Choć przeciwności w jego życiu nie brakowało i nadal nie brakuje, to Roger Guerreiro pozostaje nastawiony pozytywnie. Mimo tego, że 2020 rok był jednym z najsmutniejszych w jego życiu, były reprezentant Polski wciąż z nadzieją patrzy w przyszłość.
Ma szkółkę piłkarską, prowadzi zajęcia dla dorosłych, wynajmuje się do gry w piłkę i czeka na ponad milion euro, które winni są mu Grecy z AEK Ateny. Choć zaznacza, że wielkiej nadziei na ich odzyskanie nie ma. Sen z powiek spędza mu też brat, który od lat jest uzależniony od narkotyków. O tym wszystkim, od wyjątkowego gola, po smutne rodzinne historie, rozmawialiśmy z piłkarzem, który podbił kiedyś serca wielu kibiców i Legii Warszawa, i reprezentacji Polski.
Piotr Koźmiński, WP Sportowe Fakty: Gdyby zapytać polskiego kibica, z czym kojarzy mu się Roger Guerreiro, to wielu odpowiedziałoby, że z golem przeciw Austrii na EURO 2008. Ile razy oglądałeś tę bramkę?
Roger Guerreiro, 25-krotny reprezentant Polski, były gracz Legii Warszawa: Wiele razy. Choć częściej po zakończeniu kariery niż w jej trakcie. Myślę, że wielu piłkarzy tak ma: dopóki się gra, to nie ma czasu ani tak dużej potrzeby, żeby wspominać swoje gole. Natomiast po zakończeniu gry chętniej się do tego wraca.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wolej-poezja! Prześliczny gol piłkarki FC Barcelona
Masz gdzieś nagraną tę bramkę?
Mam, ale przy dzisiejszych możliwościach najczęściej i tak odtwarzam ją z netu. Wchodzisz do sieci, wpisujesz odpowiednie zdanie i po kilku sekundach oglądasz bramkę.
Wszystko pięknie, to był historyczny gol, ale raczej ze spalonego…
Nie było wtedy VAR-u, dziś może decyzja byłaby inna, ale niewykluczone, że byłaby też inna, jeśli chodzi o faul Mariusza Lewandowskiego i rzut karny dla Austrii. Tak czy inaczej: cieszę się, bo strzeliłem historycznego, pierwszego gola dla Polski w finałach EURO. To bramka, której nikt mi nigdy nie zabierze, a Polacy będą ją pamiętali nawet za 100 lat. Choć pamiętam i cenię wszystkie cztery bramki, które strzeliłem dla reprezentacji Polski. Poza Austrią, jeszcze w meczach z Irlandią, Walią i Irakiem.
Rozmawiałem ostatnio z Sebastianem Boenischem i Ludovikiem Obraniakiem. Z różnych powodów nie do końca czuli się dobrze w kadrze, mieli łatkę farbowanych lisów. A ty jak to wspominasz?
Co do negatywnych kwestii: pamiętam transparent na stadionie Jagiellonii Białystok "Roger, nigdy nie będziesz Polakiem". Nie było to miłe, ale to był odosobniony przypadek. W zdecydowanej większości Polacy mnie zaakceptowali. Tak samo było w drużynie. Nie miałem nigdy żadnych problemów z nikim w szatni. Zostałem bardzo dobrze przyjęty przez wszystkich. Ze swojej strony też starałem się dawać maksimum, pokazać, jak bardzo zależy mi na kadrze. Niektórzy może przypuszczali, że interesuje mnie tylko udział w finałach EURO i dobry transfer za granicę zaraz potem. Że stracę zainteresowanie kadrą, gdy już wyjadę z Polski. Tak się jednak nie stało. Na kadrę przyjeżdżałem jeszcze długo, dopóki dostawałem powołania, do 2011 roku.
Ostatnie mecze grałeś już jako zawodnik AEK Ateny. Chyba mocno się wściekasz, słysząc tę nazwę? O ile pamiętam, wciąż zalegają ci milion euro, ale klub się w międzyczasie odbudowywał od nowa i nie poczuwa się do tamtych długów…
Z odsetkami ten dług jest jeszcze większy. Ale staram się o tym nie myśleć cały czas, bo bym zwariował. Wiadomo, że te pieniądze bardzo by mi się przydały. Grałem w AEK cztery lata. Zapłacono mi za dwa. Czyli, można powiedzieć, że dwa lata grałem gratis.
Ale coś się dzieje w tej sprawie?
Tak, ale nie ma żadnej pewności, że coś z tego będzie. Mam już trzeciego adwokata w tej sprawie. Pierwszy umarł, a jego syn trochę za dużo mnie kosztował. Teraz mam trzeciego reprezentanta, zobaczymy, czy coś z tego będzie. Niestety, poza AEK nie płacono mi też pod koniec kariery w Brazylii. Irytujące to bardzo, bo to pieniądze, które po prostu mi się należą. Ale jak wspominałem, nie mogę się tym zadręczać, muszę zarabiać na rodzinę...
No właśnie. Masz szkółkę piłkarską dla dzieci i zajęcia ogólnorozwojowe dla dorosłych. Ale pandemia pewnie zaszkodziła.
Zaszkodziła, oczywiście. Na kilka miesięcy musiałem zamknąć interes. Teraz znów trenujemy, ale wiadomo - nie wszyscy wrócili, część ludzi się jeszcze boi. Ja to rozumiem. Bo sytuacja w Brazylii wcale nie jest dobra, koronawirus wciąż tu krąży. A poza tym, temat jest rozgrywany politycznie: w zależności czy są wybory, kto się wypowiada. Brazylijscy politycy niestety traktują koronawirus jako narzędzie do politycznych decyzji. Zobaczymy, co będzie po wprowadzeniu szczepionki.
A ty się zaszczepisz? Bo w Polsce ludzi mających wątpliwości jest sporo.
W Brazylii też. A co do mnie... I tak nie jestem w pierwszej kolejności, w pierwszej linii do szczepienia. Spokojnie zobaczę więc, jak to będzie szło, jakie będą reakcje i tak dalej. Wtedy podejmę decyzję. Ani ja, ani moja najbliższa rodzina nie złapaliśmy wirusa, no chyba że mieliśmy, ale zupełnie bezobjawowo. Natomiast moja teściowa i mój szwagier mieli, z objawami, choć na szczęście nie tak dramatycznie ciężkimi.
Mówiliśmy o zaległościach względem ciebie, o twojej szkółce. Z tej działalności da się utrzymać, czy planujesz jeszcze coś innego? Kiedyś, przez krótki czas, jeździłeś uberem…
Tak naprawdę do końca nigdy nie rzuciłem piłki. Chodzi mi o to, że w Brazylii bardzo popularne są różne turnieje amatorskie, do których można wynajmować graczy. I ja często dołączam, za honorarium, do jednej z takich drużyn. Czasem biorę też udział w różnego rodzaju eventach.
Tak się zastanawiam, czy nie byłoby dobrym pomysłem, abyś został na przykład skautem Legii na Brazylię?
Gdyby taka propozycja się pojawiła, to bym ją rozpatrzył. Brzmi bardzo interesująco, natomiast obie strony musiałyby widzieć w tym sens. Nie chciałbym tego na zasadzie: "dajcie mi pracę, bo kiedyś byłem graczem Legii". Ale jeśli Legia uznałaby, że warto o tym porozmawiać, to oczywiście jestem otwarty. Generalnie miałem czy mam plan, aby wrócić jeszcze do Polski i tam pomieszkać. Niemniej wiadomo, że przenosiny z całą rodziną to wcale nie taka łatwa sprawa w obecnej sytuacji.
Pobyt w Polsce był chyba najlepszym, jeśli chodzi o twoją piłkarską karierę?
Tak. Pobyt w Polsce i wcześniej we Flamengo Rio de Janeiro to dwa najlepsze okresy. Polskę wspominam tylko dobrze. Dzieci często mnie pytają, proszą, żeby opowiedzieć, jak mi tam było, chcą oglądać zdjęcia, zwłaszcza te z zimy. Sam dobrze pamiętam moje pierwsze chwile w Legii. Przyjechałem zimą, mieliśmy zgrupowanie w Mrągowie, było minus 27 stopni. W Polsce bywało więc zimno, ale serca ludzie mają tam gorące. I dlatego mam z tego kraju praktycznie tylko dobre wspomnienia.
W polskiej kadrze grałeś z Robertem Lewandowskim, dziś najlepszym piłkarzem świata…
W Brazylii często mnie pytają, jak to było grać z Lewandowskim, kogo bym wybrał: Neymara czy Lewandowskiego. Zawsze odpowiadam z uśmiechem, że wybrałbym Lewandowskiego. Choć to inny piłkarz od Neymara właśnie, Lionela Messiego czy Cristiano Ronaldo. Ci trzej ostatni mają bardziej indywidualny styl, Lewy bardziej niż oni zależy od dobrej gry i podań kolegów z zespołu. Ale bardzo rozsądnie wybierał kluby na takie, gdzie chciano i potrafiono na niego grać, wykorzystać jego atuty. Tak było w Borussii Dortmund, tak jest w Bayernie Monachium. A ja się cieszę, że brałem udział w akcji, po której Robert strzelił swojego pierwszego gola dla Polski, to było z San Marino.
Lewandowski miałby miejsce w podstawowym składzie reprezentacji Brazylii?
No pewnie, że miałby. Teraz w ataku często gra Roberto Firmino, ale Lewandowski jest lepszy. W Brazylii grałby na szpicy, a z boku miałby Neymara.
Rok 2020 już się kończy. I patrząc na sprawy rodzinne, to był dla ciebie trudny, smutny rok…
Tak. Po pierwsze, zmarła moja mama. Nie mam już rodziców, bo tata odszedł, gdy grałem jeszcze w Legii. Po drugie, brat wciąż ma problemy z narkotykami. To się ciągnie od wielu lat w jego przypadku. Starałem się pomóc na wszelkie sposoby, opłacałem leczenie w specjalnej klinice. Ale ja za niego tej walki nie wygram. Żeby się udało, on sam musiałby chcieć.
Co się z nim teraz dzieje?
Żyje na ulicach Sao Paulo.
Ale masz z nim kontakt?
Tak, mam. Mam jego telefon, on ma mój. Ostatni raz rozmawiałem z nim kilka dni temu... Mam jeszcze siostrę, ale ona z bratem nie utrzymuje kontaktu. Jak widać, smutnych wydarzeń u mnie nie brakowało i nie brakuje, ale nie ma się co poddawać. Mam dla kogo żyć i pracować. Żona i dzieci sprawiają, że w moim życiu i tak jest dużo słońca i radości.
Zobacz także: Jan Tomaszewski: Mogę powiedzieć, co powinien zrobić Brzęczek, a czego nie zrobił przez dwa lata
Zobacz także: Globe Soccer Awards. Robert Lewandowski piłkarzem roku! Oto lista wszystkich laureatów