FC Barcelona zmierza donikąd. Lewandowski może odetchnąć

Getty Images / Na zdjęciu: piłkarze Barcelony
Getty Images / Na zdjęciu: piłkarze Barcelony

Kompromitująca gra Barcelony jasno pokazuje, że czas Ronalda Koemana w tym klubie dobiegł końca. Chaos na Camp Nou tylko się pogłębia i cieszymy się, że nie ma tam Roberta Lewandowskiego, bo mógł być to też jego problem.

Choć FC Barcelona nie wygrała aż pięciu z ostatnich ośmiu ligowych meczów, a w Lidze Mistrzów wysoko przegrała z Bayernem Monachium, wcale nie wyniki są jej największym problemem. W Katalonii panuje taki bałagan, że nawet najwierniejszym fanom trudno o jakikolwiek optymizm.

W poniedziałek Duma Katalonii tylko zremisowała z Granadą (1:1). Strata punktów to jedno, jednak absolutnie kompromitująca gra pokazała, że czas Ronalda Koemana dobiegł tam końca. Z Holendrem na ławce rezerwowych drużyna zmierza w kierunku przepaści.

I możemy się tylko cieszyć, że Robert Lewandowski strzela teraz gole Barcelonie, a nie dla niej.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nawet Lewandowski czasem się myli. Tak przegrał z Muellerem!

Kompromitująca gra, niezrozumiałe wypowiedzi

54 dośrodkowania w meczu La Liga to wynik niecodzienny. Statystyka może odbiłaby się niewielkim echem, jednak nie w przypadku Barcelony. We wspomnianym starciu z Granadą to właśnie jej piłkarze (oraz trener) postawili na takie rozwiązanie pod bramką rywala. Być może wymuszone, ale jedynie własną nieudolnością.

Na "popisy" gospodarzy patrzyło się z zażenowaniem. Bo mimo odejścia kolejnych gwiazd, Leo Messiego czy Antoine'a Griezmanna, kontuzji Ansu Fatiego, Ousmane'a Dembele czy Sergio Aguero, nikt nas nie przekona, że w drużynie brakuje jakości do pokonania jednej z najsłabszych drużyn w La Liga.

Albo więc piłkarze nie wiedzą co mają robić, albo stosują się do poleceń trenera. Ostatnie tygodnie pokazują dobitnie, że Koeman stracił kontrolę nad tym, co dzieje się w klubie. Jego niezrozumiałe decyzje taktyczne i wypowiedzi niszczą zespół od środka. Tak, jakby w klubowych strukturach brakowało problemów, które mogą źle wpływać na drużynę.

Długi są gigantyczne, możliwe wzmocnienia zespołu iluzoryczne. Co robi Koeman, żeby podnieść morale w zespole? Publicznie deprecjonuje i chce przekonać wszystkich, że nie ma w kadrze zawodników, którzy potrafią grać indywidualnie.

- Spójrzcie na listę powołanych. Co można zrobić z takimi piłkarzami? Nie mamy piłkarzy umiejących grać jeden na jednego, z odpowiednią szybkością - zadziwił po ostatnim spotkaniu, a wszyscy zrobili wielkie oczy (WIĘCEJ TUTAJ). Tak, to już nie jest drużyna mająca szanse na sukcesy w Lidze Mistrzów. Ale wciąż ma jakość, która rywali pokroju Granady (która w tym sezonie nie wygrała jeszcze meczu), mając w składzie Memphisa Depaya, Frenkiego de Jonga czy Philippe Coutinho, powinna zjadać na śniadanie.

Z boku wygląda to tak, jakby Koeman sam domagał się zwolnienia. Nie chce składać rezygnacji, bo w tym przypadku przepadłoby mu wysokie odszkodowanie za przedterminowe zwolnienie.

Z Koemanem Barca traci czas

Wielkie wątpliwości wzbudzały też wcześniejsze słowa Koemana nt. swoich graczy czy prezesa Joana Laporty. Szpilki wbijane pracodawcy na łamach holenderskich mediów były niepotrzebne i tylko podgrzewały atmosferę. A że Laporcie też zdarza się powiedzieć za dużo, dziennikarze mają o czym pisać.

Wszystko jednak działa na szkodę klubu, a czas ucieka. Czas, kluczowy do odbudowy Dumy Katalonii, jest marnowany na wzajemne gierki wynikające z przerostu ambicji. W klubie nie zgadza się nic - jak przecież można planować jakąkolwiek strategię na lata, jeśli pierwszym przeciwnikiem prezesa jest trener i na odwrót?

W tym momencie Koeman wygląda na trenera wypalonego, niemającego już pomysłu i wizji na prowadzenie drużyny. Barcelona traci więc czas i jak najszybsze pożegnanie się z Holendrem leży w interesie prezesa. Według katalońskiej prasy jest to kwestia dni lub tygodni. Tylko czy w środku sezonu na ławkę Blaugrany trafi odpowiedni szkoleniowiec?

Media wymieniają kolejne nazwiska, jednak żadne z nich nie przekonuje kibiców. Bo jaką gwarancję na tak trudny okres da zatrudnienie Andrei Pirlo, który nie poradził sobie w Juventusie? Wątpliwości są także wokół Xaviego, który musiałby rzucić na szalę swą nieskazitelną opinię legendy klubu, a co do jego trenerskich umiejętności wciąż nie czuć przekonania.

A szkoleniowcy, którzy przynajmniej w teorii pasowaliby w tej chwili na ławkę Barcelony, są zajęci. Erik ten Hag (Ajax) czy Roberto Martinez (reprezentacja Belgii) nie rzucą nagle swoich posad. Barcelona to w tej chwili Stajnia Augiasza, gdzie ryzyko niepowodzenia, a następnie spadek w trenerskiej hierarchii jest bardzo wysokie.

Lewandowski może odetchnąć

Z ulgą odetchnąć mogą za to kibice reprezentacji Polski. Bo jak niedawno ujawnił komentator Viaplay i TVP Sport Mateusz Borek, zaledwie kilka tygodni temu lukratywną ofertę z Barcelony otrzymał Robert Lewandowski.

- Absolutnie konkretna oferta, satysfakcjonująca prywatne zarobki Roberta z Barcelony była grana kilka tygodni temu. Wiemy, w jakiej sytuacji finansowej jest Barca i zabrakło tej kasy, żeby polskiego napastnika wykupić - przekazał, o czym szerzej pisaliśmy TUTAJ.

I całe szczęście, że do transferu nie doszło. FC Barcelona potrzebuje gwiazdy i środkowego napastnika pokroju Lewandowskiego, który byłby wielkim wybawieniem nie tylko dla drużyny, ale i marketingowej pozycji klubu. Z tym, że Lewandowski wcale nie potrzebuje Barcelony. Nie teraz.

Z perspektywy Polaka taki transfer byłby niezrozumiały. W Bayernie Monachium jest gwiazdą numer jeden, ma swoją pozycję i szansę na kolejne rekordy. W Katalonii trafiłby do pogrążonego w chaosie klubu, rozbitej drużyny, której nie pomaga trener i szanse na jakiekolwiek sukcesy w najbliższych 2-3 sezonach, są iluzoryczne.

I choć polskich kibiców Barcelony nie brakuje, najlepiej dla kadry i jej kapitana będzie trzymanie się od Camp Nou jak najdalej. Chyba że w koszulce Bayernu, co pokazał ostatni mecz Ligi Mistrzów.

Czas ucieka, rywale też

Co dalej? Barca potrzebuje wizji i trenera, który, w ramach możliwości,  przeprowadziłby drużynę przez ten przejściowy okres suchą stopą i dał czas władzom klubu na odbudowę finansów. I im szybciej znajdzie odpowiedniego przewodnika, tym lepiej.

Czas Koemana dobiegł końca. Jeszcze w ostatnim sezonie Holender zbierał zasłużone pochwały, m.in. za odważne wprowadzanie do gry młodych zawodników jak Pedri, Oscar Mingueza, Ronald Araujo czy systemu z trzema obrońcami. I długo Barcelona miała duże szanse na mistrzostwo Hiszpanii, które jednak w samej końcówce rozgrywek zostały w absurdalny sposób zaprzepaszczone.

Formuła się wyczerpała i potrzeba zmian. Bo z obecną załogą kataloński statek zmierza donikąd.

Źródło artykułu: