać z wiedzy legend Legii: Dariusza Dziekanowskiego czy Wojciecha Kowalczyka. Jego zdaniem - to właśnie legendy powinny stanowić o sile klubu.
"Zawodnikom pokroju Dziekanowskiego i Kowalczyka zarzuca brak piłkarskiej wiedzy, więc w klubie ich nie potrzebuje, poza tym wszystko jest cacy. Z samolotu Manchesteru United jako pierwszy wysiadał zawsze Bobby Charlton a z legijnego pewnie prezes Dariusz. O sile klubu stanowią jego zawodnicy, byli i obecni. Polska jest pod tym względem niechlubnym wyjątkiem, nie tylko w futbolu zresztą" - dorzucił.
Czytaj także:
Mój klient był szantażowany dwukrotnie! Adwokat Lewandowskiego odpowiada Kucharskiemu
Krzysztof Piątek stanie przed wielką szansą. Ważne słowa trenera Herthy Berlin