Paweł Janas to 53-krotny reprezentant Polski i uczestnik mundialu w Hiszpanii w 1982 roku, w którym Biało-Czerwoni wywalczyli 3. miejsce. Opiekunem kadry był w latach 2002-2006. Wywalczył z nią awans na mundial w Niemczech, choć sama impreza nie przyniosła sukcesu i zakończyła się odpadnięciem po fazie grupowej.
W rozmowie z nami doświadczony szkoleniowiec wskazuje ogromne problemy reprezentacji, komentuje też najnowsze decyzje Paulo Sousy, a kilka z nich uważa za dziwne i kontrowersyjne.
Szymon Mierzyński, WP SportoweFakty: Kłopoty mamy już w bramce. Łukasz Fabiański zakończył reprezentacyjną karierę, a Wojciech Szczęsny przeciwko Udinese zawalił przy dwóch golach i zaliczył kompromitujący występ.
Paweł Janas, były selekcjoner reprezentacji Polski: Kiepsko, że inny powołany Bartłomiej Drągowski dostał czerwoną kartkę w klubie. Szczęsny wygląda słabo i faktycznie zaczynamy mieć między słupkami duże problemy. Paulo Sousa będzie musiał poszukać nowego bramkarza. To bardzo trudny temat, ale taka rola selekcjonera. Musi ostatecznie na kogoś postawić.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: rośnie nowa gwiazda futbolu. Przepiękny gol!
Wygląda na to, że mając jeszcze niedawno kłopot bogactwa na tej pozycji, dziś zostajemy z niczym.
Niestety tak. Jest trochę niezłych młodych kandydatów, ale jeśli popatrzymy na czołowe polskie kluby, bronią tam obcokrajowcy. Nie ma więc po kogo sięgnąć z naszej ligi. Liczyliśmy na Wojtka, bo jest w idealnym wieku jak na bramkarza, a tu wszystko się sypie. Po raz pierwszy od dłuższego czasu możemy mieć kłopoty w bramce, co kiedyś było nie do pomyślenia.
Może Łukasz Fabiański wróci? Wierzy pan w taki scenariusz?
Łukasz zapewne podjął decyzję po przemyśleniach i całkowicie samodzielnie, więc nie sądzę, żeby ją prędko odwoływał. Może jeśli ktoś by z nim porozmawiał, to jeszcze zdołałby go namówić na powrót, jednak znając jego poukładany charakter, trudno zakładać, że to był pochopny ruch. Inna sprawa, że mamy teraz tak trudną sytuację w bramce, że może faktycznie w drodze wyjątku dałby się namówić.
Miałby okazję zostać pierwszym bramkarzem na dłużej, a tego mu przecież strasznie w kadrze brakowało.
Dlatego dużo zależy od tego, jakie padłyby argumenty w bezpośredniej rozmowie.
Będą też kłopoty w środku pola, bo Piotr Zieliński ma kontuzję mięśniową i na wrześniowe mecze eliminacji mistrzostw świata się nie wykuruje.
Tutaj aż tak dużego problemu nie widzę. Zieliński grał regularnie, ale tak naprawdę nigdy nie osiągnął pułapu, na jaki wszyscy przez lata liczyli. Oczywiście szkoda, że wypadł, tak jak szkoda absencji Bartosza Kapustki.
Kto wypełni tę lukę?
Najszybciej przychodzi mi do głowy nazwisko Sebastiana Szymańskiego. Kiedyś w Legii Warszawa grywał już za napastnikiem. Trzeba dać mu szansę. Szkoda, że nie pojechał na mistrzostwa Europy, bo byłby bardziej otrzaskany. Zobaczymy, czy pod nieobecność Zielińskiego selekcjoner nie zdecyduje się jeszcze kogoś powołać, ale uważam, że dla Szymańskiego należy znaleźć miejsce na boisku. Lubię oglądać jego grę, umie też uderzyć z dystansu.
Zaskoczyło pana powołanie dla Krzysztofa Piątka? Mówimy o piłkarzu, który ma za sobą długi okres leczenia urazu. Co on może teraz wnieść do reprezentacji?
Nie wydaje mi się, żeby po tak długiej przerwie był w stanie z marszu wejść do drużyny i jej pomóc. Kadra to nie jest miejsce do odbudowywania formy. Tu się gra o wszystko i takie będą najbliższe spotkania eliminacyjne. Na liście powołanych nie ma Jakuba Świerczoka i uważam, że to dziwna decyzja. Bierzemy tych, co nie grają, a regularnie grający nie dostają szansy. To wybór selekcjonera i on będzie musiał wziąć za niego odpowiedzialność.
To musi być strasznie demotywujące dla takich piłkarzy jak Świerczok.
Właśnie dlatego nie rozumiem tego, co zrobił Paulo Sousa. Na jego miejscu wolałbym nawet wziąć jakiegoś młodszego piłkarza, żeby się uczył, a może wszedł na boisko z zaskoczenia i dał coś ekstra. Piątek nie grał ostatnio wcale i moim zdaniem dziś nie jest w stanie pomóc reprezentacji.
We wrześniu zagramy z Albanią u siebie, San Marino na wyjeździe i Anglią u siebie. Te spotkania zdecydują o losach eliminacji?
Może tak być. Jeśli nie poradzimy sobie z Albańczykami, o awansie trzeba chyba zapomnieć. San Marino się w ogóle nie obawiam, pytanie na co będzie nas stać z Anglią.
Jesteśmy gotowi na takie wyzwanie?
Myślę, że tak, bo na Wembley walczyliśmy z Anglikami jak równy z równym i była realna szansa na remis.
Ale później oni zostali wicemistrzami Europy, a my nie wyszliśmy z grupy.
Tak, ale pamiętajmy, że wszyscy mają za sobą letnią przerwę i trudno powiedzieć, w jakiej będą formie. Nie jest powiedziane, że ci, którzy błyszczeli na Euro, utrzymają ten poziom jesienią. To ile ugramy z Anglią, zależy w dużej mierze od dyspozycji jej piłkarzy, bo nasza kadra jest w dołku i do tego poważnie osłabiona. Dobrze, że to największe wyzwanie mamy dopiero w trzecim meczu, tym bardziej, że skład może być eksperymentalny i warto, żeby zespół miał jakieś przetarcie.
Co będzie z przyszłością Paulo Sousy? Wytrwa na stanowisku do końca eliminacji?
Tu wszystko zależy od nowego prezesa PZPN i zarządu. Gdyby w końcówce kwalifikacji przyszedł nowy selekcjoner, będzie to oznaczać, że szans na awans już nie ma. Sousa ma umowę do końca eliminacji i myślę, że zostanie zwolniony tylko, jeśli zawali je na wcześniejszym etapie. Wtedy możliwe, że zostanie zatrudniony następca, który zacznie układać drużynę na przyszłość. Jeśli jednak będziemy w grze o awans do końca, nowego trenera bym nie zatrudniał. Po co płacić pensje więcej niż jednemu sztabowi szkoleniowemu? Niech Sousa i jego ludzie walczą.
Czytaj także:
Brutalna napaść pseudokibiców Legii Warszawa. Nie oszczędzili nawet 13-latka
Kibice Śląska Wrocław nie zobaczą derbów