10 meczów, tylko trzy porażki, 10 straconych bramek, w tym trzy w jednym meczu. Benevento Calcio po bardzo słabym początku sezonu, powstał z kolan i rozpoczął marsz w górę tabeli Serie A. Filarem defensywy beniaminka jest Kamil Glik, który zdecydowanie odżył po słabszym okresie w Ligue 1.
Polak na szerokie wody wypłynął właśnie na Półwyspie Apenińskim i tam czuje się znakomicie. "Ściana. Prowadził obronę i uratował zespół w kilku sytuacjach, które były bardzo niebezpieczne. Niekwestionowany lider" - piszą o nim włoscy dziennikarze.
Kamil Glik w 2016 roku opuścił Torino FC i wyjechał do mającego duże aspiracje AS Monaco. Początek miał jak z bajki. Już w pierwszym sezonie zdobył mistrzostwo Francji i awansował do półfinału Ligi Mistrzów. Monaco po dużych sukcesach zostało jednak rozkupione, a następcy nie potrafili spełnić aspiracji.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ale bramka piłkarki w Chile! Tego gola można oglądać godzinami
Glik zaczął także popełniać coraz więcej błędów. Z mistrzowskiej drużyny zostały zgliszcza, a zespół zmuszony był walczyć o ligowy byt. Stoper wypełnił kontrakt z drużyną z Księstwa i mógł wrócić do włoskiej ligi. Miał ofertę m.in z Torino, ale ostatecznie wybrał Benevento Calcio.
- Kochamy Włochy, mieszkaliśmy już tam sześć lat, więc dla nas to jest idealna zmiana - powiedziała żona piłkarza Marta Glik. - Cieszę się, że wyprowadzamy się z Monte Carlo. Fajnie nam się tam mieszkało przez 4 lata, ale przyszedł czas, żeby coś zmienić. Monako jest trochę próżne, taka bańka mydlana - dodała żona piłkarza w publicznej telewizji.
Na pierwszy rzut oka wybór Beneveneto Calcio był sporym zaskoczeniem. Ale to tylko pozory. Drużyna ma spore aspiracje, a sam Glik otrzymał największą pensję w zespole - 2,5 miliona euro netto rocznie.
Początek sezonu nowa drużyna Glika miała fatalny. W siedmiu meczach beniaminek przegrał pięć razy i stracił 20 bramek. W listopadzie, po przerwie na mecze reprezentacji, podopieczni Filippo Inzaghiego złapali jednak wiatr w żagle. Drużyną zaczął dowodzić Kamil Glik, który we włoskich mediach zbiera świetne oceny za swoje występy.
- Decyzja o powrocie do Serie A została podjęta o wiele wcześniej. Od początku 2020 roku w mojej głowie był pomysł, aby wrócić do Włoch. Bardzo brakowało mi tej ligi - komentował 32-latek.
- Dlaczego Benevento? Byli pierwsi, którzy się mną zainteresowali. Rozmawiałem wiele z trenerem Filippo Inzaghim jak i prezesem klubu. Było widać, że chcą mnie w drużynie. Poszedłem do zespołu, w którym będę odgrywał ważne role. Tak zawsze było w moich poprzednich klubach, dlatego zdecydowałem się na Benevento - tłumaczył.
Glik jest mocno związany z Włochami i nie wyklucza, że po zakończeniu kariery właśnie w tym kraju osiądzie się na stałe. W Italii najpierw był związany z Palermo (2010), ale w jego barwach nie zadebiutował w Serie A. Po pół roku odszedł na wypożyczenie do II-ligowego Bari (2011), z którego trafił do Torino FC. W Turynie zapracował sobie na miano legendy klubu.
Świetna forma Glika to doskonała wiadomość dla selekcjonera Jerzego Brzęczka, który widzi w stoperze Benevento filar defensywy reprezentacji Polski. Przed Biało-Czerwonymi wiele wyzwań w 2021 roku. Najpierw początek eliminacji do mistrzostw świata w Katarze, a potem Euro.
Zanim jednak Glik zagra z orłem na piersi, czeka go wiele meczów w Serie A. W sobotę beniaminek zagra u siebie z mocną Atalantą. Początek spotkania o godzinie 15:00. Transmisja w Eleven Sports 3.
Zobacz także: Robert Lewandowski znów został doceniony. Znalazł się w jedenastce grudnia
Zobacz także: Przesunięty debiut Jakuba Modera w Brighton and Hove Albion. Polak nie zagra w Pucharze Anglii