"Mama musiała pochować ojca, a ja musiałem przeżyć". Dziś jest gwiazdą

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / Łukasz Gągulski / Na zdjęciu: Jakub Kożuch
PAP / Łukasz Gągulski / Na zdjęciu: Jakub Kożuch
zdjęcie autora artykułu

- Pamiętam tylko oczekiwanie na straż i nic więcej - mówi Jakub Kożuch. Jako dziecko przeżył tragedię. Patrzył zza szyby jak płonie jego mieszkanie, a w nim jego ojciec. - Mama musiała pochować ojca i harować w pracy, a ja musiałem przeżyć – wyznaje.

- Jako dzieciak myślałem, że jestem na świecie sam. Że tylko ja mam jedną nogę. Byłem przekonany, że nikt nigdy mnie nie zaakceptuje i zawsze będę tym gorszym - mówi Jakub Kożuch w rozmowie z Jakubem Białkiem, która jest częścią książki "Amp Futbol. Jedną nogą w finale" opowiadającej o losach polskich reprezentantów.

Kożuch jednak nie poddał się. Mocno pomógł mu w tym także AMP Futbol. - Gdy wszedłem do szatni, zobaczyłem ludzi, którzy mają dzieci, rodziny, pracę, cieszą się życiem. I tak jak ja nie mają nogi. Pomyślałem: "Może jednak nie jestem sam?" - dodaje.

Tragedia

Dramat Jakuba Kożucha rozegrał się, gdy ten miał zaledwie cztery lata. Gdy pewnego dnia chłopiec przebudził się z drzemki, którą uciął sobie wspólnie z tatą zobaczył, że całe mieszkanie stoi w płomieniach.  Natychmiast obudził ojca. Sytuacja już wówczas była jednak beznadziejna.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nie można się nie wzruszyć. Reakcja ojca znanego piłkarza mówi wszystko

Jacek Kożuch, ojciec Kuby, postanawia ratować syna. Przywiązuję nóżkę malca na szybko znalezionym kablem bądź drutem (po latach nikt nie pamięta co to było) do rynny i sadza go na parapecie, po czym zamyka okno, samemu pozostając w piekle mieszkania.

Dla Jacka było już za późno. Małego Kubę z parapetu ściąga natomiast strażak, po czym natychmiastowo rozpoczyna się walka o jego życie. W szpitalu dają mu 20 procent szans na przeżycie. Ostatecznie, po licznych przeszczepach i amputacji nogi, której nie dało się uratować po tym, jak przez godzinę nie dochodziła do niej krew, Jakub zaczyna wracać do żywych.

- To był ekstremalnie ciężki okres. Mama musiała pochować ojca i harować w pracy. A ja musiałem po prostu przeżyć - przyznał Kożuch.

Pomoc gwiazd

Jakub Kożuch nie miał łatwo. Dzieciństwo spędził na warszawskiej Pradze, która nie uchodziła za najprzyjaźniejszą dzielnicę Warszawy. Mimo to chłopak nigdy nie narzekał.

- Nawet jak nie miałem przyjaciół, umiałem poradzić sobie sam. Ludzie to zauważyli i doceniali. Wszyscy mówią, że to zła dzielnica. Moim zdaniem tak nie jest. Zależy, z kim się zadajesz. Tu nie z każdym można rozmawiać, ale nikt ci krzywdy nie zrobi, bo jesteś swój - wspomina Kożuch.

Z czasem charakter Kuby zaczęło doceniać coraz więcej osób. M.in. raperzy jak Dudek RPK czy Rybson, którzy organizowali podziemne koncerty charytatywne, by pomóc chłopakowi zebrać pieniądze na pierwszą protezę. Gdy tę po kilku latach trzeba było wymienić, o los chłopaka zatroszczyły się jeszcze większe gwiazdy. Połowę wymaganej kwoty wpłacił Kamil Grosicki a drugą część - Jakub Świerczok.

- Zamknęli zbiórkę w trzy dni. Miałem szczęście, bo to się raczej nie zdarza. Może wiedzieli, że jestem dobrym zawodnikiem kadry i naprawdę potrzebuję protezy? Oczywiście od razu im podziękowałem za pomoc. Nagraliśmy wspólny filmik, przybiliśmy piąteczkę. Z Kamilem mieliśmy dużo sesji. Wołają na mnie TurboKożuch i stąd się to wzięło - opowiada AMPfutbolista.

Pięć kilometrów? Żaden problem

Charakter Kożucha dał o sobie znać nie tylko w trudnej dzielnicy. Kubie nigdy nie brakowało woli walki i zawziętości. W szkole nie odstawał, a nie raz i przewyższał, pod kątem sprawności wielu kolegów.

- Grałem nawet w piłkę na szkolnych turniejach. Teoretycznie nie mogłem, bo oficjalnie miałem zakaz. Ale nikomu to nie przeszkadzało, że biegam o kulach – wspomina.

- Od dziecka lubiłem ganiać. Mimo że mam jedną nogę, zawsze byłem najszybszy z klasy. Dystans pięciu kilometrów nie stanowił dla mnie problemu. W siatkówkę czy zbijaka grałem na jednej nodze. Bez kul, bo z nimi nie mógłbym operować rękoma. A gdy upadałem, to na jedno kolano. Ganiałem w berka, skakałem przez kozła… Nie było rzeczy, z którą bym nie dał sobie rady - dodaje.

Dziś sam jest gwiazdą

Miłość do sportu nie wygasła wraz z wiekiem. W wieku 14 lat Kuba po raz pierwszy natrafił na reprezentację AMP Futbolu. Całkowicie przypadkiem. Jego cioci akurat na Facebooku pojawił się post o tym, że powstała reprezentacja kraju piłkarzy grających o kulach.

Kożuch szybko został okrzyknięty jednym z największych talentów w kraju. Oprócz próby dostania się do reprezentacji, Kuba rozpoczął także treningi w klubie. Początkowo w Lamparcie Warszawa, następnie w Glorii, by ostatecznie zakotwiczyć w Legii, którą reprezentuje wspólnie z kilkoma innymi reprezentantami.

- Musiałem dać z siebie wszystko, żeby zdobyć tytuł. A wiedziałem, że dzięki wygranej w lidze trafię do Legii. Zagrałem sezon życia. Nie dość, że zostałem królem strzelców, to jeszcze wybrali mnie najlepszym zawodnikiem ligi i najlepszym młodym talentem. Wszystko naraz. I to się opłaciło, bo cała nasza ekipa trafiła do Legii - opowiada reprezentant Polski.

Dziś Kożuch, pomimo zaledwie 21 lat, może pochwalić się licznymi sukcesami. Z Legią Warszawa grał w finale AMP futbolowej Ligi Mistrzów. Z reprezentacją Polski sięgał po brąz mistrzostw Europy. Teraz zrobi wszystko, by jeszcze poprawić ten wynik. Od 12 września w Krakowie rozgrywana jest kolejna edycja europejskiego czempionatu. Jak na razie nasi idą jak burza. Do ćwierćfinału awansowali zwyciężając swoją grupę. Teraz przed nimi mecz z Francją. Początek spotkania w piątek, 17 września, o godzinie 16:35.    Czytaj także:  - Lidera Realu Madryt poniosło! Internauci grzmią"Niech idzie do okulisty". Wojciech Kowalczyk grzmi

Źródło artykułu:
Komentarze (1)
avatar
Andrzej 150
18.09.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Trudne sytuacje zyciowe Hartują czlowieka I czynia go welkimi Najzesciej sportowcami Brawo.