Książka "Lewandowski. Jak wygrać marzenia" jest zapowiadana jako wciągająca opowieść o chłopaku z niewielkiego miasteczka, który stał się najlepszym piłkarzem świata. To wzbogacone i zaktualizowane wydanie bestsellerowej biografii piłkarza dla dzieci i młodzieży "Wygrane marzenia".
To także lektura opowiadająca ciekawe anegdoty: "W jakich sytuacjach Robert płakał po meczach?", "Jak bardzo pies pomógł mu spełniać marzenia?", "Dlaczego bramkarz rywali uciekł z szatni przez okno?" czy "Jak Lewandowski sobie radził będąc najmniejszym w drużynie?".
Książkę napisał Dariusz Tuzimek, dziennikarz sportowy od niemal trzech dekad, zdobywca "Piłkarskiego Oscara" dla najlepszego dziennikarza prasowego 2006 roku. W futbolu pasjonują go ludzie, bo, jak powtarza, to oni czynią z piłki nożnej najwspanialszy sport na świecie.
Dawid Góra, WP SportoweFakty: Co Lewandowski wyprawiał w swoim pokoju, że aż tynk ze ścian odpadał?
Dariusz Tuzimek, dziennikarz, autor książki: Trenował, ćwiczył. To jest jedna z cech Roberta, która pozwoliła mu odnieść sukces - jak się za coś bierze, to chce to doprowadzić do perfekcji. Miał predyspozycje do uprawiania wszystkich sportów, bo za co by się nie brał, szło mu dobrze - niezależnie czy chodziło o bieganie, tenis stołowy czy nawet judo.
Ale pasją była wyłącznie piłka nożna. Judo odradził mu tata, który sam tę dyscyplinę uprawiał i wiedział, że to trudny, wymagający sport. Jak mówił: "Do judo to cię szkoda". Z kolei biegów Robert nie lubił, choć wygrywał wszystkie zawody do czasów licealnych. Ale najczęściej nie mógł się doczekać, kiedy zobaczy linię mety. Wielkiej satysfakcji z biegania nie miał.
A co z tym tynkiem?
Mama Roberta, była siatkarka, pokazała mu, jak wyskakiwać nad siatkę i jak ścinać piłkę. On był wtedy niedużym chłopcem, późno dojrzewającym, trudno było mu tak wysoko skakać. Irytowało go to, ale był uparty, więc się nie poddawał. W pokoju ćwiczył te ścięcia piłek. Robił to tak wiele razy, że w mieszkaniu tynk sypał się z sufitu. Koniecznie chciał być lepszy i lepszy.
Taki właśnie pozostał, ta cecha zaprowadziła go do wielkich sukcesów, do pozycji, jakiej w futbolu nie miał nigdy żaden polski piłkarz. Od dziecka był niesamowicie konsekwentny w zmierzaniu do celu.
Niestety u polskich piłkarzy to wcale nie była często spotykana cecha. Oni zazwyczaj wchodzili na określony pułap i wtedy wkradało się samozadowolenie, odpuszczali sobie trochę, luzowali na treningu i już nigdy nie byli w stanie wejść na kolejny szczebel drabiny do wielkiej kariery. Wystarczało im mistrzostwo Polski czy transfer do zachodniej ligi. A Robert był inny, zawsze pazerny na kolejne zwycięstwa, trofea, tytuły.
On naprawdę wierzył, że chłopak z Polski też może osiągać wielkie sukcesy. Właśnie to dążenie do perfekcji sprawiło, że Robert stał się znakomitym przykładem dla dzieciaków i dla młodzieży. Historia Roberta pokazuje, że w sporcie - a może także w życiu - nie ma drogi na skróty.
Talent też się przydaje.
To prawda, "Lewy" ma wielki talent, ale żeby wejść na ten najwyższy, światowy poziom w futbolu, potrzeba przede wszystkim pracy, konsekwencji i uporu. I chęci do nauki, a tego Robertowi nigdy nie brakowało. On cały czas zastanawiał się, co można jeszcze zrobić, by być lepszym piłkarzem. Na przykład, kiedy już wiedział, że wyjeżdża do Niemiec do Borussii Dortmund - czyli kontrakt miał w kieszeni, zarobił bardzo dużo pieniędzy - wcale sobie nie odpuścił, nie osiadł na laurach.
Wręcz przeciwnie. Zostawał po treningach Lecha, aby trenować jeszcze więcej. Indywidualnie. Z trenerem od przygotowania lekkoatletycznego pracował nad poprawieniem techniki biegu. I dzisiaj widzimy jak "Lewy" wygrywa sprinty z rywalami. Ma też świetny start do piłki. Kiedy spojrzymy na grę Roberta, od razu widzimy, że on biega świetnie technicznie, wykorzystuje każdy ułamek sekundy. Ale właśnie wtedy, gdy opuszczał już polską ligę, uznał, że warto o te ułamki sekund powalczyć. Dzisiaj to procentuje.
A co takiego robił Lewandowski ze śrubokrętem w ręku pod damską łazienką?
Mamy tendencję do gloryfikowania bohaterów, a przecież Robert był zwyczajnym, normalnym chłopakiem, który też czasem coś spsocił. Historia, do której nawiązujesz, a którą zawarłem w książce, dotyczy pobytu na obozie sportowym, jeszcze w mocno młodzieńczych latach Roberta. "Lewy" urwał się wtedy z treningu z kolegą Tomkiem Zawiślakiem. Poszli... podglądać dziewczyny. Plan się jednak nie udał, bo one, zamiast się kąpać, paliły papierosy.
Robertowi zdarzało się też czasem podkradać rodzicom samochód. A miał wtedy pewnie z 14 lat. Był za młody na prawo jazdy, ale... pasja to pasja. Po cichu zabierał więc kluczyki z domu i jeździł po bocznych uliczkach Leszna. A trzeba powiedzieć, że miał smykałkę do motoryzacji, potrafił np. rozkręcić motorynkę, a później ją złożyć i nie zostawała mu nawet jedna śrubeczka. Do dziś zresztą, jak wiadomo, uwielbia sportowe samochody.
Czasem mitologizujemy Roberta, ale jego biografia to historia chłopaka, który do maksimum wykorzystał swój talent. Bo bez pracy i właściwego podejścia mentalnego nie byłby w stanie wejść na szczyty światowego futbolu. Kiedy rozmawiałem z jego trenerami z Varsovii, pierwszego klubu Lewandowskiego, opowiadali, że widzieli chłopaków z większymi możliwościami piłkarskimi od Roberta. Tymczasem oni nawet nie otarli się o wielką karierę. Zabrakło im właśnie tego, co cechuje kapitana naszej reprezentacji: uporu, konsekwencji i koncentracji w dążeniu do celu.
Twoja książka to nie jest standardowa biografia. Mnóstwo w niej zwrotów do czytelnika, porad, jak podążać drogą Lewandowskiego.
Bardzo chciałem odpowiedzieć na pytanie, czego wszyscy możemy się nauczyć na przykładzie Roberta. Jego historia jest niezwykle pociągająca, nakręcająca młodzież. Głośno daje do zrozumienia: "Patrzcie, Polak został najlepszym piłkarzem świata!" Wcześniej cieszyliśmy się, kiedy któryś z naszych reprezentantów strzelił jednego gola w zagranicznej lidze. Taki fakt był często odnotowany na okładkach sportowych dzienników. A dziś mamy napastnika, który jest maszyną do seryjnego zdobywania goli. I jeszcze robi to z lekkością motyla.
Zależało mi jednak, aby z kariery Lewandowskiego wynikało jasne przesłanie dla dzieci, które są dopiero na początku swojej drogi. I dla rodziców tych dzieci, żeby zyskali narzędzie - w postaci książki - które pozwoli im trafić do głów młodych ludzi. Przykład Lewandowskiego, człowieka sukcesu, naprawdę pociąga. Bo to też nie było tak, że Robert od początku wszystko wygrywał, był najlepszy, a sukcesy przychodziły łatwo i przyjemnie. Wręcz przeciwnie. "Lewy" też miał trudne chwile, porażki, zwątpienia. Był nawet o krok od zakończenia kariery!
Jak się nie załamał? Jak sobie poradził? O tym właśnie jest ta książka. Ona zachęca, by się nie bać odważnie marzyć. Ba! To właściwie Robert do tego zachęca. Każdą część książki otwierają hasła, które napisałem na podstawie zachowań Lewandowskiego, jego słów, czy wyborów, jakich dokonywał. To takie pozytywne motywatory, zachęcające by nie schodzić z obranej drogi, nie poddawać się. Na przykład: Nie idzie ci? Kontynuuj pracę, bo twój czas jeszcze nadejdzie. Albo: Porażką nie jest upadek, ale fakt, że nie chcesz się podnieść. Czy: Brakuje ci motywacji do treningu? Przypomnij sobie, po co to wszystko robisz.
Ważniejsze fragmenty w twojej książce wskazują też odpowiednio dobrane znaki graficzne.
Tak, istotne momenty dla rozwoju kariery Roberta są zaznaczone w książce symbolem żaróweczki, która jest umieszczana na marginesach stron. Gdy młody człowiek będzie to czytał po raz pierwszy, zwróci większą uwagę na tak wyeksponowany fragment. Ta żaróweczka mu się "zaświeci". A później, już po przeczytaniu książki, można będzie do tych treści łatwo wrócić, łatwo je odnaleźć.
To książka dla dzieci i młodzieży, więc ona ma też dydaktyczny, wychowawczy walor, ale pisząc ją nie musiałem dydaktyzmów szukać na siłę. One są w życiu Roberta obecne w sposób absolutnie naturalny. Na przykład "Lewy" zawsze był bardzo skoncentrowany na wyznaczonym celu. Więc np. kiedy koledzy go namawiali do pójścia na dyskotekę, on, albo nie szedł, albo bawił się dwie godziny i wracał do domu. Oczywiście nie pił alkoholu. Wiedział, że następnego dnia ma ważny mecz, musiał być wypoczęty. Futbol był dla niego ważniejszy. Nic nie było w stanie zepchnąć go z obranej drogi. A przy tym to, co robił, robił mądrze.
Na przykład w polskim sporcie nieraz się bagatelizowało kwestię prawidłowego wypoczynku i właściwej regeneracji. Dopiero Robert zaczął mówić na głos, że choć trening jest niesłychanie ważny, to równie istotny jest wypoczynek, bo zmęczony organizm nie pozwoli sportowcowi niczego osiągnąć. Robert - w trakcie sezonu - codziennie musi mieć osiem godzin snu, żeby odpowiednio się zregenerować. On mówi wprost, że wypoczywanie to sztuka. Ale ważna jest też dieta. Sam wysiłek fizyczny nie wystarczy. Nawet w diecie Robert szuka możliwości na znalezienie rezerw w swoim organizmie.
To znaczy?
Jedną z zasad żywieniowych Roberta jest spożywanie owoców przed obiadem. Jest przekonany, że to mu pomaga lepiej trawić posiłek. On po takiej kolejności jedzenia czuje się lepiej. W każdym elemencie szuka lepszych rozwiązań, patrzy na to, co może jeszcze zrobić by być lepszym piłkarzem. Do perfekcji opanował rzuty wolne i karne. Ale przecież te elementy piłkarskiego rzemiosła zaczął ćwiczyć dopiero w Bayernie, gdy był już dojrzałym zawodnikiem. I chciało mu się to robić! Naprawdę. Znów zostawał po treningach, by ćwiczyć indywidualnie.
Rzuty karne opracował na swój własny sposób. Ostatnio natomiast ćwiczy szybkość reakcji, bo chce być skuteczniejszy w zamieszaniach podbramkowych. Kiedy piłka przypadkowo odbija się od obrońcy, napastnik musi szybko zareagować. Okazuje się, że nawet takie formy treningu - bardzo niestandardowe - Robert praktykuje, bo mogą go poprawić jego potencjał o kilka procent. I on uważa, że warto się po te kilka procent pochylić.
Miał też szczęście do znakomitych trenerów. Pracował przecież z Beenhakkerem w reprezentacji Polski czy Guardiolą, Ancelottim i Kloppem w Niemczech. Każdy z nich dołożył swoją cegiełkę w tym wspólnym dziele budowy super napastnika.
A jak jest u Roberta z przygotowaniem mentalnym?
Również pod tym względem jest fenomenem na skalę światową. To gigant w opanowywaniu emocji. Nie zagrzewa się w sytuacjach podbramkowych. Kiedy przychodzi ważny mecz, wszyscy wokół są zestresowani, a on jest spokojny. Jakby szedł na trening.
Te wszystkie poszczególne małe rzeczy składają się na jego wielkość.
Na jaki efekt liczyłeś, pisząc książkę? Chcesz na niej wychować nowych piłkarzy?
Przede wszystkim chcę ośmielić dzieciaki i młodzież. Chcę im powiedzieć, że warto marzyć i podążać za swoimi pasjami. Pokolenia Polaków wychowały się na przeświadczeniu, że zachodni świat jest nie do doścignięcia. Tymczasem Polak Robert Lewandowski stał się piłkarzem, którego w swojej drużynie chciałby mieć każdy trener na świecie.
Chcę, aby ta książka trafiła również do świadomości rodziców. Żeby zobaczyli, że z tych zachowań, wyborów i decyzji Roberta można czerpać jak z otwartej księgi. Przykład Lewandowskiego przemawia, bo jest namacalny, realny. I zarazem jest bardzo uniwersalny. Bo przecież wszystkie zasady, którymi on kieruje się na co dzień, można odnieść nie tylko do samego sportu, ale również do innych dziedzin życia. Biografia "Lewandowski. Jak wygrać marzenia" i fakty w niej przedstawione, mogą pomóc każdemu, kto chce w życiu coś osiągnąć. I to niezależnie od tego, czy chce być piłkarzem, lekarzem, strażakiem, tancerką czy youtuberem.
Czerpmy z Lewandowskiego. Oczywiście nie wszyscy zostaniemy najlepszymi piłkarzami na świecie, ale przecież możemy stać się lepsi w tych dziedzinach, na których nam zależy. Przykład Roberta jest naprawdę inspirujący.
Chyba się udało. Biografia Lewandowskiego to już bestseller.
To prawda. A 12 maja na rynek trafiło drugie, lepsze wydanie. Nie tylko rozszerzone, ale również przebudowane i wymyślone na nowo. Wcześniej to była po prostu biografia Roberta dla dzieci. Dziś to coś więcej. Książka oczywiście opowiada historię kapitana reprezentacji Polski, ale jednocześnie jest jednym wielkim motywatorem dla młodych ludzi i ich rodziców. Daje konkretne przykłady i wskazówki. Można czytając podrapać się po głowie i powiedzieć: "Acha... To tak to Robert zrobił!".
Poza tym od 2016 roku kiedy wyszło pierwsze wydanie, w życiu Roberta dużo się wydarzyło. Wygrał przecież Ligę Mistrzów, został najlepszym piłkarzem świata, urodziły mu się dwie córki. Powstały więc nowe rozdziały. Drugie wydanie kompletnie nie przypomina pierwszego. Wymieniliśmy wszystkie zdjęcia, wprowadziliśmy koncepcję takiego poniekąd poradnika. Także okładka jest zupełnie inna.
Książka - która powstała w formule self-publishingu - jest wydana w imponującej szacie graficznej, którą stworzyła Marzka Dobrowolska, a świetne rysunki zrobiła jej córka Martyna, studentka warszawskiej ASP. Jest wiele zdjęć i ilustracji, tak żeby młody czytelnik się nie nudził. Mam przekonanie, że to świetny prezent na Dzień Dziecka, ale też książka, którą z powodzeniem można zabrać na wakacje.
Poznałeś osobiście Roberta?
Współpracował ze mną przy pisaniu pierwszej wersji książki, gdy powstawał ten materiał wyjściowy. Chcę podkreślić, że biografia nie jest stworzona z informacji, które autor wyszperał w internecie. Jest ona wynikiem wielu spotkań z Robertem, bo przecież jako dziennikarz pracowałem wiele lat przy reprezentacji Polski.
Byłem też u Roberta w Monachium, gdzie nagrywałem z nim długi wywiad telewizyjny. Robiłem też reportaż w siedzibie Bayernu na Saebener Strasse, rozmawialiśmy z Robertem w klubie, z Anną Lewandowską byliśmy na świątecznym jarmarku, które są bardzo popularne w Bawarii. Zdobywałem również informacje z pierwszej ręki od jego mamy, siostry, trenerów, przyjaciół i wielu innych osób.
Może za ok. 25 lat któryś z piłkarzy reprezentacji powie, że impulsem do rozpoczęcia kariery sportowej była książka Dariusza Tuzimka.
Ho, ho! Bardzo bym się cieszył. To brzmi jak marzenie, a przecież ta książka zachęca do tego, żeby marzyć odważnie. Ale najważniejsze jest, aby lektura biografii Roberta sprawiła, że czytelnicy zaczną osiągać nawet te małe sukcesy w codziennym życiu. Taki jest mój cel związany z tą książką.
Skoro Robert wygrał swoje marzenia na boisku, to my możemy wygrać je w życiu.
Więcej o książce "Lewandowski. Jak wygrać marzenia" przeczytasz TUTAJ
ZOBACZ WIDEO: Czas na mistrzostwa Europy inne niż wszystkie do tej pory. "Nikt nie wyobrażał sobie czegoś takiego"