Club Brugge zrobiło wrażenie na Lechu

Lech Poznań pokonał Club Brugge 1:0, dzięki bramce Sławomira Peszki w doliczonym czasie gry. Trzeba jednak przyznać, że z przebiegu gry Belgowie nie zasłużyli na porażkę, bowiem prezentowali wyższa kulturę gry, dominując środek pola i stwarzając sobie więcej sytuacji strzeleckich. W rewanżu lechitów czeka bardzo ciężka przeprawa.

Michał Jankowski
Michał Jankowski

Gdy okazało się, że Lech zmierzy się z Club Brugge wśród poznaniaków zapanowała euforia. Belgowie to teoretycznie najsłabszy rywal z możliwych. Jeszcze przed pierwszym meczem poznaniakom dawano spore szanse na awans, nie spodziewając się ze strony podopiecznych Adrie Kostera większego zagrożenia. - Nie wiem skąd się wzięła ta euforia - mówi Jacek Zieliński, trener poznańskiej drużyny.

Do pierwszego meczu lechici podchodzili optymistycznie, z chęcią rehabilitacji za porażkę ligową z Polonią Warszawa. Początek meczu był obiecujący, bo dobra sytuację miał Hernan Rengifo, ale z czasem gra Lecha wyglądała coraz słabiej, a inicjatywę przejęli Belgowie, którzy potwierdzili, że są klasowym zespołem. - Jest to zespół ułożony, który potrafi grać w piłkę. W pierwszej połowie, gdy zostawiliśmy im dużo miejsca, pokazali na co ich stać, dobrze operując piłką. Właśnie z tego wynikła ich przewaga. Całe szczęście, że nie straciliśmy w pierwszej połowie bramki - opowiada Bartosz Bosacki.

O pierwszych 45 minutach Kolejorz z pewnością chciałby jak najszybciej zapomnieć, bo plac gry kompletnie zdominowali Belgowie. Lech wyraźnie nie radził sobie w środku pola, dzięki czemu Club Brugge swobodnie mogło rozgrywać futbolówkę. - Posiadanie piłki przez Belgów było przytłaczające i ciężko nam się grało. Zaczęliśmy zbyt nerwowo i każdy bał się brać odpowiedzialność na swoje barki. W drugiej połowie emocje opadły i nasza gra wyglądała lepiej - dodaje Tomasz Bandrowski.

Zespół z Belgii pokazał nie tylko, że świetnie potrafi operować piłką, ale również agresywną grę w obronie, swobodne przemieszczanie się po boisku i błyskawiczne przejście z defensywy do ofensywy i odwrotnie. Uwagę przykuło również fenomenalne przygotowanie motoryczne. - Brugge to bardzo dobry i silny zespół. Grają bardzo dobrze w linii środkowej, agresywnie i dużo biegają - potwierdza Zieliński, a Lewandowski mu wtóruje: - Club Brugge to inna półka niż zespoły ligowe czy norweski Fredrikstad. Grali bardzo dobrze technicznie. Lechici musieli się więc sporo nabiegać, tym bardziej że rzadko długo utrzymywali się przy piłce. - Mecz kosztował nas sporo sił. Belgowie nie są tacy słabi, jak każdy myślał po losowaniu, że przyjedzie Bruggia i bez problemu wygramy tu 3:0. Trzeba się czasami wznieść na wyżyny, bo nie zawsze da się stwarzać mnóstwo sytuacji i wygrywać 5:0 - uważa Sławomir Peszko.

Lech w pierwszej połowie zaprezentował się bardzo słabo, a nieco lepiej zagrał kilkanaście minut po przerwie. - Club Brugge prowadziło grę, a my biegaliśmy. Było ciężko, ale w drugiej połowie trochę się to odmieniło - dodaje pomocnik Kolejorza. Nie da się jednak ukryć, że w perspektywie całego meczu zespół w Brugge był lepszy. - Ważne jest, że wygraliśmy, a nie w jakim stylu - broni drużynę Robert Lewandowski. Nieco bardziej ostry według siebie i kolegów był Bosacki. - Na pewno jednak nasza gra nie wyglądała tak, jak sobie zakładaliśmy - twierdzi.

Kolejorz mimo iż nie rozegrał zbyt dobrego meczu, w końcówce zdobył bramkę. Jej autorem był Sławomir Peszko, który dośrodkował w pole karne, a do piłki nie doszedł żaden z zawodników i ostatecznie zatrzepotała ona w siatce. To stawia lechitów w dobrej sytuacji przed meczem w Belgii. - Cierpliwie walczyliśmy do końca i udało nam się odnieść zwycięstwo - cieszy się Bandrowski. Radości nie ukrywał również Peszko. - W końcówce padła upragniona bramka i 1:0 to korzystny wynik przed rewanżem - opowiada bohater poznaniaków. Podopieczni Jacka Zielińskiego muszą zaprezentować się jednak lepiej, niż we Wronkach. - Mam nadzieję, że zagramy zupełnie inaczej i awansujemy do fazy grupowej - mówi Lewandowski.

Przed drugim spotkanie Club Brugge jest w trudnej sytuacji, bo aby awansować musi zdobyć przynajmniej dwie bramki, dlatego po stronie Lecha znów bardzo ważna będzie gra w obronie. Lechici nie chcą jednak skupić się na defensywie. - Na pewno nie możemy murować bramki od początku, bo wtedy będziemy skazani na klęskę. Będziemy chcieli grać otwartą piłkę. Na pewno nie możemy zagrać tak, jak w pierwszej połowie we Wronkach - zakończył Peszko.

Rewanżowe spotkanie odbędzie się 27 sierpnia.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×