Dla Pawła Nowaka konfrontacja Lechii Gdańsk z Cracovią będzie szczególna. 30-letni pomocnik przeprowadził się nad morze właśnie z krakowskiego klubu. Teraz cieszy się, że mecz nie będzie rozgrywany na stadionie przy ul. Kałuży, na którym mógłby spodziewać się nieprzychylnej reakcji kibiców.
- Każdy mecz bez kibiców jest niepełny, gramy przecież dla nich. Z drugiej strony nie wszyscy mogli zrozumieć, że piłka nożna to mój zawód i występuję w tym klubie, w którym jestem potrzebny. Dlatego byłem i jestem przygotowany na różne przyjęcie, gdyż kibice mogą być źli na mnie za zmianę klubu. Bez względu na to, jak to będzie, nie powinno się to odbić na mojej dyspozycji - mówi zawodnik, który przed tygodniem zadebiutował w barwach Lechii.
Szefowie biało-zielonych podjęli spore ryzyko kupując Nowaka, bo ten nie miał jeszcze uregulowanych spraw z Cracovią. Pasy chciały zarobić na transferze 130 tysięcy złotych, ale PZPN ostatecznie zdecydował, że zawodnik może odejść bez sumy odstępnego.
- Każdemu w Cracovii powiem dzień dobry i podam rękę, ale przykrym doświadczeniem było to, że musieliśmy toczyć spór w PZPN. Przecież klub nie zrobił wszystkiego, abym został w Krakowie, a potem chciał pieniądze, choć mu się one nie należały - mówi wychowanek krakowskiej... Wisły.