Niedzielny Śląski Klasyk pomiędzy Górnikiem Zabrze a GKS Katowice pokazał dobitnie, że pod względem kibicowskim I liga nie ustępuje ekstraklasie na krok. Stadion w Zabrzu wypełnił się po brzegi, a atmosfera na trybunach i poziom spotkania były osiągnęły pułap spotkania o mistrzostwo Polski. Mimo wielkiego upału kibice ani na moment nie zaprzestali dopingu. Wiedzieli bowiem, jak wielki przywilej otrzymali. Wielu fanów Górnika i Gieksy po kilkugodzinnym staniu w kolejce po wejściówki na to spotkanie odeszło z niczym, bo biletów brakło.
- Przyjechałem na to spotkanie z Rybnika z dwójką dzieci. W kolejce po bilety staliśmy blisko dwie godziny. Niestety nie udało nam się nawet dojść do okienka i wejściówek brakło - powiedział portalowi SportoweFakty.pl jeden z kibiców w górniczych barwach. - Co zrobić? Sami jesteśmy sobie winni, bo wybraliśmy się na mecz cztery godziny przed pierwszym gwizdkiem. Okazało się, że i to było za mało. Teraz pójdziemy sobie do szynku [piwiarni czyt. red.] i tam będziemy dopingować naszych chłopaków. Na pewno atmosfera będzie niesamowita i wielki żal, że nie będziemy mogli przeżyć tego na trybunach. Może następnym razem się uda - dodał sympatyk Górnika.
Nie tylko fani gospodarzy musieli obejść się smakiem, gdyż pod stadionem pojawiło się też wielu kibiców Gieksy, którzy ze względu na zgodę, w jakiej żyją kibice obu drużyn chcieli dostać się na sektory Górnika. Nic z tego. - Na mecz przyjechałem z Ligoty [dzielnica Katowic dop. red.]. Chciałem jechać z naszymi kibicami, w grupie zorganizowanej, ale biletów brakło. Miałem nadzieję, że uda mi się dostać wejściówkę na sektory kibiców Górnika, ale i tych zabrakło. Nie umiem tego zrozumieć. Dlaczego gorole z Warszawy psują wielkie święto na Górnym Śląsku?! - pieklił się sympatyk drużyny ze stadionu przy Bukowej. Takich jak on było zdecydowanie więcej, ale do niewielu los się uśmiechnął i weszli na stadion.
Co bardziej zdesperowani kibice próbowali kupować bilety od koników, ale i tych pod stadionem nie było zbyt wielu, a nawet dostać się na trybuny bez biletów. W tym drugim przypadku musiały interweniować służby ochrony.