To w naszym futbolu absolutne nowum. Budowa nowoczesnej infrastruktury do szkolenia młodzieży w akademii we Wronkach będzie połączona ze stworzeniem działu naukowego, a nawet kierunku studiów, który ma kształcić piłkarskich analityków - na wzór tych, których zatrudniają najlepsze europejskie kluby. Oprócz mocarzy, po osiągnięcia nauki sięgają już także nieco mniejsi - duński FC Midtjylland, czy angielski Brentford FC, który dobija się do Premier League.
Na początku lutego wicemistrz Polski zawarł umowę o współpracy z Wydziałem Matematyki i Informatyki Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Plany są ambitne, a co te działania oznaczają w praktyce? - Używając języka zrozumiałego dla przeciętnego kibica, chodzi o jak najlepsze wykorzystanie osiągnięć matematyki i fizyki w futbolu - tłumaczy w rozmowie z WP SportoweFakty szef działu skautingu akademii "Kolejorza", Bartłomiej Grzelak.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Kamil Glik wyglądał jak RoboCop
Expected goals przestanie być zwykłą statystyką
Współczynnik expected goals to spodziewana liczba bramek danej drużyny w oparciu o stwarzane przez nią sytuacje. Wkrótce nie będzie to tylko ciekawostka dla kibiców, ale parametr, który wezmą pod uwagę analitycy w przygotowaniach do meczów.
- Expected goals pokazuje, że więcej wcale nie oznacza lepiej. Ta statystyka bierze pod uwagę miejsce oddania strzału, kąt, liczbę rywali w pobliżu i na podstawie różnych danych oblicza wartość danego uderzenia. Wiemy już, że czasem można oddać 30 strzałów w meczu, a prawdopodobieństwo zdobycia bramki jest bardzo małe. Kolejny krok, w który będzie zaangażowana matematyka, to analiza, jak np. zawodnicy powinni się ustawiać, by expected goals wzrastało. Czy w ogóle należało w danej sytuacji strzelać, a może lepszym wyborem było podanie - dodał Grzelak.
Matematyka może zrewolucjonizować futbol
Lech pokłada w swoim projekcie wielkie nadzieje, a czerpie je z doświadczeń najlepszych europejskich klubów.
- Gdy jesienią byliśmy w Lizbonie przy okazji meczu Ligi Europy z Benficą, mieliśmy okazję poznać szefa działu analiz, który zajmuje się tą tematyką od ponad 20 lat. Portugalski klub zatrudnia piętnastu analityków do pierwszego zespołu, a także naukowców specjalizujących się w sztucznej inteligencji. Wszyscy tam pracują na danych. Tak się prowadzi skauting czy rozpracowuje rywala. Trener pierwszej drużyny już dwa tygodnie przed spotkaniem dostaje wstępny raport o przeciwniku, a informacje są niesamowicie dokładne. Sprawdza się dosłownie wszystko - modele gry, zachowanie szkoleniowca, czy wpływ jego decyzji o zmianach na postawę zespołu. Benfica już ma laboratorium skills.lab do treningu indywidualnego, które wkrótce zostanie także wybudowane w naszej akademii we Wronkach - zaznaczył Grzelak.
W przeszłości dużą pracę dla rozwoju analityki piłkarskiej wykonał Manchester City. - Na początku XXI wieku powstała Opta Sport, ale dwanaście lat później właśnie angielski klub udostępnił innym dane dotyczące swojej drużyny, które obejmowały kilka sezonów wstecz. Pamiętajmy, że takie dane nie są tanie. Futbol szukał swojego Billa Jamesa - podkreślił nasz rozmówca, przytaczając osobę amerykańskiego pisarza, historyka i statystyka, który specjalizuje się w baseballu.
Zachodnie kluby już posiadają działy naukowe. - Każdy szuka złotego środka, który pozwoli mu wygrywać mecze. Chodzi o jak najdokładniejsze analizy, efektywniejsze szukanie słabych stron rywali, a także powtarzanie schematów. Wykorzystuje się do tego sieci neuronowe, czyli systemy wzorowane na rzeczywistych systemach nerwowych. To duży skok, bo już udowodniono np., że w medycynie algorytmy znacznie lepiej analizowały raka w zdjęciach rentgenowskich niż sam lekarz. Z badań wyszło, że są po prostu dokładniejsze niż ludzkie oko. W taki sam sposób naukę można wykorzystać w futbolu - uważa Grzelak.
Piłkarze mniej narażeni na kontuzje
Plagą w wielu klubach wciąż są urazy - nie tylko mechaniczne, ale też przeciążeniowe. One zresztą zdziesiątkowały kadrę "Kolejorza" na początku rundy wiosennej, co negatywnie wpłynęło na wyniki.
- Eliminowanie kontuzji to jedno z priorytetowych zadań, nad którymi pracujemy. Musimy najpierw zebrać dane medyczne i motoryczne, lecz idziemy w kierunku zwiększenia kontroli nad możliwościami piłkarzy, co poskutkuje dobraniem bardziej odpowiednich obciążeń - wyjaśnił Grzelak.
Współpracę Lecha z UAM ogłoszono w lutym, jednak przygotowania do wspólnego projektu trwają od dawna. - Przez ostatnie 14 miesięcy uczyliśmy się jak połączyć światy futbolu i nauki. Nikt w Polsce tego dotąd nie robił, lecz profesorowie są kibicami Lecha, więc piłka nożna nie jest im obca. Naukowcy, zwłaszcza matematycy i fizycy, mają bardzo dużą zaletę. Zanim opowiedzą o swojej teorii, szukają prawdy w badaniach. Zanim postawią tezę, znajdują na nią dowody. Są bardziej skuteczni w analizie. Tę cechę przejęli od nich zresztą bukmacherzy, którzy w oparciu właśnie o analizy i przewidywania wyników ustalają kursy na mecze - stwierdził szef skautingu akademii "Kolejorza".
Efekty projektu mogą być bardzo daleko idące. To nie tylko stworzenie działu naukowego w klubie. - Dzięki infrastrukturze, która powstanie we Wronkach w ramach budowy centrum badawczo-rozwojowego, pozyskamy mnóstwo danych. Możliwe stanie się stworzenie kierunku studiów o nazwie "analiza sportowa" bądź "przetwarzanie danych w sporcie" - przyznał Grzelak.
- "Niesamowite, jak mało wiesz o grze, w którą grasz całe życie" - to cytat z filmu "Moneyball", który można nazwać inspiracją do nawiązania współpracy z uniwersytetem - zakończył.
Centrum, które powstanie wkrótce we Wronkach, ma kosztować 40 mln zł (blisko połowę tej sumy pokryje dofinansowanie z Ministerstwa Sportu). Budynek główny będzie mieć trzy piętra i powierzchnię 3875 metrów kwadratowych. Planowana powierzchnia symulatora piłkarskiego skills.lab to 799 metrów kwadratowych.
Czytaj także:
Warta Poznań pozywa Lecha. Chodzi o Jakuba Modera
Wyjazd na mecz przykrywką dla emigracji zarobkowej. 18 lat temu "kibice" Amiki Wronki uciekali do Wielkiej Brytanii