Po kilku lepszych dla siebie latach Jagiellonia Białystok znowu stała się średniakiem PKO Ekstraklasy. Drugi sezon z rzędu kończony w połowie tabeli bez gry o poważną stawkę doskonale o tym świadczy. Zresztą o ostatnich miesiącach kibice i działacze podlaskiego klubu najchętniej w ogóle by zapomnieli. Trzeba jednak z tego wyciągnąć wnioski i intensywnie pracować nad poprawą nim będzie za późno.
Jaga na pewno nie będzie miała łatwo, by wrócić na najwyższe piętra krajowego futbolu. Po ponad dekadzie swoje odejście ogłosił bowiem Cezary Kulesza, który był najdłużej urzędującym prezesem w ponad stuletniej historii klubu i wydatnie przyczynił się do wprowadzenia go na wyższy poziom. To w czasie jego rządów ustabilizowała się sytuacja finansowa i pozycja w krajowej piłce, poprawiła się także infrastruktura.
Kulesza w środowisku związanym z Jagiellonią miał wielu zwolenników, ale nie brakowało też przeciwników. Pierwsi zauważali głównie, że to w czasie jego "panowania" zarobiono kilkadziesiąt milionów złotych na sprzedaży piłkarzy, zdobyto Puchar i Superpuchar Polski oraz zajmowano miejsca na podium Ekstraklasy, a także zaliczono kilkanaście występów w europejskich pucharach. Drudzy podkreślali jego nieco autorytarne rządy, nieumiejętność przyznawania się do błędów i dużą częstotliwość ich popełniania.
ZOBACZ WIDEO: Euro 2020. Ciężki turniej przed Polakami. "Dla mnie sukcesem będzie wyjście z grupy"
Z pewnością nie wszystkie decyzje Kuleszy były dobre, ale sukcesy Jagiellonii w czasie jego rządów to coś o czym kibice wcześniej mogli tylko pomarzyć. Samo rozstanie obu stron nie powinno być jednak powodem do histerii. Wydaje się bowiem, że przyszło w idealnym momencie. Sam 58-latek sprawiał wrażenie poszukującego nowego wyzwania. Do tego ostatnie kilkanaście miesięcy było słabym okresem dla białostockiego klubu, a błędy tylko się namnażały. Złe inwestycje w zawodników, nieudana zmiana modelu budowy drużyny, nieodpowiedni dobór trenerów itd. Wyglądało jakby pewna formuła po prostu się wyczerpała i potrzeba było głębszych zmian.
Mimo odejścia charyzmatycznego prezesa budujące powinno być to, że działacze wydają się zdawać sprawę z problemów w klubie i potrzeby zmian. Światełkiem w tunelu jest chociażby wydawanie pieniędzy na coś, co wcześniej uważano za zbędne rzeczy generujące koszta. Rozbudowa i unowocześnienie systemu treningowego, współpraca z firmami analitycznymi czy budowa działu odpowiedzialnego za wyszukiwanie piłkarzy to właśnie takie pozytywne przykłady. Również długi i świadomy proces wyboru nowego trenera może świadczyć o rozwoju na pewnym polu. Choć nie da się nie zauważyć, że ostateczne postawienie na ponowne zatrudnienie Ireneusza Mamrota wywołało mieszane uczucia wśród kibiców...
Na pierwszy rzut oka trudno dziwić się małemu rozczarowaniu z jakim przyjęto informację o powrocie 50-latka. Jego poprzednia przygoda na Podlasiu była udana tylko w pierwszej połowie, a w kolejnych miejscach pracy jego wyniki były poniżej oczekiwań. Jeśli jednak spojrzeć na ten ruch w szerszym kontekście to dojdzie się do wniosku, że... ma on duży sens.
Jagiellonia ma za sobą gorszy okres i nie jest obecnie klubem o największych możliwościach w skali kraju, więc w najbliższych miesiącach powinna skupić się bardziej na stopniowym rozwoju aniżeli samym wyniku sportowym. W takim wypadku optymalny wydaje się powrót do wcześniejszego modelu budowania drużyny, który opierał się na młodych piłkarzach żądnych sukcesów i promocji oraz doświadczonych graczach o wciąż wysokich ambicjach. Mamrot wydaje się znakomicie pasować do takiego planu. To przecież podczas jego pierwszej kadencji za duże pieniądze odeszli młodzi Patryk Klimala czy Karol Świderski, a przyzwoite zarobiono też za starszego od nich Arvydasa Novikovasa. Wcześniej zaliczyli oni znaczny skok jakościowy, zresztą także wielu innych zawodników miało wtedy okresy z wprost życiową formą. Na szkoleniu na pewno więc trener z Trzebnicy się zna.
Przewodniczący Rady Nadzorczej Wojciech Strzałkowski przed niemal rokiem dał do zrozumienia, że w Jagiellonii chcą postawić na spokojną odbudowę krok po kroku. Niemniej dopiero w ostatnim czasie jakby zaczęto rzeczywiście iść w tą stronę. Czy droga obrana przez działaczy jest słuszna? Pokażą to kolejne miesiące. Wiele będzie tu zależeć nie tylko od trenera i drużyny, ale również tego jak ostatecznie ułoży się podział władzy w klubie po odejściu Kuleszy. Jedno jest jednak pewne - maszyna zmian ruszyła.
Kuba Cimoszko