Liga Mistrzów. "Coś niewiarygodnego". Eksperci pod wrażeniem Chelsea FC

PAP/EPA / Jose Coelho / Na zdjęciu: piłkarze Chelsea FC cieszą się z bramki
PAP/EPA / Jose Coelho / Na zdjęciu: piłkarze Chelsea FC cieszą się z bramki

W grudniu został zwolniony z PSG, a pół roku później poprowadził Chelsea FC do zwycięstwa w Lidze Mistrzów. Eksperci i dziennikarze nie mają wątpliwości - olbrzymi wpływ na triumf londyńczyków miał menadżer Thomas Tuchel.

W finale Ligi Mistrzów triumfuje Chelsea FC! Ekipa "The Blues" pokonała 1:0 Manchester City i zgarnęła upragnione trofeum. Londyńczycy w styczniu zatrudnili nowego menadżera - sprowadzili Thomasa Tuchela, który kilka tygodni wcześniej, 24 grudnia, został zwolniony z PSG. Był to prawdziwy strzał w "dziesiątkę".

"Wigilijne zwolnienie Tuchela przez PSG było pięknym prezentem dla The Blues" - podkreślił Tomasz Włodarczyk z meczyki.pl.

"To że Chelsea w tym sezonie wygrała Ligę Mistrzów, to jest coś niewiarygodnego. Jakby ktoś powiedział pół roku temu, można byłoby dostać ataku śmiechu. Gratulacje!" - podkreślił od razu po spotkaniu Michał Kołodziejczyk, dyrektor Canal+ Sport.

ZOBACZ WIDEO: Za Krychowiakiem udany sezon w klubie. Czy to oznacza wysoką formę w reprezentacji?

Prezes PZPN dodał, że pod bramką Chelsea ekipa z Manchesteru praktycznie nie istniała. "Zasłużone zwycięstwo Chelsea. Manchester City niby grał, ale nie stworzył nawet jednej sytuacji 100%... taka piłka" - czytamy na koncie Zbigniewa Bońka.

Zbigniew Mroziński podkreślił z kolei, że trzeci raz z rzędu Ligę Mistrzów wygrał niemiecki trener. "2019 - Klopp, 2020 - Flick, 2021 - Tuchel. Niemiecka szkoła trenerska króluje w Europie" - napisał dziennikarz tygodnika "Piłka Nożna".

Warto też zauważyć, że zarówno Flick, jak i Tuchel swoje drużyny przejmowali w trakcie sezonu. "Kolejny przykład, żeby w trakcie sezonu nikogo nie skreślać. W poprzednim roku Flick ogarnął Bayern i w mig stworzył potwora. W tym Tuchel pokazał jak naprawić lecący samolot. W pełni zasłużony triumf w finale" - podkreślił Piotr Dumanowski z Eleven Sports.

"Chelsea jest znakomita. Zasłużony zwycięzca, wiosną szła przez LM i zamiatała" - komplementuje "The Blues" Paweł Wilkowicz ze Sport.pl.

Od pierwszej minuty Chelsea prezentowała się z lepszej strony, ale dogodnych sytuacji nie wykorzystał Timo Werner. "Dopiero kwadrans tego finału, a jakby Chelsea miała Lewandowskiego (albo kogoś podobnie skutecznego) byłoby już 2-0" - ocenił Michał Świerżyński z Eleven Sports.

Ostatecznie jeszcze w pierwszej połowie do siatki trafił Kai Havertz, który rozgrywał 20. mecz w Lidze Mistrzów i zdobył pierwszego gola w tych rozgrywkach. "Kibice Chelsea pewnie odetchnęli, że to Havertz, a nie Werner znalazł się sam przed bramką" - napisał Michał Pol z "Kanału Sportowego".

Równie dużo pochwał po bramce otrzymał nie tylko Havertz, ale i asystujący Mason Mount. "Ależ cudeńko prostopadłe podanie. Paluszki lizać" - stwierdził Wojciech Jagoda z Canal+ Sport.

"Inny poziom. Co za chłopak" - tak po podaniu do Havertza na temat Mounta napisał Michał Zachodny z "Łączy nas piłka".

A już niedługo... kolejne piłkarskie emocje! "Po dzisiejszym finale LM jeszcze bardziej nie mogę doczekać się Euro" - podkreśla Marek Bobakowski z WP SportoweFakty.

Czytaj też:
-> Wyjątkowe środki bezpieczeństwa podczas finału Ligi Mistrzów. Snajper widziany na stadionie
-> Liga Mistrzów. Kai Havertz prawie jak Lars Ricken. Przełamał się w najlepszym momencie

Źródło artykułu: