Pokażę Anglikom, że Polak potrafi - rozmowa z Radosławem Majewskim, nowym piłkarzem Nottingham Forest

Mówią, że jest za mały na Championship. Są pewni, że sodówka uderzy mu do głowy a angielscy brutale go połamią. Tak zawistni mówią o Radku Majewskim, który niedawno przeniósł się do Nottingham. - Ale ja mam ich gdzieś. W życiu dostałem już kilka kopniaków i nauczyłem się, że muszę iść do przodu. Mam szansę i chcę ją wykorzystać - zapewnia nas "Maja"

Sebastian Staszewski: Ciężko uwierzyć, że takie chucherko jak ty, da sobie radę w brutalnej lidze angielskiej.

Radosław Majewski: - Dam, dam. Nie martwcie się. Grałem już w czterech sparingach i zauważyłem pewną zależność. Z drużynami z League One gra się strasznie ciężko. Kopią po nogach zamiast grać w piłkę. Raz tak oberwałem, że zobaczyłem gwiazdki. Ale już z takim Stoke gra jest bardziej kulturalna. Widać, że to inny poziom. Dlatego myślę, że z takimi zespołami jak Newcastle czy Stoke gra się bezpieczniej niż z drwalami z Rushden & Diamonds.

Ale czy Nottingham to na pewno dobry wybór?

- Wydaje mi się, że tak. To przecież klub z wielkimi tradycjami, co zresztą czuć tu na każdym kroku. W latach 80. i 90. byli europejska czołówką, wygrali dwa razy Ligę Mistrzów! Teraz jest taka posucha, ale ludzie są tu napaleni na sukcesy. Zrobiono kilka transferów, przygotowano nam znakomite warunki. Wszystko idzie w kierunku Premiership.

W ostatnim sezonie twój nowy klub jednak walczył o utrzymanie. No nie wiem czy tak wygląda droga do Premiership.

- Oj tam, teraz wszyscy się od tego odcinają. Chcą o tym jak najszybciej zapomnieć i odnieść jakiś sukces. Kibice tego oczekują, taki plan mają działacze. Nottingham naprawdę celuje w awans.

Masz duże poparcie menedżera Forest. Nigel Doughty chwali ciebie na każdym kroku.

- Nie no, nie przesadzajmy. Pupilkiem jakimś nie jestem. Każdy z nas ma dodać swoją cegiełkę do awansu. Tego wymaga trener. Wierzę, że na mnie liczy i postaram się pokazać, że miał rację biorąc mnie do zespołu. Ja nie jestem największą gwiazdą tej drużyny, więc nie piszcie takich rzeczy. Dopiero pracuję na swoje nazwisko.

Chciałbyś je promować w Anglii dłużej niż przez jeden sezon?

- Chcę wykorzystać swoją szansę. Moim marzeniem jest gra w Hiszpanii, ale czy jest lepsze miejsce do promocji nazwiska niż Anglia? Chyba nie. W kadrze jest prawie 30 świetnych zawodników. Nie ma podziałów na pierwszy czy drugi skład. Mecze są co trzy dni a to powoduje, że musisz być ciągle w gazie. Jak wytrzymam trudny ligi angielskiej, to dam sobie radę w każdej innej lidze.

Ligi zachodnie słyną z tego, że w klubach jest świetna organizacja. Podobnie jest w Nottingham. To zupełnie inny biegun, niż prowadzona amatorsko Polonia.

- Kurczę, nie chcę za dużo powiedzieć, bo z Polonią wiąże mnie jeszcze kontrakt. Sam mnie rozumiesz. Tu mamy kilka boisk treningowych równych jak dywan. Mamy halę tylko na użytek klubu. Jest śliczny stadion, który wypełnia publiczność. Siłownia, odnowa. Lux delux. Jeżeli piłkarz czegoś potrzebuje załatwiane jest to od razu od ręki. Nie da się tego ukryć, ale Polonia jest sto lat świetlnych za Anglią. I nie tylko Polonia.

Jak przebiegła integracja z zespołem?

- Super. Powymieniałem się już z kilkoma chłopakami numerami komórki. Obiecali, że jak będą szli na miasto, to zadzwonią i pokażą mi fajne miejsca. Już się boję (śmiech). Zakolegowałem się też z kapitanem. On mnie podwozi na każdy trening. Przecież wiesz, że nie jestem jakiś aspołeczny. Lubię ludzi i oni chyba lubią mnie. Trzeba być otwartym.

Pytam, bo jak wiadomo lepiej grasz w piłkę, niż mówisz po angielsku.

- Jakoś mi idzie. W mieście popularny jest golf i już umówiłem się z chłopakami na tą grę. W takich prywatnych rozmowach pewnie moja edukacja przebiegnie szybciej. Wiadomo, że lingwistą nie jestem, ale oni mnie rozumieją a ja ich. Tylko jest problem, bo mówią strasznie szybko. Nawet mój menedżer, który mówi pięknie po angielsku miał problemy, żeby pewne sentencje i myśli wyłapać. Takie "bleblebleblebele". Czasami śmiesznie to brzmi.

Kolegami jesteście po treningach, ale na zajęciach chyba nikt nie odpuszcza. Wszyscy Polacy, którzy grali w Anglii zgodnie powtarzają: rywalizacja jest tam mordercza.

- Na mojej tylko pozycji gra sześciu chłopaków. Łatwo, więc sobie dopowiedzieć jak ciężko się przebić. Tu nie ma słabszych i lepszych. Są tylko dobrzy i lepsi. Kadra jest bardzo mocna. Widać, że chłopaki wiedzą, o co chodzi w futbolu. Ale mi to może tylko pomóc. Chcę wykorzystać tę emigrację na maksimum.

Ty do Anglii mogłeś trafić rok wcześniej, kiedy pojawiła się oferta z West Bromich Albion.

- Podobno taka propozycja i to konkretna była. Ja nie miałem jej na papierze więc nie wiem. Teraz zainteresowany był mną Watford, ale byli mało konkretni.

A samo miasto ci się podoba? W Anglii na Nottingham mówią podobno "miasto nożowników". Tobie raczej ciężko byłoby wygrać pojedynek na pięści.

- Na razie nigdzie się nie zapuszczam. Byłem tylko w jednym sklepie, bo było mi zimno i musiałem kupić jakąś kurtkę. Widziałem trochę centrum, ale muszę się jeszcze ogarnąć. Nie wiem nawet gdzie można dobrze zjeść. Podobno gdzieś tam jest polska restauracja, więc muszę jej poszukać. No i dziś muszę skoczyć na miasto, bo w lodówce tylko światło się świeci.(śmiech). Nie chce mi się strasznie wychodzić, bo po dwóch treningach jestem padnięty.

Nie boisz się, że możesz "utonąć" w Nottingham? Mówiło się, że Warszawa cię pochłonęła. Zamiast skupić się na treningu wolałeś kolegów i dyskoteki.

- Może zacznijmy od tego, że to plotki. OK, trochę poszalałem, ale nie w takiej skali jak to niektórzy opisują. Ktoś coś powiedział i taka łatka się za mną ciągnie. Strasznie mnie to wnerwia. Zróbcie mi zdjęcie i wtedy udowodnijcie. A tak tylko gadają mi za plecami. Wiem po co jestem w Anglii i to moja sprawa. Każdy tu zajmuje się piłką, nie moim życiem. Piłkarz to tez człowiek i też musi się zabawić. Trzeba wiedzieć kiedy i gdzie. Mam nadzieję, że ja to wiem.

W Anglii piłkarze na każdym kroku śledzeni są przez tabloidy i paparazzi. Nie denerwuje cię to?

- Nie, to dla mnie nie jest problem. Może dla Gerrarda albo Torresa tak, ale nie dla mnie. W Anglii nie ma jednak tego całego polskiego piekiełka. Tej całej zawiści. Brzydzi mnie to. Tu nikt nie patrzy ile zarabiam, w co się ubieram. Na Wyspach zarabiam więcej niż w Polsce, ale nikogo to nie obchodzi. Każdy patrzy na swój portfel. Mam tutaj prawdziwy spokój.

Jak pożegnałeś się z Józefem Wojciechowskim? Różne, mało sympatyczne opinie na twój temat przedstawiał w mediach. Podaliście sobie rękę?

- Przed wyjazdem zadzwoniłem do niego i porozmawialiśmy. Tłumaczył mi, że to wypożyczenie jest dla mojego dobra, że muszę się rozwijać i odpocząć od Polski. Mam nadzieję, że miał dobre intencje puszczając mnie do Anglii. Między nami nie ma żadnego konfliktu, ale zachowany jest podział. On jest szefem, ja pracownikiem.

A chciałbyś jeszcze pracować w Polonii?

- Chciałbym grać w dobrym klubie za granicą. Jeżeli jednak będę za słaby na Championship, to wrócę na Konwiktorską i nie będę narzekał. Moim celem jest jednak rozwój a wydaje mi się, że za granicą jest o niego o niebo łatwiej. Także życz mi powodzenia! See you later.

Źródło artykułu: