Zdecydowanym faworytem spotkania byli oczywiście goście z Warszawy, choć przecież przed rokiem obie ekipy także wpadły na siebie w 1/16 finału Pucharu Polski i stoczyły efektowny zacięty bój zakończony zwycięstwem Legii 3:2. W odróżnieniu od środowego starcia, rok temu na stadionie przy Piłsudskiego w Łodzi zasiadło kilkanaście tysięcy ludzi. Tym razem - z wiadomych względów - kibiców zabrakło.
- Zarówno dla mnie, jak i dla wielu zawodników jest to pojedynek prestiżowy, w którym będziemy chcieli przede wszystkim czerpać radość z gry. Największym minusem tego meczu jest brak kibiców. Uważam, że nasi fani byliby dla nas olbrzymim wsparciem, a puste trybuny będą dużym mankamentem. Pomimo tego będziemy chcieli jak najlepiej odreagować po ostatniej wpadce - mówił przed meczem trener łódzkiego pierwszoligowca Enkeleid Dobi.
"Strata w środku pola, kontra i do Widzewa" - tak w krótkich żołnierskich słowach można opisać to, co wydarzyło się w szóstej minucie. Nierozważne zachowanie Merveille Fundambu skutkowało przechwytem piłki przez mistrzów Polski. Z lewej strony wbiegł w pole karne Michał Karbownik, zagrał do Mateusza Cholewiaka, a że temu nikt nie przeszkadzał, pokusił się o strzał w światło bramki.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ryiad Mahrez zrobił z obrońców pośmiewisko
Zanosiło się na to, że warszawianie rozpoczną na stadionie w Łodzi festiwal strzelecki, ale ostatecznie do niego nie doszło. Trzeba przyznać, że gospodarze byli częściej przy piłce, ale niewiele z tego wynikało. W okolicach trzydziestego metra od bramki rywali pomysł i możliwości ekipy trenera Dobiego się kończyły.
Godne odnotowania są jednak akcje z 33. i 41. minuty. W pierwszej z nich arbiter Jarosław Przybył zawahał się przy decyzji o rzucie karnym dla Widzewa. Faulowany miał być Dominik Kun, ale nie było decyzji o jedenastce ani ze strony sędziego głównego, ani od kolegów na VAR-ze.
Z kolei cztery minuty przed przerwą Widzew miał najlepszą okazję do wyrównania w całym meczu. Marcin Robak uruchomił podaniem Kuna, a ten dostrzegł jeszcze lepiej ustawionego Łukasza Kosakiewicza. Jego strzał zatrzymał jednak Cezary Miszta.
W drugiej połowie zdecydowanie brakowało akcji, które porwałyby kibiców, oczywiście tych siedzących przed telewizorami. Atmosfera sparingu, a nie wielkiego klasyka udzieliła się także piłkarzom, którzy nie imali się ryzykownych rozwiązań. Z obu stron brakowało dokładności. Niezłą szansę miał jeszcze w 74. minucie Patryk Mucha, gdy postanowił uderzyć z dystansu z pierwszej piłki. Miszta nie dał się jednak zaskoczyć.
Wielkiej piłki w Łodzi nie było. Ale wielkiej różnicy pomiędzy beniaminkiem Fortuna I Ligi a mistrzem Polski i liderem PKO Ekstraklasy też widać nie było. Legia wykonała swoje zadanie i na wiosnę zagra w 1/8 finału Fortuna Pucharu Polski. Widzew raczej pogodzony z rezultatem, ale ma prawo odczuwać lekki niedosyt.
Widzew Łódź - Legia Warszawa 0:1 (0:1)
0:1 - Mateusz Cholewiak 6'
Składy:
Widzew: Miłosz Mleczko - Łukasz Kosakiewicz, Michał Grudniewski, Krystian Nowak, Patryk Stępiński - Dominik Kun (81' Henrik Ojamaa), Patryk Mucha, Mateusz Możdżeń, Robert Prochownik (57' Michael Ameyaw) - Merveille Fundambu (69' Daniel Mąka), Marcin Robak (81' Karol Czubak)
Legia: Cezary Miszta - Paweł Stolarski, Mateusz Wieteska, Artur Jędrzejczyk, Luis Rocha - Bartosz Kapustka, Andre Martins, Michał Karbownik (46' Bartosz Slisz) - Joel Valencia (46' Paweł Wszołek), Mateusz Cholewiak (61' Luquinhas) - Rafael Lopes (61' Tomas Pekhart)
Sędziował: Jarosław Przybył (Kluczbork)
Żółte kartki: Mucha, Nowak (Widzew) - Slisz (Legia)