Dla Rafała Pietrzaka sezon 2020/21 jest względnie udany. Lechia Gdańsk miewa wzloty i upadki, ale on sam od początku rozgrywek prezentuje dobry, równy poziom. Strzelił jednego gola (bezpośrednio z rzutu wolnego w meczu z Cracovią), do tego dorzucił siedem asyst. Miał pełne prawo spodziewać się, że otrzyma powołanie do reprezentacji Polski, jednak nowy selekcjoner Paulo Sousa nie zwrócił na niego uwagi. A wcześniej Pietrzak był powoływany przez Jerzego Brzęczka.
Tomasz Galiński, WP SportoweFakty: Podobno bardzo liczyłeś na powołanie?
Rafał Pietrzak, piłkarz Lechii Gdańsk, reprezentant Polski: Zmienił się selekcjoner, a wcześniej byłem na paru zgrupowaniach. Poza tym obecny sezon jest w miarę dobry w moim wykonaniu, szczególnie patrząc na liczby. Po cichu liczyłem, że będę miał okazję zaprezentować się Paulo Sousie. Niestety powołanie nie przyszło. Cóż, trzeba walczyć dalej. Mam nadzieję, że dobrymi występami udowodnię, że na nie zasługuję.
Potrafisz oglądać mecze reprezentacji jak zwykły kibic? Szczególnie mając z tyłu głowy, że mogłeś uczestniczyć w tym wszystkim z bliska.
Pierwsza reprezentacja jest wizytówką naszego kraju i nie mam problemu z oglądaniem tych meczów jako kibic. W każdym meczu wspieram ich z całego serca. Jasne, że w sercu trochę kłuje, że mnie tam nie ma, ale podchodzę do tego na spokojnie. Wcześniej ciężko pracowałem i dostałem powołanie, dlatego zamierzam robić to dalej i głęboko wierzę, że nowy selekcjoner zwróci na mnie uwagę.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: polska liga i przypadkowy, wspaniały gol
Po meczu z Andorą na reprezentację wylało się sporo krytyki.
Myślę, że musimy dać trochę czasu nowemu selekcjonerowi. Każdy trener ma swoje schematy, swój styl grania. Mecz z Andorą wyglądał jak wyglądał, ale proszę mi wierzyć, że naprawdę trudno się gra, gdy cały zespół przeciwnika broni się na szesnastym metrze. Nie jest łatwo o stworzenie dużej liczby sytuacji. Najważniejsze, że wygraliśmy, choć oczywiście można było pokusić się o strzelenie większej liczby goli.
Musiałeś być mocno zaskoczony, gdy w dwóch ostatnich meczach byłeś zmieniany. Dotychczas grałeś od deski do deski.
Nie byłbym ambitnym piłkarzem, gdybym powiedział, że nie chciałem zostać na boisku. Chcę grać cały czas, pomagać drużynie. Byłem zdenerwowany i zły, gdy musiałem zejść, ale wydaje mi się, że jest to normalne. Takie są jednak decyzje trenera, na co nie mam żadnego wpływu. Pewnie gdybym dał od siebie troszeczkę więcej, to tej zmiany by nie było.
Fakt, że w Lechii nie ma drugiego lewego obrońcy pomaga czy przeszkadza?
Nie możemy zapomnieć, że w kadrze są tacy piłkarze jak Conrado czy Żarko Udovicić, którzy z powodzeniem mogą występować na boku obrony. W meczu z Pogonią Conrado został przesunięty na lewą obronę i wyglądało to dobrze. To nie jest tak, że jestem sam na tej pozycji i narzekam na brak rywalizacji.
Z dotychczasowego pobytu w Lechii jesteś zadowolony? Wyniki zespołu były różne, natomiast indywidualnie nie wygląda to u ciebie źle, zwłaszcza biorąc pod uwagę liczby (1 gol i 7 asyst).
Mam zakład z moją narzeczoną, że na koniec sezonu na moim koncie będzie dziesięć asyst i trzy bramki, więc jeszcze trochę brakuje. Na razie wydaje mi się, że mogę być zadowolony. Kiedyś mówiłem, że miałem dobry sezon pod względem liczb w Wiśle Kraków, a wtedy w całym sezonie miałem pięć asyst i trzy bramki. Myślę, że w Lechii jest w tym zakresie znacznie lepiej.
Co jest stawką zakładu?
To niech zostanie między mną, a narzeczoną. Mogę jedynie powiedzieć, że chodzi o fajną rzecz.
Nad czym głównie pracowaliście w Lechii podczas przerwy reprezentacyjnej? Kładliście nacisk na jakiś konkretny aspekt?
Nie skupialiśmy się na jednym punkcie, były to raczej ogólne treningi siłowe i wytrzymałościowe. Do tego przećwiczyliśmy różne warianty taktyczne. Mieliśmy wszystko wcześniej rozpisane, wiedzieliśmy, co nas czeka podczas tej przerwy.
Mieliście już szczegółową analizę meczu w Szczecinie? Nie ma co ukrywać, że nie było to wasze najlepsze spotkanie, szczególnie w pierwszej połowie. Co tam nie zagrało?
Zgadza się, grało nam się bardzo ciężko. Pogoń miała bardzo dużo sytuacji i gdyby strzeliła gola w pierwszej połowie, to nikt z nas nie miałby prawa czuć się skrzywdzonym. Po przerwie zagraliśmy jednak lepiej, ale nie ustrzegliśmy się błędu i straciliśmy bramkę. Myślę, że gdyby nie to, mecz zakończyłby się bezbramkowym remisem. Szkoda, bo nie zdobyliśmy nawet punktu. Przy innym wyniku nie stracilibyśmy dystansu w tabeli i mielibyśmy niezłą pozycję, żeby gonić rywali na podium.
Złość musiała być tym większa, że w przypadku wygranej mogliście się zbliżyć do trzeciego Rakowa Częstochowa na zaledwie jeden punkt.
Zdecydowanie tak, natomiast nie możemy zapomnieć, że parę tygodni wcześniej byliśmy w dołku. Wykonaliśmy przez ten czas mnóstwo pracy, żeby być w miejscu, w którym jesteśmy teraz. Szanujemy dotychczasową zdobycz punktową, jednak apetyt rośnie w miarę jedzenia. Można było mieć punkt straty do podium, wtedy patrzylibyśmy na to zupełnie inaczej, ale trzeba zachować spokój. Jest jeszcze parę ważnych spotkań i stratę ze Szczecina można bardzo szybko odrobić.
Z czego twoim zdaniem bierze się ten brak regularności? Nawet nie w samej Lechii, ale w większości drużyn w PKO Ekstraklasie. Poza nielicznymi wyjątkami trudno o dłuższą serię zwycięstw.
Powiem szczerze, że nie mam pojęcia. Jest wiele drużyn z problemami i to nie tylko w tym sezonie, ale też w poprzednich. Nie ma w Polsce drużyny, która potrafi grać na równym i wysokim poziomie przez cały sezon. Przychodzi kryzys, brak formy, czasem kontuzje, co ma potem przełożenie na wyniki.
Co jesteście w stanie ugrać w tym sezonie? Z Fortuna Pucharem Polski się już pożegnaliście, a w lidze strata do trzeciego miejsca wynosi cztery punkty.
Celujemy w podium. Jeśli będziemy regularnie punktować, to myślę, że jest to do zrealizowania. Można jednak dużo gadać, ale ostatecznie trzeba wyjść na boisko i te punkty wywalczyć. Nasz zespół ma potencjał, by seryjnie wygrywać mecze. Mocno na to liczymy.
Mistrzostwo jest już raczej zarezerwowane dla Legii Warszawa. A kto twoim zdaniem spadnie?
Nie pokuszę się o typowanie. Zostało osiem kolejek do końca, a różnice między drużynami w dole tabeli są niewielkie. Podbeskidzie Bielsko-Biała może nagle wygrać dwa, a nawet trzy mecze z rzędu i odskoczyć. Cracovia też niczego nie może być pewna. W tym momencie jest to jedna wielka niewiadoma i wydaje mi się, że walka o utrzymanie toczyć się będzie do ostatnich spotkań.
CZYTAJ TAKŻE:
Gwiazda Legii łamie obostrzenia? Zdradziły go media społecznościowe
Warta Poznań nie chce wpaść w pułapkę. Piotr Tworek nadal ostrożny