PKO Ekstraklasa. Bartosz Salamon - lider, który wyszedł z cienia

- Nie spieprz tego - powiedział Mino Raiola do Bartosza Salamona po transferze naszego zawodnika do Milanu. Salamon uznawany był za złote dziecko polskiej piłki. Po latach wrócił do korzeni, do Lecha Poznań, i w końcu nie musi już nic udowadniać.

Mateusz Skwierawski
Mateusz Skwierawski
Bartosz Salamon (w środku) WP SportoweFakty / Kamil Krukiewicz / Na zdjęciu: Bartosz Salamon (w środku)
W samochodzie, w drodze do miasta, odbierał telefony od pracowników Milanu. Gdy klubowa sekretarka pytała o szereg formalnych informacji, Bartosz Salamon zrozumiał w końcu, że to dzieje się na serio.

- Proszę pana, nie mam czasu teraz, później. Zaraz mam kolację, tylko potwierdzę: tak, jestem zawodnikiem Milanu. Jak to w ogóle brzmi... Polak, w Milanie - mówił w naszej rozmowie, w najważniejszej chwili swojej kariery, lekko po godzinie 20.00, 31 stycznia 2013 roku. To był miks uczuć: euforia mieszała się z niedowierzaniem i jednocześnie świadomością, że właśnie spełnia się jego sen.

Oczarowany

Tego dnia, w czwartek po południu, piłkarz odbywał jeszcze trening w Brescii Calcio. W trakcie zajęć drugoligowca do Salamona podbiegł kierownik drużyny. "Ubieraj się, jedziesz do Mediolanu" - rzucił w pośpiechu. Młody Polak był nieco zafrasowany. "Po co?" - zastanawiał się. - "Dopóki nie zobaczę umowy, nie uwierzę" - myślał.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tiki-taka Barcelony w... Arabii Saudyjskiej. Ręce same składają się do oklasków

AC Milan dopiero co ogłosił przyjście Mario Balotelliego. Dotąd anonimowy obrońca z Polski, mylony najczęściej z "Salomonem", był następny. Kontrakt podpisał w sali z trofeami klubu. Później z dyrektorem sportowym Adriano Gallianim poszedł na kolację - do restauracji Silvio Berlusconiego. Usłyszał od Gallianiego, że był przez nich od dawna obserwowany i że drużyna na niego liczy.

Milanem, klubem swoich marzeń, był zafascynowany. Trafił do seniorskiego zespołu jako pierwszy polski piłkarz. - Nie spodziewałem się, że są to aż tak skromni i dostępni ludzie. A zwłaszcza, i tu uwaga - Mario Balotelli. Kto by pomyślał, że to właśnie ten kontrowersyjny facet. Ucięliśmy sobie miłą pogawędkę. Mamy wspólnych znajomych z Mario, więc było o czym pogadać. Balotelli powiedział mi: "Nie spiesz się, spokojnie wylecz kostkę i wracaj do mnie. Jest robota do wykonania" - Salamona cytował zaraz po transferze "Przegląd Sportowy".

A w tamto popołudnie polski piłkarz miał po prostu wrócić do domu po treningu. Nie spodziewał się zmiany klubu, nie rozmawiał z Mino Raiolą. Ten słynny agent prowadził wtedy polskiego zawodnika. Co ciekawe, wcześniej Salamon mu nawet odmówił - będąc na wypożyczeniu w Foggii (trzecia liga włoska). Myślał wtedy, że same umiejętności zaprowadzą go na szczyt. Trochę na wyrost wypchnął go tam jeden z najsłynniejszych menedżerów na świecie. Na koniec, po sfinalizowaniu kontaktu, Raiola powiedział Polakowi jedno zdanie: "Nie spieprz tego".

Ciągłe wojaże 

W tamtych czasach, te kilka lat temu, Salamon był fenomenem. W naszym kraju raczej wąskie grono ekspertów miało rozeznanie, jak prezentuje się na boisku. Natomiast poza granicami Polski uchodził za złote dziecko. Przed transferem życia był o krok od podpisania kontraktu ze Sportingiem Lizbona. Bił się o niego również rosyjski Zenit oferując niemal dwukrotnie większe pieniądze niż Milan (ponad 6 milionów euro) - decydujący głos miał jednak piłkarz. W kontekście Salamona, pojawiały się wielkie firmy, nawet Barcelona, na co polscy kibice robili tylko wielkie oczy. A prezes Brescii Luigi Corioni porównywał Polaka do legendarnego stopera Milanu Franco Baresiego.

Na zapewnieniach, komplementach i dużych nadziejach się jednak skończyło. Obrońca najpierw miesiąc leczył kontuzję, a po jednej rundzie odszedł na wypożyczenie. W Milanie nie zadebiutował, później też miał pod górkę w kolejnych klubach. W Sampdorii przez rok zagrał tylko trzy mecze. W kolejnym sezonie (2014-15) trafił do Pescary. Występował regularnie, była to jednak Serie B. Rok później trafił do Cagliari. Tam czuł się świetnie, z drugiej ligi wywalczył z drużyną awans do Serie A i znowu czuł się kluczową postacią dużego projektu.

Włoska ekstraklasa z jakiegoś względu nie jest mu jednak pisana. Po awansie z Cagliari trafił na ławkę, występował sporadycznie. Szukał innych rozwiązań. Najpierw w SPAL, następnie we Frosinone. W poprzednim sezonie w SPAL był rezerwowym i dopiero po spadku zaczął regularnie występować na drugim poziomie rozgrywkowym. We włoskiej ekstraklasie uzbierał łącznie 66 występów, to niezły wynik, ale sam piłkarz miał na pewno większe ambicje.

Nawałka zachwycony

Przez brak stabilizacji w klubach Salamon pożegnał się z reprezentacją Polski. W pewnym momencie wydawało się, że zawodnik stworzy duet środkowych obrońców z Kamilem Glikiem. Salamon w kadrze debiutował u Waldemara Fornalika. Adam Nawałka zabrał obrońcę na Euro 2016 do Francji. Imponował selekcjonerowi dobrym wyprowadzeniem piłki, spokojem w defensywie i błyskotliwym podaniem. Takim zachwycił w towarzyskim meczu z Finlandią (5:0), gdy z odległości pięćdziesięciu metrów wypatrzył Kamila Grosickiego, a ten zdobył bramkę (w marcu 2016 r.). Po meczu z Kazachstanem (2:2), otwierającym eliminacje mistrzostw świata 2018, Salamon nie był już powoływany. W reprezentacji rozegrał 9 meczów.

Jak Rocky

Lech Poznań to jego klub. Trafił tam z Concordu Murowana Goślina jako junior i spędził przy Bułgarskiej trzy lata przed wyjazdem do Włoch. Patrząc na karierę Salamona można powiedzieć, że przez większość piłkarskiego życia musiał coś udowadniać. Nie tylko od transferu do Milanu. W Lechu również nie rokował. Przed laty władze klubu zaproponowały mu półroczną umowę dając do zrozumienia, że raczej nie wiążą z nim przyszłości. Dla Salamona ostatnią szansą był wyjazd do Portugalii z młodzieżową reprezentacją.

- Codziennie o szóstej rano, biegałem na poznańską Cytadelę, jak Rocky Balboa: po schodach, w bluzie z kapturem. W Portugalii zagrałem w środku pomocy. Po meczu podszedł cudzoziemiec i coś powiedział. Zrozumiałem jedno słowo: "Italia". Dałem mu numer, odezwał się po paru dniach. Dopiero kiedy zadzwonił, okazało się, że jest z Brescii - piłkarz opowiadał później w "PS".

Do Lecha wrócił po prawie czternastu latach. Z bogatym CV, brodą. Podpisał trzyletni kontrakt i ma być szefem obrony "Kolejorza". Wystarczająco długo przypatrywał się, jak w rolę lidera wcielają się inni.

Znamy kulisy powrotu Bartosza Salamona do Lecha Poznań! To było drugie podejście

Cezary Wilk: Do piłki mnie nie ciągnie. Teraz mam triathlon [WYWIAD]

Czy Bartosz Salamon będzie wzmocnieniem Lecha?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×