Artur Długosz: Twój poprzedni klub czyli Śląsk Wrocław w spotkaniu z Polonią Bytom po mękach wygrał 2:1. Piast Gliwice, twoja nowa drużyna pokonuje KGHM Zagłębie Lubin 4:1. Twoje przyjście do drużyny z Gliwic tak podziałało na partnerów, że ci zdobyli tyle bramek?
Przemysław Łudziński: Czy to jest spowodowane moją osobą to tego nie wiem. Może jakiś wpływ to ma, ale myślę, że gramy i chcemy grać przede wszystkim ofensywnie, żeby szło nam właśnie tak, jak w potyczce z Miedziowymi.
W Śląsku Wrocław występowałeś jako napastnik, a w Piaście zagrałeś na lewej stronie pomocy.
- No tak. Akurat tak wyszło, że trener wystawił mnie na lewej stronie pomocy. Myślę, że nie było najgorzej. Nie zmienia to jednak faktu, że najbardziej cieszy nas to, że zdobyliśmy trzy punkty i strzeliliśmy cztery bramki.
Lewa strona pomocy będzie twoją nominalną pozycją w Piaście Gliwice?
- Ciężko powiedzieć. Powiem szczerze, że ja jestem w każdej chwili do dyspozycji trenera. Szkoleniowiec podejmuje decyzje i ja będę się starał grać jak najlepiej i wywiązywać się z zadań, które będą mi przeznaczone - obojętnie na jakiej pozycji będę występował. Dla nas będzie najważniejsze to, abyśmy zdobywali bramki i przede wszystkim punkty.
Po swoim wejściu na boisko rzadko przekraczałeś środkową linię. Miałeś więcej zadań defensywnych?
- Tak, tak. Prowadziliśmy, więc myślę, że to było wkalkulowane, bo nie chcieliśmy stracić bramki. Mieliśmy zaatakować z kontry i wydaje mi się, że to się nam udało.
Żałujesz odejścia ze Śląska Wrocław?
- Powiem szczerze, że jestem akurat taką osobą, że na razie w swoim życiu to niczego nie żałuję. Myślę, że tak pozostanie. Życie jeszcze przede mną, troszkę zabawy w tą piłkę także mi pozostało. Sądzę, że będę podejmował takie decyzje jak do tej pory, bo na razie nie mam na co narzekać. Najważniejsze, że jest zdrowie, moja rodzina jest zdrowa - to mnie najbardziej cieszy. Oby tak dalej.
Nie chodzi o to, że w Śląsku Wrocław nie dostawałeś zbyt wielu szans na grę? Rzadko pojawiałeś się na boisku. Z początku rundy wiosennej jeszcze częściej, ale potem nie było cię już w składzie.
- Nie było, nie było. Taki jest jednak zawód piłkarza. Przychodzą nowi zawodnicy, odchodzą starzy piłkarze - starzy w sensie pobytu w danym klubie. To jest wkalkulowane. Taki jest sport, taki jest ten zawód. Myślę, że tu nie ma się czym przejmować, bo co do mojej osoby to nie jest pierwszy ani ostatni raz. Ja przychodząc teraz do Piasta Gliwice chcę dołożyć jakąś cegiełkę do jakiegoś celu, który sobie zakładamy. Mam nadzieję, że to mi się uda i wszyscy będą zadowoleni. Łącznie z trenerem.
Postawiłeś sobie jakiś cel co do ilości strzelonych bramek w Piaście?
- Nie, nie. Żadnego celu nie ma. Wychodzę z założenia, że przyszedłem tutaj w celu wzmocnienia tego klubu, a nie żeby sam siebie wypromować. Myślę, że poprzez dobrą grę całej drużyny pewne nazwiska w jakikolwiek sposób się wypromują. Chciałbym, aby to było też moje nazwisko, ale tak jak mówię - poprzez dobrą grę całego zespołu.
Ciężko będzie przebić się do podstawowego składu?
- Powiem szczerze, że gdzie nie byłem to lekko nie było. To jest wkalkulowane w zawód piłkarza i mojej osoby też się to dotyczy. Nie przyszedłem tutaj tylko i wyłącznie po to, by od razu wskoczyć do składu. Czeka mnie ciężka praca, ćwiczę na treningach i myślę, że teraz jest to tylko kwestia wyboru, którego dokona trener. Piast ma szeroką kadrę, co najważniejsze - poziom jest wyrównany. Szkoleniowiec ma do dyspozycji większość zawodników i on podejmie decyzję.
Czym różni się filozofia trenerska w Piaście od tej prowadzonej w Śląsku Wrocław przez Ryszarda Tarasiewicza?
- Jeżeli chodzi o ten temat to za bardzo nie będę się wypowiadał. Tutaj są inne realia i w Śląsku Wrocław są inne realia. Cieszy mnie to, że akurat tutaj trafiłem. Wydaje mi się, że będę miał tutaj większe szanse na występy w ekstraklasie niż w Śląsku Wrocław. To jest chyba najważniejsze.
W Piaście większe szanse na grę? W Śląsku kontuzjowany jest Vuk Sotirović, pozostali więc tylko Kamil Biliński i Tomasz Szewczuk. W Gliwicach w dobrej formie są Sebastian Olszar i Jakub Smektała.
- Nie pozostaje nic innego jak tylko cieszyć się z tego, że wszyscy są w dobrej dyspozycji. Nie liczy się to, że ja bym tu przyszedł i grał swoją piłkę, miał swój tok myślenia na boisku. Najważniejsza jest drużyna. Cieszy nas to, że wygrywamy. Wszędzie na każdym kroku trzeba walczyć - ja podejmuję tą walkę i to jest normalne.
W Śląsku stawia się na przygotowanie fizyczne, a w Piaście na co się stawia?
- Stawia się na grę piłkarską. Nie chcemy grać długich piłek na napastników, lecz wolimy prezentować kombinacyjną piłkę. Myślę, że potwierdzeniem tego była potyczka z KGHM Zagłębiem Lubin.
Jak Śląsk Wrocław przyjedzie do Gliwic będziesz chciał pokazać trenerowi Tarasiewiczowi że popełnił błąd?
- Nie, myślę, że nie, chociaż powiem szczerze, że może jakaś cząstka mnie będzie chciała coś udowodnić, ale to nie będzie moim pierwszorzędnym celem, żeby się zemścić czy coś w tym stylu. Wydaje mi się, że jestem już zbyt obyty w tej ekstraklasie i tutaj nie ma mowy o jakiejś zemście. Cały czas jestem związany ze Śląskiem Wrocław także to się mija z celem. Jak się tylko nadarzy okazja, to nie ukrywam, że...
Chciałbyś strzelić bramkę.
- Chciałbym strzelić bramkę - nie tylko w tym meczu, ale w większości spotkań. Tak jak już wcześniej wspominałem, chciałbym dołożyć cegiełkę do tego, co sobie jako zespół założyliśmy.
O co według ciebie będzie walczył Śląsk w tym sezonie?
- Śląsk, tak jak można przeczytać w prasie, ma walczyć o udział w europejskich pucharach. To jest chyba ich głównym celem. Życie, boisko jednak pokażą. Nie pozostaje mi nic innego jak tylko życzyć powodzenia.
A cel Piasta?
- Cel Piasta zostaje już w szatni i to jest cel, który sobie założyliśmy. Zostaje on tylko i wyłącznie w drużynie.
Cel ambitny?
- Bardzo ambitny.