Mocny początek Widzewa
Już w pierwszych minutach meczu w Stalowej Woli przyjezdni mogli objąć prowadzenie. W 2. minucie ładną akcję przeprowadził Piotr Grzelczak, który ograł Jaromira Wieprzęcia i dośrodkował w pole karne - piłkę w ostatnim momencie wybili obrońcy Stali. Chwilę później po raz kolejny groźnie zaatakowali goście. Tym razem z bardzo dobrej strony pokazał się Marcin Robak, który przedryblował w polu karnym dwóch obrońców Stali, stanął oko w oko z Tomaszem Wietechą - górą był golkiper Stalowców.
Odpowiedź Stali
Początkowy napór Widzewa minął, a do głosu zaczęli dochodzić gospodarze. Około 12. minuty Stalowcy przeprowadzili dwie ładne, składne akcje, zabrakło jednak wykończenia. Z bardzo dobrej strony prezentował się Jurii Mikhalczuk, który sprawiał wiele problemów rosłym stoperom z Łodzi. Dwukrotnie dał o sobie znać także pomocnik Stalówki - Krzysztof Trela. W 22. minucie jego strzał z rzutu wolnego z trudem obronił Maciej Mielcarz.
Po blisko pół godzinie gry tempo meczu nieco opadło, a spotkanie się wyrównało. Brakowało jednak klarownych sytuacji strzeleckich, aż do momentu, gdy stadionowy zegar wskazał 39. minutę. Wtedy to fatalny błąd popełnił Jarosław Bieniuk, który źle obliczył lot piłki. Sam na sam z bramkarzem Widzewa stanął Mikhalczuk, nie trafił jednak w bramkę. Była to najlepsza okazja dla Stali w tym meczu. - Nie ulega wątpliwości, że z tego się rozlicza napastnika. Na pewno się napracował, brał duży udział w grze i tego mu nie można zarzucić. W takim meczu stwarza się jedną dwie, trzy sytuacje, które trzeba wykorzystać. On tego nie zrobił i na pewno to na jego ocenę wpływa - komentował już po meczu opiekun gospodarzy, Przemysław Cecherz.
W samej końcówce pierwszej połowy przed szansą stanął jeszcze Ihor Michalewskyy, lecz jego uderzenie znów wybronił Mielcarz. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem bezbramkowym, choć patrząc na stworzone sobie sytuacje gospodarze powinni prowadzić.
Raz jedni, raz drudzy
Początek drugiej połowy znów dla gości, a po chwili do głosu doszli gospodarze. Tuż po wznowieniu gry zakotłowało się pod bramką Stali, jednak w porę defensorzy Stali wyekspediowali daleko piłkę. Chwilę później z kontrą wyszli Stalowcy. Rozegranie w tercecie Trela – Michalczuk - Michalewskyy strzałem zakończył ten ostatni. Nie czysto trafił on jednak w futbolówkę i obyło się tylko na strachu fanów Widzewa. Później spotkanie straciło nieco na atrakcyjności. Gra toczyła się w środkowej części placu gry, a zarówno zawodnicy Widzewa, jak i Stali nie mogli dostać się pod bramkę rywala.
Robak zapewnia trzy punkty
W 63. minucie arbiter spotkania podyktował rzut wolny. Z blisko trzydziestu metrów uderzył Marcin Robak, a po chwili futbolówka zatrzepotała w siatce. - Mieliśmy się wystrzegać takich fauli. Robak podszedł, uderzył... cały wysiłek poszedł na marne - komentował po pojedynku w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Daniel Treściński, obrońca gospodarzy. - Dobrze uderzyłem piłkę, wpadła ona przy słupku. Bramkarz może nie spodziewał się takiego dokładnego uderzenia i poszedł w ciemno za mur i padła bramka - opisywał uderzenie Robak.
- Nie był to najlepszy mecz w wykonaniu Robaka, ale znalazł się w decydującym momencie, strzelił gola i mamy trzy punkty - podsumował trener Widzewa, Paweł Janas.
Bicie głową w mur
Po straconej bramce gospodarze chcieli doprowadzić do remisu. Ich gra przypominała jednak przysłowiowe bicie głową w mur. Co z tego, że gospodarze starali się atakować, jednak nie mogli przedostać się przez dobrze grającą defensywę gości. W 87. minucie bliski szczęścia był Krystian Lebioda, lecz po jego strzale ładnie na rzut rożny piłkę sparował Mielcarz. W końcówce doszło jeszcze do małego zamieszania w polu karnym Widzewa, jednak żaden z piłkarzy Stali nie dał rady skierować futbolówki do siatki. W ostatnich sekundach meczu piłkę przed polem karnym dostał debiutujący w zielono - czarnych barwach Dariusz Stachowiak, jednak poślizgnął się i ją stracił. - Zdenerwowała ta sytuacja Stachowiaka, gdzie w takim decydującym momencie przewraca się na piłce. Naprawdę w polu karnym może podjąć pojedynek jeden na jeden. On to potrafi. Tego szkoda - nie mógł odżałować straconej okazji szkoleniowiec Stalówki.
Po chwili sędzia zakończył spotkanie. Ręce w geście triumfu unieśli zawodnicy Widzewa. - Wiedzieliśmy, że nie będzie to łatwy pojedynek, ale zwyciężyliśmy i z tego należy się cieszyć - powiedział kapitan łodzian, Adrian Budka. Widzewiacy wygrali, mimo że w pojedynku nie stworzyli sobie dobrych okazji. - Gospodarze grali bardzo dobrze w defensywnie, w zasadzie nie stworzyliśmy sytuacji - stwierdził Paweł Janas. Najsprawiedliwszy w tych zawodach byłby remis, jednak piłka nożna nie zawsze jest sprawiedliwa. W sobotę w Stalowej Woli zwycięstwo odniósł Widzew, a o tym, że Stal zagrała bardzo dobry pojedynek niebawem nikt pamiętać nie będzie.
Stal Stalowa Wola - Widzew Łódź 0:1 (0:0)
0:1 - Robak 63'
Składy:
Stal: Wietecha - Lebioda, Maciorowski, Treściński, Wieprzęć, Szymiczek (64' Czpak), Uwakwe, Michalewskyy (68' Wasilewski), Łagiewka, Trela (68' Stachowiak), Mikhalczuk.
Widzew: Mielcarz - Szymanek, Ukah, Bieniuk, Broź, Budka, Panka (58' Grzeszczyk), Kuklis, Zwoliński (83' Sernas), Grzelczak, Robak.
Żółte kartki: Grzeszczyk, Robak, Bieniuk (Widzew).
Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków).
Widzów: 6000.
Najlepszy piłkarz Stali: Jurii Mikhalczuk.
Najlepszy piłkarz Widzewa: Ugochukwu Ukah.
Piłkarz meczu: Marcin Robak.