Michał Gałęzewski, WP SportoweFakty: W ubiegłym sezonie bardzo słabo rozpoczęliście rozgrywki, teraz jesteście w szerokiej czołówce. Czy dzięki temu że nie musicie gonić będzie się wam grało łatwiej?
Jakub Czerwiński, piłkarz Piasta Gliwice: Oby tak było. Rzeczywiście, początek sezonu jest lepszy niż miało to miejsce rok temu i liczę na to, że przełoży się to na dalszą część sezonu. Nie będziemy już myśleć o tym, że nie możemy wygrać meczu i powinno być dzięki temu trochę łatwiej, aczkolwiek musimy mieć świadomość, że niekoniecznie tak musi być.
Czy słowem-kluczem dla sukcesu klubu jest stabilizacja?
Jeśli chodzi o skład, to na pewno tak. Przyszło kilku zawodników, którzy dobrze wkomponowali się w drużynę, a ubyło niewielu. Poznali oni metody pracy naszego sztabu szkoleniowego i się wdrażają, ale jak wspomniałeś rzeczywiście, stabilizacja w Piaście jest i powinno to być naszym atutem w tym sezonie. Najważniejsze jest jednak, że drużyna i klub cały czas się rozwijają.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: rośnie nowa gwiazda futbolu. Przepiękny gol!
Czy ubiegłorocznym problemem nie był słynny "pucharowy pocałunek śmierci"?
Być może tak było, to jeden z wielu czynników, który złożył się na to, że nie punktowaliśmy tak, jak powinniśmy. Pamiętamy, że nasza gra, stwarzane sytuacje i dyspozycja były niezłe, ale nie było wyniku. Ja jednak nie do końca lubię to stwierdzenie, że puchary to "pocałunek śmierci", bo każdy chce w nich grać i jak już wspominałem w jednym z wywiadów, w tym roku po prostu mi tego brakowało.
W polskiej lidze można zaobserwować trend, w którym trenerzy dłużej pracują z zespołami. Czy drużynie łatwiej jest gdy kolejny raz przechodzi się z tym samym szkoleniowcem okres przygotowawczy?
Zdecydowanie tak i fajnie, że coraz częściej mamy w Polsce do czynienia z tym, że szkoleniowcy mają duże zaufanie u prezesów i władz klubów. Jeśli chodzi o Piasta, to wspominając poprzedni sezon duże słowa uznania do prezesów i władz klubu, że zaufali trenerowi Fornalikowi mimo słabego początku. Przetrwaliśmy kryzys i zaczęliśmy marsz w górę tabeli. Koniec końców nie udało się awansować do pucharów, ale możemy mieć tu pretensje tylko do siebie. Po tym sezonie chyba władze klubu w stu procentach przekonali się do trenera Fornalika, oferując mu kontrakt na trzy lata. Trener cieszy się uznaniem szatni i całego środowiska Piasta Gliwice.
Za wami bardzo szalone spotkanie - czy najbardziej szalone w jakim kiedykolwiek grałeś?
Było ono szalone i pewnie było jednym z bardziej szalonych w mojej karierze. Na szczęście skończyło się tym, że to my zgarnęliśmy trzy punkty w tym meczu. Mimo wszystko nie powinniśmy doprowadzać do takiej sytuacji, że z przewagą jednego zawodnika tracimy dwie bramki. Mamy ogromny materiał do analizy i głęboko wierzę, że ten mecz wiele nas nauczy i wyciągniemy wnioski. To może być nasz przełomowy moment w którym uwierzymy, że każde spotkanie w lidze możemy wygrać. Widać jak tabela jest spłaszczona, po dwóch kolejkach żadna drużyna nie miała kompletu punktów i to dowód na to, jak wyrównany jest poziom. Niezwykle istotne jest to, by takie mecze wygrywać. Koncentracja, której zabrakło nam przy wyniku 3:1 mogła mieć duży wpływ na przebieg meczu.
Co czuje obrońca, którego zespół traci trzy gole, a on sam zdobywa decydującą bramkę?
Zacznę od tego, że czułem duże wkurzenie na to, jak traciliśmy te gole. Już przy pierwszej bramce byłem bardzo zły, nie powinniśmy jej stracić w pierwszej połowie. Graliśmy wówczas świetnie, a w drugiej części spotkania z każdym straconym golem czułem frustrację. Padały one po stałych fragmentach gry, które w ostatnim czasie tak dobrze nam wychodziły. Wisła Płock ma na nas jakiś patent, odkąd pamiętam tracimy z nią bramki ze stałych fragmentów gry. Nie możemy przejść obok tego obojętnie, ale chyba nie jest to taki moment, w którym trzeba bić na alarm. Analizowaliśmy bramki i mogliśmy zachować się lepiej, ale z drugiej strony było tam wiele przypadku.
Aż w końcu strzeliłeś na 4:3.
Bardzo się cieszyłem. To nie była łatwa piłka, bo doszła do mnie po koźle. Był duży kąt i skupiłem się na tym, by wprost ją zaatakować i uderzyć w światło bramki. Bramkarz ją niefortunnie odbił i po jego dotknięciu piłka wpadła do bramki, ale wydaje się, że tak czy inaczej by wpadła. Później czułem już euforię, po meczu doszło do mnie jak arcyważny był ten mecz patrząc na morale.
Kilka kilogramów z waszych barków musiało spaść.
Zdecydowanie tak. Zupełnie inaczej pracuje się w tygodniu po wygranym meczu. Możemy spokojnie przygotowywać się do spotkania ze Śląskiem, a tak były wielki niedosyt.
Wy wygraliście 4:3, Śląsk pokazywał ofensywną grę w pucharach. Czy można się spodziewać "jazdy bez trzymanki", czy lepszy byłby spokojniejszy mecz?
Gdybym miał wybrać, jako obrońca wolałbym wrócić do odpowiedzialnej, konsekwentnej gry na zero z tyłu, takie jest jednak piękno piłki i tego typu mecze są ozdobą PKO Ekstraklasy. Jak już jest taki mecz, to oby kończył się zwycięstwem Piasta Gliwice, ale nasz zespół w ostatnich latach przyzwyczaił do tego, że jest bardzo poukładany i konsekwentny w defensywie, gra na zero z tyłu i będziemy dążyć, by do tego wrócić. Każdy mecz pisze różne scenariusze.
Śląsk to też trudny rywal do rozgryzienia, w ostatnim czasie jego mecze są bardzo różne.
Sztab szkoleniowy Piasta świetnie się do tego przygotował. Nasi analitycy cały czas pracują i wierzę w to, że będziemy potrafili wszystkie informacje przekłuć na boisku i wykorzystać słabe punkty, które Śląsk ma - a że ma, wszyscy wiemy.
Piast od czasu mistrzostwa na stałe wszedł do ścisłej czołówki ligi. Co z perspektywy czasu w funkcjonowaniu klubu zmienił ten tytuł?
Widzę jak Piast Gliwice się rozwija. Jest nowy prezes, który wprowadził nowe pomysły. W ciągu najbliższej przyszłości ma powstać baza treningowa i widzę, jak wszystko idzie do przodu i jak wynik napędza cały marketing i funkcjonowanie klubu. Oczekiwania kibiców po udanych sezonach są na pewno wysokie. Rozpieściliśmy ich swoją grą i wynikami i czujemy odpowiedzialność za kolejny sezon, by nie zawieść kibiców, prezesów i w końcu samych siebie. Mamy grupę ambitnych ludzi w szatni, widzę to na każdym treningu i w każdym spotkaniu. Wszyscy chcemy grać o coś więcej.
Z drugiej strony chyba chcielibyście grać przy większej liczbie kibiców.
Zdecydowanie tak, różne sytuacje mają na to wpływ. Ja wierzę głęboko, że jak będziemy dobrze grali i ludzie będą się świetnie na tym stadionie bawili, to liczba kibiców będzie wzrastać. Potrzebujemy dopingu i wsparcia, które oczywiście mamy. Wierzę głęboko, że wyniki spowodują, że stadion będzie się wypełniał, nawet do ostatniego miejsca.
Za tobą siedem sezonów w PKO Ekstraklasie, trzy mistrzostwa Polski. Nie kusi żeby jeszcze wyjechać zagranicę, może w egzotycznym kierunku?
Nie wiem. Miałem moment, w którym byłem nastawiony na wyjazd, ale wspólnie z rodziną troszeczkę zweryfikowałem moje cele, marzenia i ukryte ambicje. Wskoczyłem w trudny dla piłkarza wiek, bo skończyłem 30 lat i też człowiek inaczej teraz myśli. Decyzję pomógł mi podjąć Piast, który zaoferował mi trzyletni kontrakt, oferując stabilizację. Świetnie czuję się w Gliwicach i czuję się częścią tego klubu i zespołu. Chcę na boisku spłacić zaufanie, które mi powierzono i osiągać wyniki. Kompletnie nie myślę o egzotyce.
Do najlepszych lig trudno byłoby się już dostać, a egzotyka to spore wyzwanie dla całej rodziny. PKO Ekstraklasa jest idealnie skrojona?
Nie wiem, czy mogę się z tym zgodzić, ale może rzeczywiście wiek nie pozwoli mi na wyjazd do TOP-6, a wyjazd z dwójką małych dzieci w egzotyczne kierunki nie przedstawia się kolorowo w moich myślach. Fajnie będzie budować swoje nazwisko i markę na boiskach PKO Ekstraklasy, która z roku na rok się rozwija.