Era Donalda Trumpa odchodzi w zapomnienie. Joe Biden przyjacielem gwiazd NBA

PAP/EPA / OFFICE OF THE PRESIDENT ELECT / Na zdjęciu: Joe Biden
PAP/EPA / OFFICE OF THE PRESIDENT ELECT / Na zdjęciu: Joe Biden

Donald Trump nie był przyjacielem koszykarzy NBA, którzy po zdobyciu mistrzostwa nie odwiedzali Białego Domu. Za kadencji Joe Bidena, wielka tradycja powróci do świątyni demokracji.

W tym artykule dowiesz się o:

Według tradycji w Stanach Zjednoczonych, mistrzowie amerykańskich lig zawodowych (NBA, NFL czy NHL), są zapraszani przez prezydenta do Białego Domu. Tradycja przez wiele lat była kultywowana, jednak została przerwana przez Golden State Warriors w 2017 roku.

Gwiazdy z Kalifornii, na czele ze Stephenem Currym czy Kevinem Durantm, nie zgadzały się z polityką Donalda Trumpa.

Wróg czarnoskórych

- On tylko napędza napięcie rasowe. Czuję to, odkąd został prezydentem. Nawet wcześniej, kiedy zaczął swoją kampanię wyborczą. Stany Zjednoczone są jeszcze bardziej podzielone niż kiedyś - mówił 4 lata temu frustrowany Durant. - Nie odwiedzę Białego Domu, gdyż nie szanuje tego, kto tam rządzi - dodał.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: cybertrening dał popalić gwiazdom Bayernu. Ta reakcja Lewandowskiego mówi wszystko

Nie tylko Warriors podważali kompetencje Trumpa. Otwarcie przeciwko byłemu już prezydentowi USA sprzeciwiał się choćby LeBron James, który mocno uczestniczył w kampanii wyborczej. Za pomocą mediów społecznościowych i swoich dużych zasięgów (na Twitterze śledzi go blisko 50 mln ludzi) namawiał ludzi do głosowania przeciwko Trumpowi.

- My, czarni, przestaliśmy traktować wybory jako nasz obywatelski przywilej. Wielu z nas sądzi, że nasz głos się nie liczy. Tak nas uczono, ale byliśmy karmieni nieprawdą - mówił LeBron James.

Amerykańscy sportowcy głośno wspierali swoich kandydatów w wyborach prezydenckich. Praktycznie wszyscy głosowali na Joe Bidena, który był dla nich receptą na naprawę kraju. Większość z nich nie stała okrakiem na barykadzie, tylko prowadziła swoją kampanię przeciwko Trumpowi. Koszykarze NBA już podczas play-offów nosili koszulki z napisem "Vote" czy głosuj.

Punktów zapalnych w relacji koszykarzy z Donaldem Trumpem było bardzo wiele. Zawodnicy mocno zaangażowali byli w słynną akcję Black Lives Matter. Przypomnijmy, ze śmierć George'a Floyda, brutalnie potraktowanego w Minneapolis przez policjanta, wywołała na całym świecie ogromne poruszenie.

Co na to Trump? Miliarder doszukiwał się drugiego dna i skrytykował zawodników, którzy byli dla niego ogromnym zagrożeniem w kampanii wyborczej.

- NBA stała się jak organizacja polityczna, a to nie jest dobra rzecz. Nie sądzę, żeby to było dobre dla sportu czy dla kraju. Myślę, że to co robią w szczególności w NBA, zniszczy koszykówkę - przyznał otwarcie.

Trump przegrał wybory, ale nie oddał władzy bez rozgłosu i demonstracji. 6 stycznia zwolennicy Donalda Trumpa zebrali się przed Kapitolem, który miał zatwierdzić wyborczą wygraną Joe Bidena. Protestujący wdarli się do Białego Domu. Na schodach amerykańskiej świątyni demokracji doszło do starcia z policją.

- Wyobrażacie sobie, co by się działo, gdyby to czarnoskórzy próbowali wtargnąć do Kapitolu? Dla mnie ten obrazek jest wart tysiąca słów. Ludzie pokojowo zostali wyprowadzeni z Kapitolu. To pod wieloma względami smutny dzień dla tego kraju - przyznał trener Doc Rivers.

Nowy rozdział

Joe Biden w grudniu został oficjalnie wybrany przez Kolegium Elektorów na kolejnego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Po wyborach prezydenckich z 3 listopada kandydat demokratów dostał 306 głosów elektorskich, a urzędujący prezydent Donald Trump - 232 głosy.

Dokładnie 20 stycznia nastąpi jego zaprzysiężenie i według najnowszych informacji, Los Angeles Lakers będą chcieli szybko odwiedzić nowego prezydenta.

"Lakers zamierzają odtworzyć zwyczaj wizyty mistrzowskich drużyn w gabinecie prezydenta podczas trwania sezonu 20/21. Wszystko rzecz jasna w momencie, kiedy w fotelu jako 46 prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki rozgości się Joe Biden" - napisał dziennikarz Chris Haynes z portalu Yahoo! Sports.

Zobacz także: Niespodzianki w NBA. Spurs wreszcie pokonali Lakers, a Nets bez Duranta i Irvinga zatrzymali 76ers

Zobacz także: Marek Wojtkowski, prezydent Włocławka: Anwil potrzebuje mocnej osobowości. Frasunkiewicz to ma [WYWIAD]

Komentarze (0)