Polska - Ukraina. Serhij Rebrow, legenda Dynama Kijów: Szewczenko miał łatwiej niż Lewandowski

- Dwa lata temu mogłem zostać trenerem Legii, ale nie dogadaliśmy się. Może jednak kiedyś pojawię się w waszym kraju jako szkoleniowiec Ukrainy lub... Polski? - mówi nam Serhij Rebrow, legenda Dynama Kijów i reprezentacji Ukrainy.

Piotr Koźmiński
Piotr Koźmiński
Serhij Rebrow Getty Images / Alex Livesey / Na zdjęciu: Serhij Rebrow
Przed meczem Polska - Ukraina (g. 20:45) Serhij Rebrow opowiada WP SportoweFakty m.in. o negocjacjach z Legią Warszawa, różnicach między Andrijem Szewczenką a Robertem Lewandowskim i o wielkim sukcesie prowadzonego przez niego Ferencvarosu.

Piotr Koźmiński, WP SportoweFakty: Z czym kojarzy się panu polski futbol?

Serhij Rebrow, legenda ukraińskiej piłki, obecnie trener Ferencvarosu: Jeśli chodzi o futbol klubowy, to kojarzy mi się z Legią Warszawa. Klubem, o którym mówi się co rok, że ma awansować do Ligi Mistrzów, ale z jakiegoś powodu to nie wychodzi.

To skoro jesteśmy przy Legii. Plotkowano kiedyś, że miał pan propozycję z tego klubu…

To nie plotki, to prawda. Zanim latem 2018 roku zostałem trenerem Ferencvarosu, były negocjacje z Legią.

ZOBACZ WIDEO: Roman Kosecki optymistą w sprawie reprezentacji. "Czas działa na naszą korzyść"
I dlaczego nie został pan jej trenerem?

Po prostu nie doszliśmy do porozumienia.

W Ferencvarosie wykonuje pan kawał dobrej roboty. Jak to się stało, że po 25 latach ten klub znów awansował do fazy grupowej Ligi Mistrzów? Po drodze pokonaliście Djurgardens, Celtic, Dinamo Zagrzeb i Molde.

Nie podam tu magicznej receptury, nie zacznę nagle wymieniać wielkie nazwiska z naszego składu, bo takich nie mamy. Moja odpowiedź będzie klasyczna, bo taka jest prawda: ciężka praca, zjednoczony zespół, uważna gra w obronie, zdecydowanie w ataku. Ten sezon, jak wiemy, jest dziwny, po drodze do fazy grupowej trzy rundy miały tylko pojedyncze mecze. Ale na końcu nam się udało, co pokazuje, że cały czas robimy postęp. Bo przecież rok temu Ferencvaros awansował do fazy grupowej Ligi Europy.

Ma pan w zespole trzech piłkarzy z ligi polskiej…

I każdy z nich nam pomaga, jest przydatny. Lasha Dvali wcześniej długo leczył kontuzję, Adnan Kovacević jest z nami od niedawna, natomiast Gergo Lovrencsics to znany na Węgrzech piłkarz. Dobrze, że jest z nami również z tego powodu, że Węgrzy w zespole są potrzebni. A nie jest łatwo zatrzymywać najlepszych węgierskich piłkarzy, bo oni szybko stąd wyjeżdżają.

Grają u pana piłkarze z polskiej ligi, ale nie ma pan w Ferencvarosie Polaków. Obserwuje pan jakichś?

Obserwujemy polską ligę, bo według mnie można tam znaleźć piłkarzy, których warto sprowadzić do Ferencvarosu. Wspomniana trójka jest tego przykładem. Ciężko nam natomiast sięgać po młodych Polaków, bo ich szybko "wyciągają" większe kluby z lepszych lig. Tak jak młodych Węgrów.

W fazie grupowej Ligi Mistrzów trafił pan na Dynamo Kijów, klub pańskiego życia. Radość czy smutek po losowaniu?

Z emocjonalnego punktu widzenia lepiej dla mnie byłoby takiej rywalizacji uniknąć. Jestem profesjonalistą, więc teraz numerem jeden jest dla mnie Ferencvaros, ale przecież poza nim kibicuję też Dynamo. Po losowaniu więc niespecjalnie się cieszyłem.

W pierwszym meczu, u siebie, zremisowaliście z Dynamem 2:2, remis ratując w ostatniej minucie. Tak wywalczony punkt musiał dobrze smakować…

Przede wszystkim był ważny dla moich piłkarzy. Bo jest motywacją i dowodem na to, że w Lidze Mistrzów też możemy walczyć o punkty i je zdobywać.

Przed wami mecze z Barceloną. Pamiętam mecz pańskiego Dynama z tym klubem, na Camp Nou, też w Lidze Mistrzów, w listopadzie 1997 roku. 4:0 dla was, trzy gole Szewczenki, jeden pana. To była chyba jedna z większych niespodzianek w historii klubowego futbolu. Jak wy to wtedy zrobiliście?

Po prostu mieliśmy bardzo dobry zespół. Wtedy nie było jeszcze cudzoziemców w ukraińskich zespołach, wszyscy byliśmy Ukraińcami, mieliśmy podobną mentalność i wielkiego trenera - Łobanowskiego. Spotkanie dobrze się dla nas ułożyło, szybko zdobyliśmy pierwszą bramkę, a do przerwy było już 3:0 dla nas. W takiej sytuacji nikomu nie jest się łatwo podnieść, nawet Barcelonie grającej u siebie. A czy to był szokujący wynik? Z jednej strony jak mówię: mieliśmy wtedy bardzo dobry, świetnie rozumiejący się zespół, ale patrząc na historię: pewnie niewiele znalazłoby się zespołów, które potrafiły wygrać 4:0 na stadionie Barcelony...

Wspomniany Szewczenko dziś poprowadzi Ukrainę w meczu z Polską. Tak pół żartem, pół serio: kto był lepszym napastnikiem: Szewczenko czy Lewandowski?

Inne czasy, inni piłkarze, inne kluby. Nie lubię takich porównań. Szewczenko robił wielkie rzeczy w Lidze Mistrzów jako piłkarz Dynama i Milanu, Robert robi to samo w barwach niemieckich klubów...

Szewczenko zdobył za to Złotą Piłkę, a my, Polacy, jesteśmy wściekli, że w tym roku Francuzi ją odwołali. Bo naszym zdaniem Lewy by wygrał…

Patrząc przez pryzmat Złotej Piłki, to według mnie Szewczenko miał łatwiej niż Lewandowski. Bo nie grał w epoce Messiego i Ronaldo. Ci dwaj ostatni tak "pozamykali" innym spojrzenie na Złotą Piłkę, że jeszcze trochę potrwa zanim ludzie na całym świecie się "odzwyczają", że ona musi trafić albo do Cristiano, albo do Leo. Przez dużą część kariery Robert żyje właśnie w tym "szablonie", bo tak przez lata patrzył na to świat. Za czasów Szewczenki żaden pojedynczy piłkarz, czy duet aż tak nie dominował.

Lewandowski nie zagra. To dla Ukrainy lepiej?

Jako trener doskonale to rozumiem. Bo ten akurat mecz jest bardziej dla szkoleniowców. Rotacje, sprawdzanie innych graczy, odpoczynek dla niektórych. Ukraina też nie wystawi najmocniejszej drużyny. Rozumiem obu trenerów, bo przed nimi ważniejsze mecze - w Lidze Narodów. A teraz, w tym cyklu, Ukraina gra aż trzy razy na wyjeździe.

Od kilku lat sytuacja, ze względu na wojnę z Rosją, jest na Ukrainie bardzo niestabilna. Jak w takich warunkach przetrwał wasz futbol? Reprezentacja gra bardzo dobrze, macie dwa kluby w Lidze Mistrzów, wasi piłkarze zdobyli mistrzostwo świata do lat 20 w Polsce...

Właśnie ten ostatni fakt ma znaczenie, duże znaczenie, w sensie młodzieży. Na Ukrainie zawsze dbano o to, aby szkolić młodzież. Dynamo Kijów na przykład ma wspaniałą akademię. Proszę zwrócić uwagę: teraz Dynamo nie miało kilkunastu piłkarzy, bo kontuzje, bo koronawirus, a pojechało na Barcelonę i przegrało tylko 1:2. Wspomniani przez pana piłkarze z MŚ do lat 20 też zasilili ukraińskie kluby. Myślę właśnie, że w pewnej mierze obroniliśmy się młodzieżą.

Agresja Rosji sprawiła, że wielu Ukraińców przeniosło się do Polski, tu mieszka i pracuje. Jaki jest na Ukrainie odbiór tego, że Polska przyjęła tak dużą falę ukraińskiej emigracji?

Mieszkam teraz na Węgrzech, więc mam ograniczony kontakt z krajem, ale ja zawsze lubiłem kontakty z Polską, z polskimi piłkarzami. Jesteśmy sąsiadami, warto sobie, w różny sposób, wzajemnie pomagać. Też mam znajomych, którzy mieszkają, pracują w Polsce i są zadowoleni.

To może i pan tu kiedyś przyjedzie? Jako trener reprezentacji Ukrainy...

Albo Polski. A tak na serio... Planowanie kariery trenerskiej jest według mnie trudniejsze niż piłkarskiej. Bo dany piłkarz ma kontrakt na przykład na pięć lat, więc wie co i jak się może wydarzyć. A trener dziś ma pracę, natomiast jutro może jej już nie mieć. Natomiast wiadomo, że człowiek chce jak najlepiej dla swojego kraju, chce dla niego pracować. Na razie jednak kadrę prowadzi mój druh Szewczenko. I niech mu się wiedzie jak najdłużej.

Jest pan drugim najlepszym strzelcem w historii ukraińskiej ligi (123 gole), dwa razy był pan wybierany najlepszym piłkarzem Ukrainy, ale tak naprawdę był pan, jak inni, w cieniu wielkiego Szewczenki. To było trudne, czy wręcz przeciwnie - cudownie było grać z kimś takim?

Co do Dynama, to aż tak długo razem nie pograliśmy, bo Andrij poszedł do Milanu, a ja do Tottenhamu. Generalnie jednak na pewno był najlepszym piłkarzem z jakim grałem w drużynie. Tyle że jestem przeciwny gloryfikowaniu tylko tych, którzy błyszczą z przodu i strzelają gole. Dynamo i Ukraina wtedy to nie tylko Szewczenko, tak jak teraz Polska to nie tylko Lewandowski. Jestem za tym, żeby doceniać też tych, którzy są w cieniu. Bo nikt w piłce sam niczego nie wygra. A oba kraje, również teraz, mają wielu ciekawych piłkarzy.

***

Serhij Rebrow to dziewięciokrotny mistrz Ukrainy z Dynamem Kijów, siedem razy wygrywał też z tym klubem Puchar Ukrainy. Wcześniej grał też w Szachtarze Donieck. Z Fenerbahce był mistrzem Turcji, a z Rubinem Kazań - Rosji. Grał również w Tottenhamie i West Hamie United. Z reprezentacją Ukrainy ćwierćfinalista MŚ 2006 (75 meczów i 15 goli dla kadry).

Dwa razy wybierany najlepszym piłkarzem Ukrainy. Drugi najlepszy strzelec w historii ligi ukraińskiej - 123 gole (o jedną bramkę mniej od lidera - Szackiego). Jako trener dwa razy zdobył z Dynamem Kijów mistrzostwo Ukrainy, raz puchar tego kraju.

Czy Polska pokona Ukrainę?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×