Spotkanie Jagi ze Śląskiem Wrocław zapowiadane było jako starcie dwóch młodych, ambitnych i impulsywnych szkoleniowców. Zwycięsko z tej potyczki wyszedł Michał Probierz, którego drużyna pokonała zespół Ryszarda Tarasiewicza. "Tarasia" w Białymstoku witały między innymi gwizdy, ponieważ, lekko mówiąc, trener gości zaszedł fanom Jagi za skórę.
Pierwsze minuty sobotniej potyczki były dosyć wyrównane, jednak żadna ze stron nie potrafiła w większym stopniu zagrozić bramce przeciwników. Po niespełna dziesięciu minutach w dogodnej sytuacji znalazł się Tomasz Szewczuk, lecz nie trafił w bramkę. Okazja nie była efektem jakiejś składnej akcji wrocławian, lecz stratą piłki w środku pola przez Alexisa Norambuenę. Na uwagę w tych fragmentach meczu zasłużyły jeszcze strzały z dystansu Krzysztofa Ulatowskiego i Sebastiana Dudka.
Białostoczanie mądrze grali taktycznie i dzięki realizowaniu zaleceń szkoleniowca udało im się objąć prowadzenie w 20. minucie meczu. Z lewego skrzydła dośrodkował Norambuena, kierunek lotu piłki przeciął Piotr Celeban, futbolówka trafiła pod nogi Bruno, a ten strzałem przy słupku pokonał Ivo Vazgeča.
Przez kilka minut po zdobyciu gola Jagiellonia grała wysoko pressingiem, nie pozwalając na wiele podopiecznym Tarasiewicza. Gra taka nie trwała jednak zbyt długo i goście do końca pierwszej połowy zdominowali całkowicie boiskowe wydarzenia. Na lewym skrzydle szalał Janusz Gancarczyk. W 25. minucie ten zawodnik "objechał" Igora Lewczuka, po czym wyłożył piłkę swojemu bratu - Markowi, który nieznacznie pomylił się. Chwilę później wydawało się, że padnie bramka dla Jagi. Kamil Grosicki w swoim stylu urwał się obrońcy, podał do Pawła Zawistowskiego, którego strzał z linii bramkowej wybili zawodnicy Śląska. Dobitka Bruno również okazała się nieskuteczna. Pod koniec pierwszej części gry bardzo dobrą interwencją popisał się Rafał Gikiewicz, broniąc strzał Janusza Gancarczyka. Kilkanaście sekund później brat Janusza pomylił się o centymetry.
W 53. minucie gospodarze mogli podwyższyć prowadzenie. Grosicki ładnie przerzucił piłkę do Tomasza Frankowskiego, jednak "Franek" nie potrafił opanować piłki i szansa przepadła.
W miejsce "Grosika" w 67. minucie wszedł Marco Reich i ta zmiana okazała się strzałem w dziesiątkę. Kilkadziesiąt sekund po wejściu na plac gry Niemiec urwał się obrońcom i miękko wrzucił do Frankowskiego. W ostatniej chwili stoperzy Śląska zdjęli "Łowcy bramek" futbolówkę z głowy. Reich był jedną z najjaśniejszych postaci sobotniej potyczki i swoją dobrą postawę potwierdził między innymi w 77. minucie, kiedy dośrodkował do Zawistowskiego. Strzał "Zawiasa" wślizgiem był minimalnie niecelny. W końcu były reprezentant Niemiec dopiął celu i swój występ ukoronował bramką. Remigiusz Jezierski wygrał z Celebanem pojedynek główkowy, przedłużył piłkę, a Reich uprzedził Antoniego Łukasiewicza i w sytuacji sam na sam z Vagečem nie dał mu najmniejszych szans na skuteczną interwencję - Reich okiwał bramkarza rywali i trafił do pustej bramki.
W końcowych fragmentach meczu znakomitą interwencją w obronie popisał się Norambuena, ofiarnym wślizgiem ratując Jagę przed stratą gola. Na uwagę zasługuje również minimalnie niecelny strzał zza pola karnego Jezierskiego.
W ostatnich minutach spotkania działo się niewiele ciekawego. Jagiellończycy grali mądrze, nie pozwalali rywalom na stworzenie klarownych sytuacji bramkowych i całkowicie zasłużenie zgarnęli trzy punkty. Śląsk, mimo że posiadał optyczną przewagę nie potrafił na poważnie zagrozić żółto-czerwonym, dlatego wraca do Wrocławia na tarczy.
Jagiellonia Białystok - Śląsk Wrocław 2:0 (1:0)
1:0 - Bruno 20`
2:0 - Reich 79`
Jagiellonia Białystok: Gikiewicz - Lewczuk, Staňo, Skerla, Norambuena - Bruno, Hermes, Zawistowski, Jarecki (50. Cionek) - Grosicki (67. Reich), Frankowski (74. Jezierski).
Śląsk Wrocław: Vazgeč - Wołczek, Celeban, Spahić, Pawelec - M.Gancarczyk (80. Socha), Łukasiewicz, Ulatowski, Dudek (71. Mila), J.Gancarczyk - Szewczuk.
Żółte kartki: Staňo (Jagiellonia) oraz Ulatowski, J.Gancarczyk (Śląsk).
Sędzia: Robert Małek (Zabrze).
Widzów: 5.462.