Liga Mistrzów. Juventus przegrał w Porto po fatalnym błędzie i meczu do zapomnienia

Juventus Wojciecha Szczęsnego przegrał w Porto 1:2. Obie bramki stracił tuż po gwizdku rozpoczynającym dwie połowy meczu. Goście grali fatalnie i długo nie byli w stanie zagrozić przeciwnikom.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
Na zdjęciu od lewej: Wojciech Szczęsny walczy o piłkę z Moussą Maregą PAP/EPA / ESTELA SILVA / Na zdjęciu od lewej: Wojciech Szczęsny walczy o piłkę z Moussą Maregą
Federico Chiesa uratował Juventus przed wjazdową klęską z FC Porto. Gdyby nie reprezentant Włoch, piłkarze Andrei Pirlo byliby w naprawdę kiepskim położeniu przed rewanżem w Turynie. Zwłaszcza w tak koszmarnej formie, jaką zaprezentowali.

Już w 1. minucie goście popełnili fatalny błąd. Wojciech Szczęsny zagrał do Rodrigo Bentancura, jednak podanie zwrotne Urugwajczyka było zbyt lekkie. Do piłki dopadł Irańczyk Mehdi Taremi i strzelił na 1:0. Tego typu błędy są oczywiście wpisane we współczesny futbol, gdzie rolę jednego z obrońców odgrywa bramkarz, co nie zmienia faktu, że gol był kuriozalny i obrońcy klasy Bentancoura nie powinien się zdarzyć w meczu o tak wysoką stawkę. Szczęsny próbował jeszcze interweniować, ale rywal był bliżej i czyhał na błąd rywala, w przeciwieństwie do całkowicie zaskoczonego bramkarza reprezentacji Polski.

Irańczyk jest objawieniem w lidze portugalskiej. Ma 28 lat, a jeszcze dwa i pół roku temu był gwiazdą ligi irańskiej, strzelał sporo bramek dla klubu Persepolis, aż w końcu trafił do ligi Kataru. Tamten kierunek kojarzy się zwykle z emeryturą piłkarską, ale dla Irańczyka był trampoliną. Z Kataru trafił do portugalskiego Rio Ave, a tam spisał się na tyle dobrze, że szefowie Porto zaryzykowali i wyłożyli na niego 5 milionów euro. To był strzał w dziesiątkę. Tarimi w 19 meczach ligowych strzelił 9 goli i zaliczył 6 asyst. A od środowego wieczoru ma też na koncie bramkę w Lidze Mistrzów.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: można oglądać w nieskończoność. Piękny gol Roberta Lewandowskiego na treningu

Piłkarze Juve sprawiali długo wrażenie, jakby to oni prowadzili na wyjeździe i byli z tego faktu bardzo zadowoleni. Niby byli zdecydowanie dłużej przy piłce, grali ładnie od nogi do nogi, ale rzadko przedzierali się pod bramkę rywali. Ataki zespołu prowadzonego przez Andreę Pirlo były niemrawe, chaotyczne, przypadkowe i pozbawione jakiejś myśli przewodniej. Cristiano Ronaldo błąkał się w ataku bezradny i trudno było w ogóle zorientować się, że gra, gdyby nie uchylił się przy strzale Adriena Rabiota. To była jedyna dobra okazja gości w pierwszej połowie, ale na wysokości zadania stanął Argentyńczyk Agustin Marchesin, który wybronił uderzenie po efektownej paradzie. Był to pierwszy celny strzał Juventusu w meczu.

A Porto mogło wcześniej strzelić drugą bramkę. Tym razem błąd przy wyprowadzeniu popełnił Szczęsny. Akurat w ostatnim okresie Polak bardzo poprawił grę nogami, tym bardziej zaskakujący był jego błąd. W 22. minucie zagrał wprost pod nogi Sergio Oliveiry, na szczęście dla polskiego bramkarza strzał Portugalczyka zablokował Matthijs de Ligt.

Porto drugą połowę rozpoczęło jak pierwszą, od piorunującego ataku. Tuż po wejściu na boisku przeprowadzili szybki atak i potężny Malijczyk Moussa Marega zaskoczył Szczęsnego precyzyjnym strzałem przy słupku.

Być może Polak mógł zareagować przy tym strzale lepiej, szybciej, ale nie ponosi winy. Za to kilka minut później uratował swój zespół przed pogromem. Tym razem Sergio Oliveira wszedł między obrońców gości jak nóż w masło, strzelił mocno, ale Polak był dobrze ustawiony i wybronił mocny strzał. Może nie wyglądała ta obrona na szczególnie efektowną, ale trzeba przyznać, że Polak wykazał się bardzo dobrym refleksem.

Był to dość dziwny mecz. Z jednej strony kibice Porto mieli prawo się cieszyć, bo przecież nigdy wcześniej nie wygrali w Lidze Mistrzów z Juventusem. Z drugiej strony trzeba naprawdę mieć pecha, żeby trafić na tak słaby mecz Juve. W drugiej połowie piłkarze z Portugalii długimi momentami nawet nie biegali. Jedynie dobrze się ustawili w zwartym defensywnym szyku, trzymali odległość jakby byli związani niewidzialnym sznurem... a rywale podawali od lewej do prawej jak podczas treningowej gierki na utrzymanie piłki.

W końcu nie wytrzymał nawet Andrea Pirlo, choć do tej pory patrzył się na boisko jakby był pozbawiony jakichkolwiek emocji, niczym legendarny Walery Łobanowski. Wstawił na boisko Alvaro Moratę i nagle gra Juventusu się poprawiła. Z dystansu strzelał Danilo, niezłą okazję miał w końcu Ronaldo, ale jego trudny strzał - bo jeszcze "przyprawiony" rykoszetem - obronił w dobrym stylu Marchesin.

Mecz toczył się więc w tempie spokojnym i na tyle sennym, że widocznie uśpił gospodarzy. W 82. minucie piłkarze Juventusu strzelili kontaktowego gola. Rabiot pognał po lewym skrzydle i zagrał bardzo dobrą piłkę w pole karne, a wbiegający Federico Chiesa strzelił zaskakująco i technicznie, także Marchesin nie miał nic do powiedzenia.  Dzięki temu szansa Juve przed rewanżem "awansowała" z małej na całkiem przyzwoitą.

FC Porto - Juventus FC 2:1 (1:0)
1:0 Tarimi 1'
2:0 Marega 46'
2:1 Chiesa 82'

Porto: Marchesin - Manafa, Mbemba, Pepe, Sanusi - Uribe, Otavio (58. Luis Diaz), Oliveira (90. Francisco Conceicao), Corona (90.Ndiaye) - Taremi, Marega (66. Grujić)

Juventus: Szczesny - Danilo, De Ligt, Chiellini (35.Demiral) Alex Sandro - Rabiot, Bentancur, McKennie (63. Morata), Kulusevski (77.Kulusevski) - Chiesa, Ronaldo

Sędziował: Carlos Del Cerro Grande (Hiszpania)

Żółte kartki: De Ligt, Danilo, Alex Sandro

Kto awansuje do ćwierćfinału Ligi Mistrzów?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×