Ostatnie miesiące były dla 21-letniego Mateusza Sopoćki bardzo intensywne. W poprzednim sezonie wywalczył awans do PKO Ekstraklasy z Podbeskidziem Bielsko-Biała, do którego był wypożyczony. Spisywał się tam przyzwoicie, do tego stopnia, że Podbeskidzie chciało go wykupić z Lechii Gdańsk, ale odpowiedź gdańszczan była jednoznaczna: "Nie ma mowy".
Trener Piotr Stokowiec twierdził, że Sopoćko mieści się w jego planach na rundę jesienną, jednak czas pokazał, że były to tylko słowa. W pierwszej części sezonu zagrał w czterech meczach ligowym i jednym Pucharu Polski - w sumie uzbierał 184 minuty. Na początku 2021 roku usłyszał natomiast, że wraz z Mario Malocą i Rafałem Kobryniem został przesunięty do drugiego zespołu Lechii.
- O przesunięciu do rezerw nikt z Lechii ze mną nie rozmawiał - mówi nam piłkarz. - Po awansie do Ekstraklasy Podbeskidzie chciało mnie wykupić z Lechii, ale nie było zgody gdańskiego klubu. Wszystko jest po coś i staram się niczego w życiu nie żałować. Ostatnie pół roku nie było dla mnie zbyt owocne, natomiast widocznie tak miało być.
ZOBACZ WIDEO: PKO Ekstraklasa. Kiedy kibice wrócą na trybuny? Prezes Animucki zabrał głos
- Wróciłem z Bielska-Białej z nadzieją, że będę coraz ważniejszą postacią w Lechii i będę się piął w hierarchii drużyny. Nie wyszło jednak tak, jak sobie to planowałem. Nie miałem żadnej kontuzji, cały czas byłem do dyspozycji trenera. Przeszłości się nie zmieni, natomiast nie zadowalał mnie mój status w Lechii - opowiada Sopoćko.
Pomocną dłoń do 21-latka wyciągnęła Warta Poznań. Zagrał w sparingu z Widzewem Łódź, pokazał się z dobrej strony i podpisał kontrakt. - Temat transferu do Warty pojawił się już trochę wcześniej, ale w międzyczasie wyszło to przesunięcie do rezerw Lechii, przez co negocjacje trochę się przedłużyły. Koniec końców trafiłem do Warty, z czego jestem bardzo zadowolony - mówi.
Sopoćko mógł zadebiutować w nowym zespole już w miniony weekend, gdy Warta wygrała z Cracovią (1:0), ale przesiedział mecz na ławce rezerwowych: - W drużynie byłem dopiero od paru dni, więc zdawałem sobie sprawę, że mogę nie wejść na boisko ani na minutę. Oczywiście chciałem zagrać, byłem gotowy, natomiast trener postanowił inaczej. Podchodzę do tego spokojnie, to dopiero moje początki w nowym klubie, ale będę walczył, żeby występować jak najczęściej.
Trener Piotr Tworek przekazał mu, że mocno na niego liczy i można założyć, że wkrótce dostanie szansę w lidze. I nie tylko dlatego, że ma status młodzieżowca. - Przyszedłem tu z założeniem, żeby wywalczyć sobie miejsce w składzie, ale nie ze względu na status młodzieżowca. Chcę pokazać, że jestem dobrym zawodnikiem i warto na mnie stawiać, a nie na zasadzie, że mam 21 lat i coś mi się należy za darmo. Moim celem jest rywalizacja z zawodnikami starszymi ode mnie. Mam nadzieję, że powoli będę ją wygrywał. Chcę udowodnić, że zasługuję na grę w Ekstraklasie. Zrobię wszystko, żeby cieszyć ludzi w Poznaniu swoją grą - zapewnia.
Być może w nowych barwach zadebiutuje w piątkowym meczu z Lechią w Gdańsku. Sopoćko jest rodowitym gdańszczaninem, zatem będzie to dla niego spotkanie szczególne.
- Mam ogromny szacunek Lechii, jestem bardzo wdzięczny za to, co ten klub mi dał. Spędziłem w Gdańsku całe życie, tam się urodziłem, tam mam rodzinę i wielu przyjaciół. Powrót do Gdańska będzie fajnym doświadczeniem, szczególnie że pierwszy raz w życiu przyjadę tam jako zawodnik innego klubu. Będą mi towarzyszyć pozytywne emocje, ale będę chciał zrobić wszystko, żeby to Warta zdobyła w piątek komplet punktów - mówi.
Zima była dla niego dość burzliwa. Nie przepracował całego okresu przygotowawczego, dlatego do nowego zespołu wprowadzany jest dość powoli. - Ten okres był dla mnie dość specyficzny, bo przygotowania z pierwszym zespołem trochę się różnią od przygotowań z zespołem rezerw. Musiałem pracować indywidualnie, co zresztą robię do teraz. Powoli dochodzę do optymalnej dyspozycji i jeśli trener zechce mnie wystawić już w piątkowym meczu w Gdańsku, to mogę zapewnić, że dam z siebie maksimum - kończy nowy piłkarz Warty.
CZYTAJ TAKŻE:
Djordje Crnomarković przeprasza, Wisła Płock żąda kary
Piotr Pyrdoł: To było chamskie, celowe zagranie. Tam nie było sportowej walki!