Jacek Góralski jak maszyna. "Doktor mówi: stop"

PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Jacek Góralski
PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Jacek Góralski

Jacek Góralski dużo obiecywał sobie po najbliższych mistrzostwach Europy, ale z powodu groźnej kontuzji nie zagra w turnieju. Jak przyznaje piłkarz reprezentacji - początek po doznaniu urazu był dla niego bardzo trudny.

[b]

[/b]Na początku lutego 2021 r. Jacek Góralski doznał bardzo poważnej kontuzji - zerwał więzadła krzyżowe przednie w kolanie i z tego powodu nie wystąpi w mistrzostwach Europy, które rozpoczną się w czerwcu. Pozycja pomocnika w reprezentacji rosła, Góralski grał w kadrze coraz częściej i mógł zakładać, że dostatnie powołanie na turniej. Kontuzja wywróciła jednak te plany.

Doktor reprezentacji Jacek Jaroszewski przewiduje, że 17-krotny reprezentant kraju wróci do gry jesienią tego roku. Na razie zawodnik Kajratu Ałmatu intensywnie się rehabilituje i być może niebawem pojawi się na zgrupowaniu kadry.
Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: Jak z pana zdrowiem?

Jacek Góralski: Wszystko idzie do przodu, ale potrzebuję czasu. 19 maja miną trzy miesiące od operacji. W meczu sparingowym w Kajracie Ałmaty kolano poszło mi do środka przy skręcie ciała i od razu wiedziałem, że to coś poważnego. Nie chcę mówić, kiedy będę gotowy, ale widzę efekty. Jest lepiej.

Najgorsze za panem?

Pierwszy tydzień po doznaniu kontuzji był fatalny. Musiałem zadzwonić do każdego z osobna: trenerów, znajomych i przedstawić, jak wygląda moja sytuacja. Nie mogłem się z tym pogodzić i nie ukrywam: załamałem się. Od marca zaczęliśmy w Kajracie Ałmaty sezon. Wszystkie ciekawe mecze mnie ominęły. Nie mogłem wystąpić na przykład w spotkaniu o Superpuchar Kazachstanu. No i przede wszystkim uciekła mi reprezentacja...

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Sędzia nabrał się na jawne oszustwo


A dokładnie Euro 2020, po którym dużo pan sobie obiecywał.

Nawet o tym nie myślę. Całą energię wkładam w rehabilitację. Niestety - obecnie wypadłem z obiegu. Muszę teraz dwa razy ciężej pracować, by powrócić na radar selekcjonera.

Ale z Paulo Sousą jest pan w kontakcie.

Co jest bardzo budujące, zwłaszcza w takim momencie. Zostałem zaproszony przez selekcjonera na ostatni, marcowy mecz z Andorą (3:0) do Warszawy. Byłem lekko przeziębiony i nie mogłem przyjechać. Trener Sousa dzwonił również niedawno. Chce, żebym pojawił się na zgrupowaniu przed Euro w Opalenicy, razem z Krystianem Bielikiem, który też leczy kontuzję kolana.

Miałbym zostać z chłopakami kilka dni. Jeszcze nie podjąłem decyzji, czy wpadnę się przywitać, czy spędzę w Opalenicy więcej czasu. Każdy dzień jest dla mnie cenny, bo najważniejsza jest rehabilitacja. Z jednej strony bardzo chciałbym zostać z drużyną, ale z drugiej... patrzenie na chłopaków, którzy zasuwają przed turniejem...

Mogłoby zaboleć.

Nawet trochę podłamać. Wszyscy będą cieszyli się turniejem, a ja muszę siedzieć na ćwiczeniach i robić swoje wymachy. Też chciałbym zapieprzać z nimi. Ale cóż, nie było mi to dane w tym momencie. Walczę dalej.

Pan nie jest raczej osobą cierpliwą. Jak się pan odnajduje w żmudnym reżimie treningowym?

Ja bym chciał już biegać. Ostatnio pytałem się doktora Jacka Jaroszewskiego, czy mogę. "Góral, spokojnie" - musiał mnie hamować. Na razie wszystko idzie tak, jak powinno. Wiadomo, chciałbym zrobić więcej, ale się nie da. Muszę być cierpliwy i wykonywać ćwiczenia, które poleca fizjoterapeuta. Nie ukrywam jednak - dla mnie to bardzo trudne, nosi mnie. Zaczynam rano od basenu, później mam przez godzinę zajęcia, przez kolejną terapię manualną. Pod wieczór wykonuje jeszcze swoje ćwiczenia.

Wszystko podporządkowałem rehabilitacji. Nawet dietę zmieniłem. Spotkałem się ostatnio z dietetykiem reprezentacji i rozpisał mi, co mam jeść.

Wraca pan do formy w kraju?

Rehabilituję się w Polsce, mój klub wyraził na to zgodę. Jestem pod opieką doktora Jaroszewskiego z reprezentacji. Ćwiczę codziennie. Od poniedziałku do piątku jestem w Poznaniu. Na weekendy wracam do mojej Bydgoszczy i też wykonuję ćwiczenia w domu. Z doktorem planujemy, żebym w takim reżimie został do końca lipca, a na początku sierpnia wrócił do klubu i powoli wchodził do treningu z zespołem.

Mentalnie jest już dobrze?

Tak, przestawiam się. Chcę wykonać swoją robotę i jak najszybciej wrócić do treningów. Myślę tylko o tym, jak maszyna, nie wybiegam w przyszłość nawet o jeden dzień.

Na pewno na nogi pomogli mi stanąć ludzie, którzy mnie otaczają. Rodzina, znajomi, selekcjoner, chłopaki z klubu. Z Kajratu płynie do mnie niesamowite wsparcie. Trener Alaksiej Szpileuski dzwoni do mnie raz w tygodniu. Oglądam mecze drużyny i trener pyta mnie o opinię, włącza w życie zespołu. Prezydent i dyrektor sportowy też do mnie dzwonili. Chłopaki nagrali dla mnie fajny filmik. Wypowiedziało się kilku zawodników, trener. Pokazali, że są ze mną. Byłem podłamany, ale takie reakcje na pewno mnie podbudowały. Aż chce się pracować i wracać.

Dziwnie spędza się weekendy w domu?

Oglądam mnóstwo meczów. Śledzę wszystkie spotkania naszej ekstraklasy, mojego klubu. Oglądam, analizuję, rozmawiam o futbolu ze znajomymi. Żyje piłką cały czas.

A jak patrzy się na mecze reprezentacji z kanapy?

Stresuję się! Na boisku skupiasz się na grze, na najbliższej akcji, podaniu, nakręca cię atmosfera. A przed telewizorem nie mam na nic wpływu, za dużo analizuję i bardzo się denerwuję. Na pewno obejrzę mecze chłopaków na Euro. Nie wiem, czy na żywo, czy w telewizji, ale będę trzymał za nich kciuki.

Jest pan w stanie określić mniej więcej, kiedy wróci na boisko?

Nie myślę o tym. Bez sensu planować teraz, po drodze może się coś zmienić i będę tylko niepotrzebnie zdenerwowany. Co będzie za dwa, trzy miesiące - zobaczymy. Mam nadzieję, że za kilka miesięcy będę gotowy do gry. To dla mnie kolejny test charakteru, ale mam cel i się nie poddam.

Polak w kilka dni znalazł się na ustach całych Włoch. Takiego talentu nie było u nas od dawna!

Marzenia legły w gruzach. Jak Góralski ścigał się z losem

Źródło artykułu: