[b]
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Nie bez przyczyny dzwonię właśnie do pana, bo podobno miał pan ogromny wpływ na to, że trenerem Anwilu Włocławek w tym momencie został Przemysław Frasunkiewicz. To prawda?
[/b]
Marek Wojtkowski, prezydent Włocławka: Nie ukrywam tego, że miałem swój wkład w to, że Przemysław Frasunkiewicz został nowym trenerem Anwilu Włocławek. Zdradzę, że sam swego czasu zadzwoniłem do trenera. Bardzo długo rozmawialiśmy. Później też spotkaliśmy się i odbyliśmy merytoryczną dyskusję.
To prawda, że trener Frasunkiewicz odmówił w pierwszej rozmowie, mówiąc, że ma misję do wykonania w Gdyni?
Tak. Trener miał duże rozterki z tego powodu, i ja go absolutnie rozumiałem, bo pracował w jednym miejscu przez pięć lat. Zżył się z klubem, zawodnikami. Koniec końców - z różnych względów - strony rozstały się i trener mógł trafić do Anwilu Włocławek, klubu z wielkimi tradycjami w Polsce i w Europie, ale też klubu, który znajduje się w bardzo trudnej sytuacji.
To był dobry moment na zmianę trenera?
Uważam, że tak, dlatego podjąłem się tych niełatwych rozmów z trenerem. To ostatni moment na uratowanie sytuacji w tym sezonie, ale też zależało mi na tym, by mieć człowieka w dłuższej perspektywie, który zbuduje drużynę na miarę ambicji miasta, a przede wszystkim kibiców we Włocławku.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: sexy prezenterka TV wraca na boisko!
Skąd przekonanie, że to akurat Przemysław Frasunkiewicz może tę sytuację uratować? Co - w pana opinii - ma takiego ten trener, że klub zdecydował się na jego zatrudnienie? Poniekąd pytam o to, bo wiem, że kilka miesięcy wcześniej to pan optował za kandydaturą Marcina Woźniaka. Powiedzmy wprost: nie wyszło.
Dobrze. Zacznijmy od trenera Woźniaka. Rzeczywiście stałem na stanowisku, że trzeba panu Marcinowi dać szansę. To człowiek-instytucja, który jest związany z włocławską koszykówką od lat. Jest bardzo ceniony i szanowany za swoją pracę. Zawsze uważałem, że ludzie z dużą wiedzą zasługują na szansę i prawdą jest, że mocno stałem za tą kandydaturą. Wyszło jak wyszło, trener - z różnych względów - nie odmienił oblicza zespołu i trzeba było poszukać innych rozwiązań. Tak jest w sporcie, że nie zawsze sytuacja układa się po naszej myśli. Trzeba być elastycznym i reagować na bieżąco.
Przechodząc do trenera Frasunkiewicza. Warto zacząć od tego, że jest to osoba bardzo znana we Włocławku, dwukrotnie reprezentował barwy Anwilu jako zawodnik. Został bardzo dobrze zapamiętany. Nie ukrywam, że od pewnego czasu uważnie śledziłem jego karierę trenerską. Jego praca z polskimi zawodnikami była imponująca. Umiał z tych graczy dużo wyciągnąć, proszę zobaczyć, jaki postęp zrobili ci zawodnicy.
Myślę, że jest to jeden z niewielu trenerów młodego pokolenia w Polsce, który znakomicie rozwija się pod względem sportowym i mentalnym. Dla mnie dużym argumentem był fakt, że to człowiek, który zawsze mówił, że jego marzeniem jest praca w Anwilu Włocławek. I te właśnie słowa trener Frasunkiewicz powtórzył w naszej ostatniej rozmowie. Uważam, że właśnie taki trener jest potrzebny Anwilowi. Taki, który utożsamia się z klubem, miastem i kibicami. Też swoim stylem pracy pasuje do Anwilu.
Co ma pan na myśli?
Jego dynamikę i emocje w trakcie meczu. Trener Frasunkiewicz żyje tym, co dzieje się na boisku. Przez całe spotkanie jest niezwykle aktywny. Warto nadmienić, że to człowiek, który potrafi uderzyć pięścią w stół. Tego nam teraz bardzo potrzeba. Marcin Woźniak to znakomity fachowiec, ale wydaje mi się, że nie udźwignął tego w strefie mentalnej. Nikt mu umiejętności i wiedzy o koszykówce nie odbiera, ale w Anwilu jest potrzebna silna osobowość, która w jasno określony sposób potrafi przemówić do zawodników. I też potrafi użyć mocnych słów, wywołując u graczy dodatkową motywację. Myślę, że trener Frasunkiewicz to ma. Te cechy w głównej mierze zadecydowały o tym, że zdecydowaliśmy się postawić na tę kandydaturę. Choć nie ukrywam, że były także inne opcje.
Zagraniczne? Dainius Adomaitis?
Faktycznie były takie telefony, ale ja w nich nie uczestniczyłem. Wiem, że zarząd klubu prowadził takie rozmowy. Powiem szczerze, że nie byłem zwolennikiem postawienia na trenera, który miał jakieś kolejne propozycje personalne. Nie wydawało mi się to dobrym rozwiązaniem. Trzeba zagospodarować ten skład, który jest obecnie we Włocławku.
Tych zmian w tym sezonie było już dużo...
Nie oszukujmy się - tych zmian w tym sezonie było po prostu za dużo: dwóch trenerów, pięciu zawodników. Jestem zwolennikiem stabilizacji i kontynuacji. Mam nadzieję, że po dojściu rozgrywającego Curtisa Jerrellsa skończą się kolejne roszady. Bazujmy na tym, co mamy. Trzeba wyzwolić potencjał, który drzemie w tych zawodnikach. Potrzeba iskierki, która wznieci ogień.
Nie sposób nie zapytać w tej rozmowie o Igora Milicicia, który przez pięć lat pracował w roli szkoleniowca Anwilu Włocławek. Był zżyty z klubem, identyfikował się z miastem, włocławską społecznością. Teraz go nie ma, a jest za to w Ostrowie Wielkopolskim. Jak pan do tego podchodzi?
Nie będę ukrywał: żałuję, że taki fachowiec od nas odszedł, a na dodatek trafił jeszcze do innego polskiego klubu. Mogę zdradzić, że odbyłem z nim rozmowę, przed tym jeszcze jak podpisał umowę w Ostrowie Wielkopolskim. Uprzedzę: nie rozmawialiśmy o ewentualnym powrocie do Włocławka, tylko po prostu wymienialiśmy się spostrzeżeniami.
Igor Milicić stał się we Włocławku instytucją. Przyszedł do Anwilu jako, powiedzmy, nieznany trener, na dorobku, a przez pięć lat udało mu się zbudować świetną drużynę. Zdobył dwa tytuły mistrzowskie, do tego dołożył kilka innych trofeów. Za to trzeba mu serdecznie podziękować. Wiem, że strony - trener i klub - prowadziły rozmowy na temat dalszej współpracy, ale nie znaleziono wspólnego mianownika. Trudno. Choć być może taka zmiana była potrzebna, nawet dla samego trenera. Era Milicicia już za nami, teraz czas na nowy rozdział.
Domyślam się, że cel na ten sezon w PLK to walka do końca o play-off, a jak to wygląda w przypadku FIBA Europe Cup? Przypomnijmy, że pod koniec stycznia Włocławek zorganizuje podwójną "bańkę" dla ośmiu zespołów.
Występy na międzynarodowej arenie, mimo że jest to puchar niższej kategorii, są bardzo ważnym elementem strategii klubu, miasta, ale też sponsora tytularnego. Wiem, że firma Anwil S.A. - za pomocą drużyny koszykarskiej - chce w ten sposób promować swoje produkty w Europie.
Klub znalazł się w trudnej sytuacji, ale jestem przekonany, że wyjdziemy na prostą. Zbyt dużo pracy i emocji włożyliśmy w ten klub. Przypomnę jedną sytuację sprzed kilku lat, o której nie wszyscy pamiętają. Na początku 2015 roku, razem z prezesem Arkadiuszem Lewandowskim, usiedliśmy w moim gabinecie i dyskutowaliśmy na temat przyszłości klubu. Sytuacja była bardzo trudna, klub był mocno zadłużony, do tego były problemy ze sponsorem strategicznym. Pamiętam, że rozważaliśmy wtedy dwa rozwiązania: upadłość klubu bądź walka o uratowanie klubu i marki. Wybraliśmy ten drugi wariant. I przez pięć lat wspólnie doprowadziliśmy do tego, że Anwil jest bardzo stabilnym klubem, marką w PLK i w Europie.
Jak w tym momencie wygląda struktura właścicielska w Anwilu Włocławek?
Sytuacja własnościowa w klubie, którą ja zastałem, wyglądała tak, że Gmina Miasto Włocławek posiadała 49 procent udziałów, a Towarzystwo Koszykówki Młodzieżowej (TKM) miało w posiadaniu 51 procent. To przez pewien czas dobrze funkcjonowało. Klub został przeorganizowany przez obecnego prezesa, Arkadiusza Lewandowskiego. Ale z tyłu głowy mieliśmy taki pomysł, by tę sytuację własnościową unormować. Dla mnie sytuacją nie do zaakceptowania był fakt, że większościowym właścicielem jest stowarzyszenie sportowe, które absolutnie nie jest żadnym sponsorem klubu. Co więcej: nie dość że TKM nie dawał żadnych pieniędzy, to jeszcze był wspierany przez miasto i klub. To proces reorganizacji struktury właścicielskiej mocno przeciągał się, co osobiście kosztowało mnie dużo emocji i nerwów. Koniec końców udało się tę sytuację doprowadzić szczęśliwie do końca i Gmina Miasto Włocławek została większościowym udziałowcem. Od kilku miesięcy mamy sytuację niezwykle czytelną i stabilną.
Zobacz także:
Anwil Włocławek zerwał umowę z Amerykaninem. Dlaczego? Czy jego agent wytoczy działa? A może klub?
Poważna kontuzja zatrzymała świetny sezon. Przemysław Żołnierewicz: Nie boję się o przyszłość [WYWIAD]
Kamil Łączyński: Wiem, że są osoby, które nie chciały mnie w Anwilu [WYWIAD]
Lockdown w Niemczech, a Polak szaleje na parkietach. "To idealne miejsce dla mnie" [WYWIAD]