Brak Kamila Grosickiego w ścisłej kadrze na Euro 2020 na pewno budzi emocje. Skrzydłowy jest na liście rezerwowej, wciąż ma szanse na wyjazd na turniej, ale tylko w przypadku kontuzji innego gracza kadry. W reprezentacji Grosicki od siedmiu lat był bardzo ważnym piłkarzem. W ostatnim roku dał jednak bardzo mało argumentów selekcjonerowi. W West Bromwich Albion przez cały sezon rozegrał więcej minut w drużynie do lat 23. Od miesięcy miał jedynie epizodyczną styczność z poważnym futbolem.
Mimo wszystko wydaje się jednak, że zawodnik tej klasy, 83-krotny reprezentant Polski, uczestnik mistrzostw Europy i świata, powinien w nieco inny sposób dowiedzieć się o decyzji trenera. Grosicki po treningu West Bromu włączył telefon i zdziwiła go zażarta dyskusja na jego temat na jednym z portali społecznościowych: Twitterze. Piłkarz następnie wyszukał w internecie listę powołanych zawodników na Euro 2020 i nie znalazł na niej swojego nazwiska. Zawodnik nie był tą decyzją zaskoczony, a całkowicie zszokowany i poniedziałkowe popołudnie nie należało dla niego do najłatwiejszych.
Nawet Robert Lewandowski przyznał w Polsacie, że jest mu z tego powodu przykro. - Jest to mój dobry kolega, wiele lat gramy w reprezentacji i tutaj mogę trochę inaczej, emocjonalnie podchodzić do jego osoby - przyznał kapitan kadry w "Gościu Wydarzeń".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to nie miało prawa się udać! Niesamowity trik gwiazdy
- Więź pomiędzy mną a Kamilem, była od kilku lat na fajnym poziomie. Dogadywaliśmy się na boisku i poza boiskiem. Wierzę w to, że Kamil wróci do tej reprezentacji szybciej, niż niektórzy może myślą - dodał "Lewy".
Pościg za marzeniami
Ten sezon był dla Grosickiego wyjątkowo trudny. Zawodnik wrócił do ligi, o której zawsze marzył, bo w angielskiej ekstraklasie chciał grać od dziecka. Droga do tej ligi od początku była dla naszego piłkarza kręta. Najpierw upadł jego transfer ze Stade Rennes do Burnley w ostatnich minutach okna transferowego latem 2016 roku. Pół roku później, też rzutem na taśmę - tuż przed północą, piłkarz podpisał umowę z Hull City. W Premier League występował kilka miesięcy, zagrał 15 meczów i jego drużyna spadła do drugiej ligi.
Od tamtej pory (2017 r.) polski piłkarz rozpoczął kolejny pościg za marzeniami. Najpierw wierzył, że uda mu się wrócić do angielskiej elity ze swoją drużyną. Gdy z biegiem czasu Hull City zrobiło się średniakiem Championship, powoli godził się z rzeczywistością. Aż w zeszłą zimę, niedługo przed wybuchem pandemii koronawirusa, walczące o awans do Premier League West Bromwich Albion złożyło ofertę. Grosicki wiedział, że będzie mu trudniej o regularną grę w nowym otoczeniu, ale zaryzykował.
Początek w drużynie WBA nie wyglądał jeszcze źle w wykonaniu reprezentanta Polski. Zawodnik regularnie grał w drużynie Slavena Bilicia - wchodził głównie z ławki rezerwowych, ale pomógł zespołowi w awansie.
- Na powrót do Premier League pracowałem trzy lata. Musiałem go wyszarpać, dlatego radość jest jeszcze większa - mówił nam Grosicki.
Zawirowania
Problemy zaczęły się po wakacjach. Polak dostał z klubu wiadomość, że będzie lepiej, jeżeli znajdzie sobie innego pracodawcę. Był to jasny sygnał, że piłkarzowi będzie trudno o grę. Grosicki miał kilka ofert, w tym najkonkretniejszą z Nottingham Forest. Długo zwlekał, ale w końcu podjął decyzję o transferze. Na jego nieszczęście - z powodu problemów z dostarczeniem dokumentów - przenosiny do innego klubu nie doszły do skutku. Piłkarz musiał czekać jeszcze dwa kolejne tygodnie na oficjalną decyzję angielskiej federacji. Nie wiadomo było bowiem, który klub ma prawo do jego karty zawodniczej.
Przez te wszystkie zawirowania Grosicki wrócił do kadry pierwszego zespołu dopiero na początku grudnia 2020 roku. Niedługo po jego pierwszym występie dla WBA w lidze, pracę stracił Bilić. Nowy trener Sam Allardyce dał mu szansę dopiero po kilku tygodniach.
W styczniu mogło się wydawać, że sytuacja Grosickiego się poprawia. Zawodnik wystąpił w trzech spotkaniach i za każdym razem spisywał się solidnie. W zimowym oknie transferowym otrzymał kolejne propozycje, między innymi ponownie z Nottingham, ale ich nie przyjął. Najprawdopodobniej miało to wpływ na kolejne miesiące polskiego piłkarza w WBA.
Grosicki, między wierszami, przyznał to niedawno. Na konferencji, przy okazji podpisania umowy sponsorskiej, stwierdził wprost, że o tym, że nie gra, nie decydują kwestie sportowe.
Partner "Lewego"
Kadra miała być wybawieniem dla zawodnika, który gotowy był przyjechać na zgrupowanie do Opalenicy wcześniej, jeszcze przed jego oficjalnym rozpoczęciem. Zrobił tak w marcu, gdy stawił się w Warszawie tydzień szybciej niż wszyscy kadrowicze i uczestniczył w zajęciach indywidualnych ze sztabem Paulo Sousy.
Wtedy Grosicki odżył. Odciął się od mętnej atmosfery klubowej i naładował akumulator. Przede wszystkim wrócił do żywych - wystąpił w trzech meczach drużyny w eliminacjach MŚ 2022, a z Andorą (3:0) miał asystę.
Jego sytuacja w klubie nie poprawiała się po powrocie, w Anglii głównie trenował, sporadycznie występował w zespole rezerw, miał jednak nadzieję, że w marcu przekonał do siebie nowy sztab.
Obecnie nie wiadomo jednak nawet, w jakiej piłkarz jest formie. To nie tylko problem zawodnika, ale i całej kadry. Jeżeli spojrzymy szerzej, to na przestrzeni ostatnich lat tylko z nim "chemię" na boisku czuł Robert Lewandowski.
Jak ważny dla kapitana reprezentacji Polski jest boiskowy partner obserwujemy w Bayernie Monachium. W klubie Lewandowski świetnie współpracuje z Tomasem Muellerem, co przekłada się na skuteczność naszego napastnika.
W reprezentacji kimś takim dla "Lewego" był Grosicki. Za najlepszych czasów kadry, podczas kadencji Adama Nawałki, Lewandowski i Grosicki zdobyli razem ponad 50 procent wszystkich bramek reprezentacji. Zawodnicy kilka razy rozmawiali indywidualnie, docierali się po treningach. Lewandowski mówił mu, jakich piłek oczekuje i to świetnie funkcjonowało. Był to najlepszy okres obu piłkarzy w reprezentacji.
Nadzieja
Od czasów Euro we Francji i mistrzostw świata 2018 wiele się zmieniło. Lewandowski dalej utrzymuje wysoki poziom, a dla Grosickiego to obecnie jeden z trudniejszych momentów w karierze. Reprezentacja jest jego sercem, które teraz zostało wyrwane. Ale Grosicki ma to do siebie, że często spada na "cztery łapy" i ratuje się z opresji w ostatniej chwili.
Sousa ogłosił powołania na Euro 2020! Nie brak niespodzianek
Jacek Góralski jak maszyna. "Doktor mówi: stop"