Jan Age Fjortoft to jeden z najlepszych napastników w historii reprezentacji Norwegii. Grał w czterech ligach, poza ojczyzną z dobrej strony pokazał się w Austrii, Anglii i Niemczech. Z Norwegami brał udział w mistrzostwach świata w 1994 roku, po drodze, w eliminacjach, wbijając bramkę Polsce w Poznaniu. Obecnie pracuje jako ekspert, ma na koncie współpracę z mediami w Anglii, Niemczech i Norwegii. Przeprowadzał wiele wywiadów i z , i z . Co sądzi o rywalizacji tych napastników? Który z nich jest lepszy? Między innymi o tym rozmawialiśmy ze strzelcem 20 goli dla norweskiej reprezentacji (71 meczów).
Piotr Koźmiński, WP SportoweFakty: Nie zapytam, czy Erling Haaland zaskoczył pana eksplozją formy, bo zaskoczył wszystkich. Pytanie, jak bardzo jest pan zdumiony tym, co on robi na boisku?
Jan Age Fjortoft, były reprezentant Norwegii, uczestnik MŚ 1994, ekspert telewizyjny:
Oczywiście, również dla nas, Norwegów, to, co robi Erling, jest wielkim zaskoczeniem. Według mnie jednym z powodów jest to, że my nigdy nie mieliśmy piłkarza światowego formatu. Nigdy. A takim stał się już w poprzednim sezonie Erling. Nie byliśmy na to przygotowani, stąd taki szok w Norwegii. Po pierwsze, że to się w ogóle stało, a po drugie, że w jego przypadku przyszło tak szybko.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Kamil Glik wyglądał jak RoboCop
Zastanawiam się zatem, czy nasze kraje nie mają tu czegoś wspólnego, bo my też nie wiedzieliśmy, że Polak może być najlepszym piłkarzem świata, a tego się doczekaliśmy...
No nie wiem. Według mnie mieliście jednak więcej piłkarzy na top poziomie niż Norwegowie. Pierwszy mundial jaki pamiętam to 1974 rok. Miałem wtedy 7 lat. Jan Tomaszewski, Grzegorz Lato, Kazimierz Deyna. To byli wielcy piłkarze! Potem jeszcze Zbigniew Boniek. Moim zdaniem mieliście przed Lewandowskim wielu światowej klasy graczy.
A teraz delektujemy się rywalizacją Lewandowskiego z Haalandem. Myśli pan, że Erling w tym sezonie może jeszcze dogonić Roberta? Lewy ma 26 goli, a pana rodak 17.
Proszę nie skreślać i nie zapominać o Silvie, napastniku mojego Eintrachtu Frankfurt, który ich przedziela, mając 19 goli. A odpowiadając na pytanie: według mnie sprawa jest rozstrzygnięta na korzyść Roberta. W tym sezonie nikt go już nie dogoni. Właśnie z tego powodu, o którym mówił mi niedawno Haaland. Gdy już Erling strzeli gola czy dwa i sądzi, że jest bliżej Roberta, to ten odpowiada na przykład hat-trickiem. Jak dla mnie koronę króla strzelców Polak ma już w tym sezonie w kieszeni.
A czy Lewandowski ma szansę, żeby rozprawić się z rekordem Gerda Muellera, który zdobył 40 goli w jednym sezonie, co jest najlepszym wynikiem Bundesligi?
Robert co sezon strzela 32, 31 czy 33 gole, więc cały czas krąży przy tym rekordzie. Oczywiście, zawsze potem wchodzi ten czynnik Ligi Mistrzów, na najważniejszym jej etapie kluby mocno się skupiają właśnie na tych rozgrywkach. Ale rozmawiając o Lewandowskim, nie mamy prawa powiedzieć, że on czegoś może nie zrobić. Po prostu nie mamy prawa! W końcu rozmawiamy o piłkarzu, który w Bundeslidze strzelił 5 goli w 9 minut jako rezerwowy. To znaczy, że dla niego nie ma barier.
Oczywiście to klasyczne pytanie, ale trudno od niego uciec. Robert Lewandowski to najlepszy napastnik świata?
Tak. Zdecydowanie. Czasem mówi się, żeby w danej sytuacji nie używać wielkich słów. No nie! Ja uważam dokładnie odwrotnie. O wielkich piłkarzach powinniśmy mówić wielkimi słowami. Najlepszym napastnikiem numer "9" w przeszłości był dla mnie Marco van Basten. I mówię z pełnym przekonaniem: Robert Lewandowski jest "współczesnym" Marco van Bastenem. Jest nie tylko obecnie najlepszą "9" świata - jest jedną z najlepszych "9" w historii piłki.
Czyli wciąż jest lepszy niż Haaland?
Odpowiem tak, jak odpowiedziałby Erling. Tak, jest lepszy. Robiłem ostatnio wywiad z Erlingiem i Haaaland przyznał, że ogląda wszystkie mecze Lewandowskiego, bo wzoruje się na nim, bo Robert go inspiruje. To były fantastyczne słowa. Pytał mnie pan o to, czy Norwegia szybko poznała się na Haalandzie. Odpowiem anegdotką o Lewandowskim. Dobrze wspominam początki mojej współpracy z telewizją Sky Germany, dla której komentowałem Bundesligę. Proszę sobie wyobrazić, że to było wtedy, gdy Robert nie mógł długo strzelić gola w barwach Borussii Dortmund. Teraz to trudne do uwierzenia, ale tak było. Patrząc jednak wtedy na jego szybkość, ustawianie się, walkę na ziemi i w powietrzu, na to, co już potrafił, powiedziałem publicznie: gdy ten chłopak zacznie strzelać, to już nie przestanie. Zobaczycie, że będzie jednym z najlepszych strzelców Bundesligi. No i się nie pomyliłem.
A czy Haaland ma już któryś z piłkarskich elementów na wyższym poziomie niż Lewandowski?
Popatrzmy szerzej, mając też w pamięci Cristiano Ronaldo i Lionela Messiego, choć o nich wiemy już wszystko. Kylian Mbappe ma niebywałą szybkość, Haaaland niesamowitą lewą nogę, a Lewandowski ma... trochę wszystkiego. O Messim i Ronaldo mówiło się przez lata, że nie są najlepsi na świecie, a w całym wszechświecie. Robert Lewandowski jest niedaleko za nimi, a blisko Lewandowskiego jest Erling Haaaland. A już samo to, że mówimy jak niedaleko jest Haaaland od tak wielkiego piłkarza jak Lewandowski pokazuje, że mamy w Norwegii do czynienia ze wspaniałym talentem.
Niektórzy mówią, że to właśnie Haaland mógłby być dobrym następcą Lewandowskiego w Bayernie Monachium. Co pan na to?
Tu mamy kilka aspektów: kiedy i gdzie Haaaland będzie chciał odejść. A on i jego rodzina za każdym razem podejmują bardzo przemyślane decyzje. Tak było z przejściem do Molde FK, potem do Red Bulla Salzburg, aż w końcu do Borussii. Jest oczywistym, że każdy zespół w Europie chciałby Haalanda...
Zwłaszcza że jak słyszymy, w 2022 roku wchodzi w życie jego klauzula odejścia: podobno to tylko 75 milionów euro...
Ja w te plotki nie bardzo wierzę. Z doświadczenia wiem, że jak się nieoficjalnie mówi o jakichś kwotach, to prawda jest inna. Natomiast kontynuując wątek i patrząc na przygotowanie fizyczne Roberta Lewandowskiego, w ciemno można zakładać, że on jeszcze kilka ładnych lat pogra. A Haaland na pewno nie chciałby iść tam, gdzie miałby być rezerwowym.
Mówimy o rywalizacji polsko-norweskiej w Bundeslidze, a czy pamięta pan innych polskich piłkarzy z okresu, gdy grał pan w Eintrachcie Frankfurt?
Przyjaźniłem się wtedy z Thomasem Sobotzikiem, on z pochodzenia jest Polakiem. Ale pamiętam też, że w Bundeslidze toczyłem wiele trudnych pojedynków z Tomaszem Hajto. To był bardzo dobry obrońca. Potem nieraz widywaliśmy się przy okazji meczów Ligi Mistrzów, bo obaj pracujemy przy tych rozgrywkach dla telewizji.
A sporty zimowe pan lubi? Bo tu też mamy taką polsko-norweską rywalizację...
Uwielbiam! Proszę sobie wyobrazić, że jestem tak stary, że pamiętam nawet Piotra Fijasa! A Adam Małysz doprowadzał mnie do szału, bo regularnie wygrywał z norweskimi skoczkami. I jeszcze wasza biegaczka narciarska...
Dokładnie! Też napsuła nam i naszej Marit Bjoergen mnóstwo krwi. Generalnie widzę między naszymi krajami dużo podobieństw, w obu sport jest ważny, a czasem faktycznie rywalizujemy bezpośrednio między sobą…
No właśnie. Wy macie teraz w skokach niesamowitego Halvora Egnera Graneruda.
To prawda. I tak sobie myślę teraz, że właśnie skoki są dyscypliną, w której dobrze widać, jak ważne są detale. Wyeliminujesz jakiś szczegół, który ci przeszkadzał i nagle - jak Granerud - ze skoczka znikąd, mówię o poprzednim sezonie, stajesz się najlepszy na świecie. Mam nadzieję, że na mistrzostwach w Oberstdorfie Halvor znów pokaże klasę.
A my mamy nadzieję na dobre występy polskich skoczków...
Niech walczą, niech ta polsko-norweska rywalizacja na różnych polach trwa! A na koniec przypomniało mi się jeszcze coś: robiłem wiele wywiadów z Robertem Lewandowskim przy okazji Ligi Mistrzów i zawsze na koniec mówiłem do niego: w imieniu polskiej społeczności w Norwegii przekazuję ci Robert, że było "dobrze". Bo tego słowa nauczyłem się od Polaków mieszkających u nas.
A o pańskiej karierze można powiedzieć, że było "dobrze"? Na ile pan jest zadowolony?
Tak, w sumie jestem zadowolony. Grałem w czterech ligach: norweskiej, austriackiej, angielskiej i niemieckiej, z reprezentacją Norwegii wziąłem udział w mistrzostwach świata 1994. Z tamtej generacji norweskich piłkarzy staraliśmy się wyciągnąć 100 procent i udział w mundialu jest dowodem, że nam się udało. Dlatego tak, jestem zadowolony z tego, jak przebiegła moja kariera.
***
Jan Age Fjortoft urodził się 10 stycznia 1967 roku w norweskim Alesund. Jego pierwszym większym klubem był Lillestroem, z którego przeniósł się do Rapidu Wiedeń. Następnie grał w Swindon, Middlesbrough, Shieffield United, Barnsley, Eintrachcie Frankfurt, Stabaek i znów w Lillestroem. 71 meczów w kadrze Norwegii (15 razy jako kapitan) - 20 goli. Uczestnik mistrzostw świata w 1994 roku.