Ildefons Lima: Lewandowski zarabia w godzinę tyle, co gracze Andory w miesiąc

Ildefons Lima ma najwięcej meczów i goli w kadrze Andory, ale przeciw Polsce nie zagra z pozasportowych powodów. W rozmowie z WP Lima opowiada o realiach tamtejszej piłki i... różnicach w zarobkach między kadrowiczami Andory a Robertem Lewandowskim.

Piotr Koźmiński
Piotr Koźmiński
 Ildefons Lima Getty Images / Quality Sport Images / Na zdjęciu: Ildefons Lima
Niedzielny mecz z Andorą będzie drugim występem Polski w eliminacjach mistrzostw świata. Trzy punkty to obowiązek, bo rywal jest bardzo nisko notowany i rzadko kiedy zdobywa punkty w eliminacjach mistrzostw Europy czy świata.

Z drugiej strony w sporcie nigdy nic nie wiadomo, a nasz rozmówca coś o tym wie. Przed niedzielnym starciem rozmawialiśmy z Ildefonsem Limą, legendą kadry Andory. Ten środkowy obrońca, w wieku 41 lat wciąż aktywny piłkarz, ma zarówno najwięcej meczów w kadrze Andory (128), jak i najwięcej bramek (11).

Przeciwko Polsce Lima jednak nie zagra, bo popadł w konflikt z władzami federacji. Nikt tak jak on nie czuje, co to znaczy być reprezentantem tego pirenejskiego kraju. Jak to jest przegrywać przez 13 lat? Czy nie brakuje wtedy motywacji? Jak się gra na stadionie, na którym jest więcej ludzi niż mieszka na terenie Andory? I jak zatrzymać Roberta Lewandowskiego, który wielokrotnie bije na głowę rywali nie tylko umiejętnościami, ale i zarobkami?

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przyjrzyj się dokładnie, co on zrobił! Fantastyczny gol piłkarza-amatora

Piotr Koźmiński, WP SportoweFakty: Przez ponad 20 lat grał pan w reprezentacji Andory. To łatwe i przyjemne zajęcie, bo nikt nie oczekuje od was wielkich rzeczy i nie ma presji, czy frustrujące, bo niemal zawsze przegrywacie?

Ildefons Sola, rekordzista pod względem występów (128 meczów) i goli (11) w kadrze Andory:
Na pewno to coś, co napawa dumą. Andora to młody kraj pod względem piłkarskim, gramy dopiero od 1994 roku. Na początku do kadry szliśmy z marszu, bez przetarcia w reprezentacjach młodzieżowych, bo ich po prostu nie było. Teraz pod tym względem jest lepiej, bo młodsi piłkarze mają okazję zetknąć się z międzynarodową piłką wcześniej, właśnie na młodzieżowym poziomie.

Byliśmy pionierami, szliśmy zupełnie w nieznane. Ale nie zgadzam się, że nie było czy nie ma presji. Presja jest! To, że nikt nie wymaga od ciebie wygranej, zwłaszcza w starciach z gigantami, nie oznacza, że możesz wybiec na boisko na luzie. Wręcz przeciwnie. Przez cały mecz musisz się starać, żeby rywal cię nie zmiażdżył. Nikt nie chce przegrywać, choć jako malutki kraj musimy to mieć wkalkulowane w piłkarskie ryzyko. Zwłaszcza że gramy w strefie europejskiej, gdzie wiele krajów, w porównaniu z nami, to giganci. Porażka jest więc wliczona w naszą rzeczywistość, ale presja jest: żeby rywale nas nie rozjeżdżali, żebyśmy nie przegrywali po 0:10 czy 0:15.

W grupie eliminacji mistrzostw świata Katar 2022 trafiliście na zespoły, które też mogą wam wbić sporo bramek. Kto dla pana jest faworytem w wyścigu o awans? I jak ocenia pan Polskę?

Według mnie Polska ma bardzo, bardzo dobry zespół. I wcale nie stoi na gorszej pozycji od Anglii w tej grupie. Tak, uważam, że Polska może tę grupę nawet wygrać. Szczęsny w bramce, w pomocy Zieliński, w ataku Milik i Lewandowski. Te nazwiska robią na kibicach międzynarodowej piłki nie gorsze wrażenie niż wiele angielskich gwiazd. Spokojnie możecie się bić o pierwsze miejsce. Zwłaszcza że macie Lewandowskiego.

Lewandowski, o ile nie będzie odpoczywał, może być dla was bardzo niebezpieczny w niedzielę…

Z doświadczenia wiem, że wielcy snajperzy lubią grać przeciw takim drużynom jak Andora. Z prostego powodu: strzelcy lubią rekordy, uwielbiają je ustanawiać i poprawiać. A Andora dla wielu jawi się jako zespół, na którym taki strzelec może wyśrubować statystykę. Z tego względu dla napastnika występ w takim meczu jest kuszący.

A jak wygląda struktura zawodowa w waszej kadrze? Kiedyś było tak, że część zawodników łączyła granie w piłkę z innymi zawodami, prawda?

Tak, ale to raczej przeszłość. Ja na przykład zawsze byłem skupiony tylko na piłce, zwłaszcza że grałem w kilku krajach. Część moich kolegów łączyła piłkę z inną pracą, ale, jak mówię, to było wcześniej.

Czyli nie będzie tak, że w niedzielę przeciw Polsce zagra na przykład ślusarz, celnik i piekarz?

Nie. Obecnie z grania w piłkę w Andorze da się wyżyć. OK, nie kupisz sobie za to Ferrari, ale wielu piłkarzom wypłata wystarcza na tyle, że skupiają się tylko na futbolu.

Ale zarabiacie tam pewnie trochę mniej niż Lewandowski? Tak szczerze: jakiego rzędu to kwoty?

Około dwa tysiące euro miesięcznie. Myślę, że Lewandowski zarabia tyle w godzinę.

W sumie to prawda, bo zarobki Roberta szacuje się na około 1,3 miliona euro miesięcznie, więc dzieląc na godziny, faktycznie wychodzi podobnie…

No właśnie. Jesteśmy świadomi wielkiej różnicy, jaka dzieli nas od dużych zespołów, na przykład Polski. Logicznym rezultatem w niedzielę będzie więc wygrana Polaków, choć w naszej historii zdarzały się już niespodziewane wyniki. Nie wiem jednak, jaka jest szansa na to, aby właśnie taki padł w Warszawie. Choć nasz podstawowy bramkarz zatrzymywał już świetnych napastników. Na przykład obronił rzut karny wykonywany przez Griezmanna.

Skoro o Francji mowa. Mecze z tym zespołem to były chyba i dla pana, i dla całej Andory dużym wydarzeniem?

Tak, pierwszy raz grałem przeciwko nim w 1998 roku, kiedy byli już mistrzami świata. Ale wrażenie na nas robiły nie tylko nazwiska rywali. Graliśmy przy publiczności rzędu 80 tysięcy ludzi, czyli więcej niż mieszka w całej Andorze! Bo my mamy nieco ponad 70 tysięcy mieszkańców, z tego tylko połowa ma miejscowe obywatelstwo. Na stadionie we Francji było więc więcej ludzi niż w całym naszym państwie. I choćby z tego powodu reprezentowanie Andory to coś wyjątkowego.

A to właśnie do pana należy rekord pod względem długości międzynarodowej kariery, grał pan w kadrze ponad 20 lat.

I powinienem grać dalej! Ale to, co mnie spotyka, jest wielką niesprawiedliwością. Dyskryminowanie mnie jest zachowaniem rodem nie z demokracji europejskich, a raczej z Korei Północnej.

O co dokładnie chodzi w konflikcie między panem a federacją?

Tak naprawdę sam chciałbym wiedzieć jak to możliwe, że zostałem odsunięty od kadry. Mam 41 lat, ale gram w najlepszym klubie Andory, jestem w świetnej formie fizycznej i dalej powinienem reprezentować mój kraj. A o co poszło? Kiedy zespoły piłkarskie wracały jesienią do treningów po pierwszej fali pandemii, wyraziłem swoje zdanie, mówiąc, że chyba coś jest nie tak, skoro kluby w Andorze trenują po kilkanaście dni bez robienia testów na obecność koronawirusa. Zapytałem, jak w takich warunkach liga ma bezpiecznie wznowić rozgrywki? To bardzo dotknęło kilka osób w federacji i na ich odpowiedź nie trzeba było długo czekać. Przy okazji powołań na mecze Ligi Narodów już mnie w kadrze zabrakło, a działacze federacji oświadczyli, że to z powodów pozasportowych. Wyobraża pan to sobie? To tak, jakby z polskiej kadry usunięto Roberta Lewandowskiego za to, że wyraził opinię na dany temat. Przecież to przeciwko jakimkolwiek standardom swobody wypowiedzi.

Ale jest szansa na to, że jeszcze pan wróci do reprezentacji?

Zażądano ode mnie ustąpienia ze stanowiska prezesa związku piłkarzy w Andorze. A tymczasem pełnię tę funkcję między innymi dlatego, że mam doświadczenia z gry nie tylko w Andorze, ale i w Grecji, Meksyku, we Włoszech… Wielu piłkarzy, którzy przyjeżdżają do Andory, prosi mnie o radę czy wsparcie. Nie chcę, żeby zabrzmiało to buńczucznie, ale naprawdę znaczę wiele jeśli chodzi o historię piłki w Andorze. I ten konflikt nikomu nie służy. Bo za każdym razem, gdy Andora wraca do gry, wraca mój temat, zawsze ludzie o to pytają. Mam wsparcie wielu dziennikarzy z Hiszpanii, bardzo znanych jak Julio Maldonado czy znany statystyk Mr Chip. Popierają mnie też związki piłkarzy. Po prostu zostałem potraktowany w bardzo niesprawiedliwy sposób.

Jest pan rekordzistą w historii kadry Andory… Strzelić 11 goli dla tak słabego zespołu nie jest chyba łatwo…

A grałem jako obrońca, nie napastnik. Natomiast można to wytłumaczyć: większość naszych goli zdobywamy po stałych fragmentach gry. Rzutach rożnych, wolnych, karnych. Najpierw trafiałem po rożnych, a potem zacząłem też strzelać jedenastki. W sumie wykorzystałem pięć karnych dla Andory i stąd ten niezły wynik – 11 trafień.

Jak mówiliśmy, z reguły przegrywacie, kiedyś mieliście serię 13 lat i 86 meczów bez wygranej. Naprawdę wtedy się nie odechciewa?

Nie, bo nawet gdy nie wygrywasz, i tak możesz przeżywać wyjątkowe chwile. O meczach z Francją już mówiłem, ale na przykład pamiętam nasz mecz z Irlandią. Strzelam gol na 1:0 dla nas, uciszam cały stadion. Zdajesz sobie sprawę, jak trudno piłkarzowi Andory uciszyć stadion wypełniony przez fanów mocnej drużyny? Albo mecz przeciw Brazylii, z takimi gwiazdami jak Ronaldo czy Rivaldo. Lub właśnie przerwanie tej passy porażek, dzięki wygranej z San Marino. I chyba nasze najcenniejsze zwycięstwo: 1:0 nad Węgrami. Odniesione, w jakimś sensie, w magicznych okolicznościach…

Dlaczego w magicznych?

Nie grało nam się wtedy łatwo… Niedługo przed meczem, w wypadku na rowerze, zginął trener klubu FC Andorra, klubu, który przez lata dostarczał wielu piłkarzy do kadry. Na meczu była jego rodzina, a Andora zagrała w niesamowity sposób, wygrywając z o wiele wyżej notowanym rywalem. To na pewno jeden z najbardziej pamiętnych meczów w historii naszego kraju.

Lata gry w piłkę, również na poziomie międzynarodowym, pozwoliły panu realizować jeszcze jedną pasję. Słyszałem, że zbiera pan koszulki i ma ambitny cel: mieć meczowe trykoty każdej reprezentacji należącej do FIFA.

To prawda. W sumie mam już chyba około 1000 koszulek, w tym największych gwiazd piłki. Ale… wciąż robię miejsce na kolejne. Koszulki z Europy zdobywa się dość łatwo, ale walczę też o koszulki z Azji, Afryki, różnych wysp, egzotycznych zespołów. A to już jest dużo trudniejsze.

A z Polski ma pan jakieś koszulki?

Tak, dwie. Jakuba Błaszczykowskiego i Adama Matuszczyka.

Zaskakująco poprawnie wymawia pan te nazwiska…

Serio? Tym bardziej mi miło, bo nie są najłatwiejsze.

Nie są. A z innej beczki: wspomniał pan o klubie FC Andorra. Jakiś czas temu kupił go Gerard Pique. O co chodzi w tym projekcie? W Andorze ma poparcie?

Pique chciał nabyć klub za niewielkie pieniądze, bez większych długów, w dobrych warunkach fiskalnych. A problem polega na tym, że wiele klubów, że tak powiem w okolicy Barcelony, ma spore długi. FC Andorra natomiast, poza tym, że jest jednym z najważniejszych klubów w kraju, takim AS Monaco porównując do Francji, to akurat długi miała niewielkie. Doszło do transakcji, a Pique zapowiada, że chciałby, aby kiedyś ten klub zagrał w Lidze Mistrzów. Ja go wspieram, jestem socio (członek klubu - przyp.red.) od czasów, gdy FC Andorra miała finansowe problemy. A pod rządami Pique FC Andorra, grająca w niższych ligach hiszpańskich, zalicza awans za awansem. Jestem na tak. To dobry projekt.

Na koniec może jeszcze dwa słowa o pańskim projekcie Gol Solidari…

To projekt stworzony między innymi z Javierem Saviolą, byłym reprezentantem Argentyny, który mieszka w Andorze. Dzięki znajomościom w świecie piłki pozyskujemy koszulki znanych graczy, organizujemy aukcje w internecie, a pieniądze uzyskane z ich sprzedaży przekazujemy na potrzebujące dzieci w Andorze. Co tydzień na nasze aukcje trafia 4-5 koszulek. Do tej pory najdrożej sprzedaliśmy koszulkę Kyliana Mbappe z meczu Ligi Mistrzów. Poszła za 2350 euro. Bardzo lubię ten projekt. Pomaganie jest fajne!

Czy Polska awansuje do finałów mistrzostw świata 2022?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×