Polacy w Budapeszcie dwukrotnie przegrywali. Najpierw 0:2, potem 2:3, ale za każdym razem byli w stanie doprowadzić do remisu i finalnie mecz zakończył się podziałem punktów.
I właśnie na ten fakt węgierskie media zwracają największą uwagę, czyli wypuszczone z rąk na przestrzeni minuty dwubramkowe prowadzenie.
Przez 60 minut Biało-Czerwoni nie byli w stanie się rozruszać i zagrozić rywalom. "W pierwszej połowie bramkarz nie miał zbyt wiele pracy" - napisano w "M4Sport".
ZOBACZ WIDEO: Robert Lewandowski zostanie prezesem PZPN? "To byłaby wielka sprawa"
Udało się dopiero po zmianach, gdy "wiatr" zaczął robić Kamil Jóźwiak. Na Węgrzech po remisie pozostał zatem niedosyt. "Wielu z nas wzięłoby remis przed meczem, ale po pierwszych 59 minutach świetnej gry to wielka szkoda" - pisze rangado.24.hu, zwracając też uwagę na to, że to generalnie niezły wynik patrząc na pozycję drużyn w rankingu.
"Remis to niezły wynik na tle Polaków, którzy mają światowej klasy zawodników. Utrata punktów przy prowadzeniu 2:0, a potem 3:2, jest jednak nadal bolesna" - dodaje mlsz.hu.
"Godzina sprytnej gry została zresetowana do zera, gdy wynik zmienił się z 2:0 na 2:2, a potem Węgry ponownie straciły prowadzenie" - napisano w hvg.hu. Dodano też, że był to jeden z najważniejszych meczów w tych eliminacjach.
"Nemzeti Sport" pisze, że "to nie był zły początek, ale w tym meczu było więcej, więc mogło być lepiej." Dziennikarze zwracają też uwagę na doskonały występ defensywy, która niemal do końca nie dała żadnej szansy na gola Robertowi Lewandowskiemu.
Niemal, bowiem w 82. minucie w końcu znalazł miejsce, a dla rywali skończyło się to fatalnie. "W 82. minucie węgierscy obrońcy pierwszy raz zostawili większy obszar dla Roberta Lewandowskiego, którego miał dość, żeby wyrównać" - dodano.
Zobacz także:
Wrzało w takcie spotkania. "Absurdalny mecz", "katastrofa"
Robert Lewandowski: Nie przypominam sobie, by reprezentacja Polski to umiała