Obie ekipy chciały zacząć od mocnego uderzenia, ale to Chelsea wymierzyła skuteczny cios jako pierwsza. Mason Mount zagrał płasko z prawej strony pod bramkę, wbiegał Ben Chilwell, ale uprzedził go Federico Fernandez. Obrońca Newcastle wbił jednak piłkę do własnej bramki.
"The Blues" zaczęli zaznaczać swoją boiskową przewagę, ale musieli uważać na Allana Saint-Maximina, który chętnie wdawał się w dryblingi. Obrońcy byli jednak czujni, dzięki czemu w pierwszej części Edouard Mendy nie miał zbyt wiele w pracy.
W drugiej połowie w szeregi londyńczyków wkradała się nerwowość, a gospodarze znajdywali luki w defensywie. Stworzyli kilka naprawdę niebezpiecznych sytuacji, ale zwyczajnie brakowało szczęścia. Strzały oddawali Joelinton, Saint-Maximin, Issac Hayden i Sean Longstaff, mylili się o centymetry.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Tak strzela brat Wayne'a Rooneya. Bramka-marzenie
"Sroki" nadziały się jednak na kontrę. Timo Werner, który kilka razy sam mógł zdobyć bramkę, wypuścił Tammy'ego Abrahama, a Anglik posłał piłkę tuż przy słupku w sytuacji sam na sam.
Jak mawia klasyk, wynik 2:0 jest niebezpieczny, ale Chelsea miała sytuację pod kontrolą. Newcastle brakowało pewności i pomysłów, coraz częściej gospodarze grali "na aferę". Wynik nie zmienił się już do końca i "The Blues" zabrali z St. James' Park trzy punkty.
W tabeli Premier League londyńczycy awansowali na pozycję lidera, ale muszą czekać na wyniki spotkań m.in. Leicester City, Tottenhamu i Liverpoolu.
Newcastle United - Chelsea FC 0:2 (0:1)
0:1 - Federico Fernandez (sam.) 10'
0:2 - Tammy Abraham 65'
Czytaj też:
Manchester United zaatakowany przez hakerów
Grosicki ma problemy przez jeden punkt w umowie